Kamery stały się nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu. Obserwują ruchy mieszkańców na ulicach, dworcach kolejowych, lotniskach, stadionach sportowych czy budynkach użyteczności publicznej. Władze miejskie zachwalają je za zdolności w zakresie zwalczania przestępczości, zarządzania tłumami i lepszego reagowania na sytuacje kryzysowe. Jednak nie wszyscy podzielają ten entuzjazm. Coraz częściej słychać głosy, że miejski nadzór narusza wolność słowa, prywatność i ochronę danych. Zwłaszcza, że kamery monitorujące wraz z postępem technologicznym stają się coraz bardziej „inteligentne”. Dzięki wykorzystaniu SI kamery potrafią dokonywać identyfikacji biometrycznej, rozpoznać personalia, stan zdrowia, a nawet odczytać nastrój. W rezultacie różne instytucje, a także właściciele firm stoją przed nieodpartą pokusą, by inwigilować obywateli bądź pracowników.

W powyższym kontekście szczególnie interesujący jest przypadek Moskwy. Stolica Rosji zajmuje siódme miejsce na świecie pod względem liczby kamer w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. Władze Moskwy stworzyły system „Bezpieczne miasto”, promowany przez urzędników jako sposób na usprawnienie bezpieczeństwa publicznego. Tymczasem rosyjscy aktywiści polityczni alarmują, że miejski monitoring zamiast wyłapywać przestępców i terrorystów, koncentruje się przede wszystkim na uczestnikach protestów, rywalach politycznych władców Kremla i niewygodnych dziennikarzach. Szczegółowy opis moskiewskiego monitoringu można znaleźć w artykule „Inside Safe City, Moscow’s AI Surveillance Dystopia” opublikowanym na portalu Wired.com.

Oczywiście Moskwa to tylko jeden z tego rodzaju przypadków. Z zakrojonej na szeroką skalę inwigilacji słyną przede wszystkim Chiny. Według analityków IHS Markit w Państwie Środka na 1000 mieszkańców przypada 439 kamer. Niemniej obrońcy praw człowieka wyrażają zaniepokojenie praktykami stosowanymi nie tylko w Chinach i Rosji, ale również Indiach, Singapurze czy Stanach Zjednoczonych.

W ostatnich latach dużo kontrowersji wzbudziły kamery dwóch chińskich producentów: Dahua i Hikvision. Według amerykańskiej Federalnej Komisji Komunikacji (FCC), a także części opinii ekspertów od bezpieczeństwa, Chińczycy mogą używać infrastruktury telekomunikacyjnej i nadzoru wizyjnego w celach szpiegowskich. W związku z tym FCC zakazało sprzedaży systemów monitoringu wymienionych producentów. Echem odbiło się to w kilku innych krajach, w tym Niderlandach. Badanie przeprowadzone w lutym 2022 r. przez NOS – tamtejszego nadawcę krajowego – wykazało, że kamery Dahua i Hikvision są zainstalowane w ponad 50 gminach w Holandii. Z kolei brytyjskie media udostępniły dane, z których wynika, że z chińskich kamer korzysta 60 proc. brytyjskich organów publicznych. A gdy do podobnych wniosków doszły władze Australii, zdecydowały one na początku tego roku, że ze względów bezpieczeństwa usuną około 900 kamer Dahua i Hikvision ze swoich obiektów obronnych. Kamery obu wymienionych producentów cieszą się dużą popularnością również w Polsce.

Świetlana przyszłość, szara teraźniejszość

Choć nie wszyscy cieszą się z ekspansji systemów monitoringu wizyjnego, to ten właśnie segment rynku IT przypomina rozpędzoną lokomotywę, której raczej nikt nie zatrzyma, a przynajmniej tak to wygląda z globalnej perspektywy (lokalnie bywa z tym bowiem różnie…). Jak wynika z raportu Markets and Markets globalny rynek rozwiązań do nadzoru wideo wzrośnie z 48,7 mld dol. w 2022 r. do poziomu 76,4 mld dol. do 2027 r., co oznacza 9,4 proc. wzrostu wskaźnika CAGR. W najbliższych latach dużym popytem mają się cieszyć zarówno rozwiązania analogowe oraz IP, przy czym przyszłość należy do tych ostatnich.

– Analogowe modele kamer są sukcesywnie zastępowane systemami IP bazującymi na skrętce lub światłowodzie. Zmiana warty jest nieunikniona, ponieważ zmienia się rodzaj mediów i sposób zasilania. Co nie zmienia faktu, iż urządzenia analogowe mają swoje przewagi, w tym brak opóźnień w wyświetlaniu obrazu na żywo, z czym mamy do czynienia w przypadku IP – mówi Dariusz Malinowski, Product Manager CCTV w AB.

Zastosowanie kamer analogowych często opłaca się w niewielkich systemach monitoringu, a także przy modernizacji starszych instalacji, w czym pomocna jest technologia AHD (Analog High Definition), umożliwiająca przesyłanie obrazu w wysokiej rozdzielczości HD oraz Full HD. Z drugiej strony dostawcy kamer IP nie stoją w miejscu. Nowe modele urządzeń oferują rozdzielczość UHD, zaawansowaną analizę wideo i wysoką wydajność przy słabym oświetleniu. Poza tym kamery IP wykorzystują istniejącą infrastrukturę sieciową, eliminując potrzebę stosowania oddzielnych systemów okablowania. Ich zaletą jest skalowalność, dzięki której użytkownicy mogą łatwo rozbudowywać systemy nadzoru poprzez dodawanie kolejnych kamer do istniejącej sieci bez istotnych zmian w infrastrukturze.

I chociaż przed polskim rynkiem monitoringu rysują się ciekawe perspektywy, to jednak stan teraźniejszy jest daleki od oczekiwań producentów i integratorów.

– Bieżący rok pod względem popytu na rozwiązania monitoringu wizyjnego jest wręcz katastrofalny. Brak środków unijnych spowodował wstrzymanie lub ograniczenie liczby nowych projektów zgłaszanych dotychczas przez instytucje budżetowe. Natomiast tam, gdzie udało się pozyskać środki finansowe, realizację wdrożeń blokuje inflacja, która powoduje wzrost kosztów inwestycji. Jedynie ZUS, urzędy skarbowe i niektóre spółki Skarbu Państwa, w tym Poczta Polska zrealizowały planowane przedsięwzięcia – tłumaczy Mariusz Ziółkowski, CEO Avis.