Kiedy na jednej z grup na Facebooku rozpoczynam poszukiwania bohaterów tego tekstu – nie spodziewam się wiele. W końcu kto ucieka z raju? Zaledwie chwilę później rozmawiam z kilkoma osobami, a liczba ta ciągle rośnie. Mówią o wypaleniu, presji, szowinizmie, mobbingu, nadmiarze obowiązków i obowiązkach poniżej kompetencji… Na podstawie ich historii mogłabym napisać książkę i byłby to raczej mroczny thriller. Praca w IT to marzenie wielu, nieustannie pompowane marketingiem zachwalającym branżę. Ma jednak też swoje mroczne strony. Dlaczego tak wiele osób rezygnuje z pracy w branży IT?

– Pracujesz w IT i chcesz zmienić zawód? Szykuj się, że praktycznie każdy spoza branży będzie patrzył na ciebie jak na szaleńca, który postanowił zamordować kurę znoszącą złote jaja. Spotkałam się nawet z niezrozumieniem u doradcy zawodowego! To bardzo mocno wpłynęło na moją pewność siebie, sprawiło, że sama zaczęłam kwestionować własne myśli i odczucia – mówi Kamila (imię zmienione), jedna z moich rozmówczyń.

Nic dziwnego, że ludzie reagują szokiem. W internecie roi się od artykułów promujących pracę w IT. Wielu moich rozmówców zwraca uwagę, że praca sama w sobie nie jest problemem, a stawki potrafią być naprawdę wysokie. Problemem są ludzie, niedopasowanie zawodowe i pęd na pracę w branży.

Udowodnić coś sobie i światu

Chciałam być kimś innym, ale zostałam inżynierem – tak brzmi wiele opowieści, których wysłuchuję. Anna Staniszewska, studentka psychologii i przyszła naukowczyni, nie jest tu wyjątkiem. Ania w szkole była prymuską. Bardzo chciała wybrać dobry dla siebie zawód. Interesowało ją wszystko, ale w szczególności lubiła matematykę. Matematyka sama w sobie wydawała się jej mało praktyczna, dlatego ostatecznie wybrała fizykę (specjalność: fizyka medyczna) na okolicznej Politechnice.

– Trochę było to związane z prężnie działającą wtedy akcją „Dziewczyny na politechniki”, która w pewnym sensie spowodowała, że miałam poczucie, że muszę coś udowodnić, pokazać, że faktycznie dziewczyny mają na politechnikach swoje miejsce – wspomina Ania.

Już na studiach rozpoczęła poszukiwania swojej drogi zawodowej i po kilku różnych próbach trafiła wreszcie w miejsce, które wydawało się odpowiednie – na stanowisko testera automatyzującego, ucząc się programowania i rozwijając swoje kompetencje w kierunku IT. Lubiła to co robi, podobało się jej rozwijanie narzędzia służącego do tworzenia testów za pomocą interfejsu. Była dumna, gdy mogła wspierać zagranicznych testerów i czuła, że razem z całym zespołem tworzą pewnego rodzaju społeczność.

– Problem zaczął się w momencie, gdy przeniesiono mnie do innego projektu i próbowano zepchnąć w obowiązki testera manualnego, podczas gdy ja wyrażałam ambicje raczej w kierunku programowania, aniżeli samego testowania – opowiada Ania.

Brak odpowiednich obowiązków i problemy natury korporacyjno-biznesowej sprawiły, że zaczęła czuć, jakby jej praca nie miała żadnego znaczenia.

– Doświadczyłam wypalenia zawodowego, choć w zupełnie inną stronę, niż się to zwykle przedstawia – zawiesza głos, by po chwili kontynuować. – Miałam za mało obowiązków, a jak już miałam coś robić, to spoza zakresu mojego stanowiska, na co się nie zgadzałam. W pewnym momencie stałam się tak wykończona udawaniem tego, że pracuję, że wracając do domu, nie miałam siły otwierać laptopa. Miałam jednak ambicję o byciu stricte programistką, chciałam się więc przyuczyć do zawodu i zmienić pracę. Jednak ze względu na obciążenie psychiczne przez bezsensowność mojej pracy nie byłam w stanie tego robić. Przedłużałam swoje odejście o jakieś 9 miesięcy, znajdowałam takie atuty pracy, jak widok z biura, ludzie, czy dobry dojazd. Potem przyszła pandemia i tym bardziej bałam się podjąć jakieś zdecydowane kroki w kierunku zmiany.