Ucieczka z IT

Ostatecznie Ania odeszła z niesatysfakcjonującej pracy w branży IT. Próbowała utrzymać swoją pasję do programowania. Obiecywała sobie, że w trakcie przerwy zawodowej będzie dalej rozwijać się w kierunku programowania, ale życie napisało inny scenariusz. Próbowała się dokształcać, a nawet rekrutować na kolejne stanowiska. W pewnym momencie zrozumiała, że sama się sabotuje – choć szuka pracy, to w duchu liczy na odmowne odpowiedzi. Musiała przewartościować swoje priorytety. Zrozumiała, że nie podoba jej się obowiązek ciągłego przyuczania, rozwijania, że ma dość presji i czytania artykułów z folderu „to read”, który zdawał się nie mieć końca.

– Nie chcę być tutaj źle zrozumiana, ja się uwielbiam uczyć, jednak świat IT zmienia się tak dynamicznie, że naprawdę ciężko za tym nadążyć. Dużo ludzi ma poczucie presji, że wciąż wiedzą za mało, że po pracy powinni klepać własne projekty i budować własne portfolio. I w tym też teoretycznie nie ma nic złego, ale jeśli nasze tempo przypomina chód, a wszyscy dookoła wydają się biec, to czujemy, że coś jest nie tak – podsumowuje.

Ania wróciła do marzeń z dzieciństwa – rozpoczęła studia na psychologii, rozwija się. Bierze pod uwagę powrót do branży IT, ale przede wszystkim odkryła w sobie naukowczynię.

– Ta ścieżka naprawdę mnie pociąga – mówi. A ja, choć oddzielona setki kilometrów od niej, mam wrażenie, że szczerze się uśmiecha. Wierzę jej.

Różne twarze wypalenia

Wypalenia zawodowego doświadczyła też programistka Kamila, aktualnie engineer managerka, która weszła do branży w 2013 roku, po przebranżowieniu za pomocą warsztatów i samodzielnej pracy. W 2019 roku już miała wszystkiego dość.

Jej wypalenie nie wynikało z niedoboru obowiązków, jak w przypadku Ani, a z nadmiaru i ciągłej presji. A także wrodzonego perfekcjonizmu – słowa, które chyba przewinęło się najczęściej we wszystkich prowadzonych przeze mnie rozmowach.

– W pracy jako programistka spędziłam 6,5 roku. Praca szła mi naprawdę nieźle, awansowałam, ludzie mnie doceniali… Ale bez ciągłego rozwoju w tej branży nawet nie stoi się w miejscu, ale wręcz można się cofnąć. Nie miałam już do tego serca – opowiada Kamila.

Jej zdaniem programowanie jest naprawdę bardzo fascynujące i satysfakcjonujące, ale w jej karierze zawsze obecny był element trudu i walki. Miała dość.

– Miałam wszystkie objawy wypalenia zawodowego. Dodatkowo cały czas czułam się jak oszust, który de facto nic nie wie. Czułam presję na kodowanie po godzinach dla relaksu – wiele osób tak robi. Na uczestniczenie w konferencjach, „jaranie się” nowinkami technologicznymi, ale tylko na początku kariery, dawało mi to radość. Z biegiem czasu miałam coraz mniej ochoty na siedzenie przed komputerem i spędzanie czasu nawet na rozmowach o technologii. Z perspektywy czasu widzę, że środowisko IT, pomimo że pozornie otwarte, jest dość specyficzne i hermetyczne: żarty, tematy do small talku… Wszystko kręci się wokół technologii i pracy – wspomina Kamila.

W 2020 Kamila wróciła do pracy programistki, ale zmotywowała się, by być jak najdalej od kodu. Szybko została engineering managerem. Zbiera fundusze na firmę marzeń i nie zbliża się do kodowania. Argument finansowy zadecydował o jej powrocie po przerwie, którą spędziła między innymi na studiach psychologicznych.

– Jeszcze nie jestem pewna, czym chcę się zajmować, ale jestem przekonana, że wolę pracować na swoim – rozmarza się.

Syndrom oszustki

Czy potrafisz sobie wyobrazić, że choć wszyscy wokół cię chwalą i doceniają twoją pracę, to ciągle czujesz, jakby twoja wiedza była niewielka, a sukcesy przychodziły przez przypadek? Tak czują się osoby doświadczające syndromu oszusta, popularnego w branży IT, częściej wśród kobiet. Wspomniała o nim Kamila, a także Anna Staniszewska.

– Jak myślę o tych wszystkich latach, to jest mi przykro, że tak to musiało wyglądać. Nie miałam dobrej struktury w firmie. Nie dostałam dobrego wdrożenia. System zadań był taki, że mogłam się sama przypisywać do zadań z puli. Jednak ja się bałam tych zadań, a zwłaszcza tych bardziej zaawansowanych technicznie, czułam się świeżakiem i bałam się, że sobie nie poradzę. Nie otrzymałam też wspierającego mentoringu, zabrakło jakiejś wizji mojego rozwoju w firmie – mówi Anna.

O znaczeniu syndromu oszustki w karierze zawodowej kobiet wspomina chociażby raport „Kobiety w technologiach 2020” Shesnnovation Academy. Problem jest poważny. Brak mentoringu i dobrego wdrożenia utrudniają rozpoczęcie kariery. Możliwość elastycznego i samodzielnego wybierania zadań na niektóre osoby zadziała motywująco, ale w innych przypadkach – jak u Ani – okaże się gwoździem do trumny, który zamiast ułatwić rozwój, wepchnie człowieka w szpony kompleksów i niepewności.