Media od czasu, kiedy pojawił się ChatGPT, prześcigają się w spekulacjach jakie grupy zawodowe najbardziej ucierpią w wyniku ekspansji generatywnej sztucznej inteligencji. Krótko mówiąc, które z nich najszybciej pójdą na zieloną trawkę. Na dość długiej liście kandydatów znajdują się dziennikarze, graficy, pracownicy infolinii, księgowi, kasjerzy, a także programiści. Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że sztuczna inteligencja wpłynie na około 60 proc. miejsc pracy w gospodarkach rozwiniętych!

Niedawno Jensen Huang, szef i założyciel Nvidii, oznajmił, iż uczenie ludzi programowania to w wielu przypadkach strata czasu, bowiem już w niezbyt odległej przyszłości sztuczna inteligencja będzie wydawać komputerowi polecenia, a ten sam stworzy odpowiednią aplikację. Nie mniej medialna jest teoria Scotta Gallowaya, profesora Stern School of Business na Uniwersytecie Nowojorskim, dotycząca ostatnich zwolnień w branży nowych technologii. Jego zdaniem problem polega na tym, że wielu menedżerów niechętnie przyznaje się do zwalniania pracowników z zamiarem zastąpienia ich stanowisk pracy sztuczną inteligencją. Scott Galloway określa AI jako korporacyjny Ozempic. Dla niewtajemniczonych, Ozempic to lek na odchudzanie, którego zażywanie niesie ze sobą skutki uboczne w postaci zmniejszenia apetytu, wzdęć czy zwiększonej aktywności enzymów trzustkowych.

Co istotne, „korporacyjny Ozempic” jak na razie działa znakomicie, co odzwierciedlają wyniki finansowe osiągane przez największych przedstawicielu branży technologicznej. Taka Meta, po swojej kuracji odchudzającej, ogłosiła rekordowe przychody w wysokości 40,1 mld dol. w czwartym kwartale 2023 r., przy czym potroiła swój dochód netto w porównaniu z analogicznym okresem 2022 r. O skutkach ubocznych jak do tej pory nic nie wiadomo…

Jednak nie w każdym sektorze gospodarki może być tak „łatwo i przyjemnie”, jak ma to miejsce w przypadku IT. Menadżerowie z innych branż mogą być rozczarowani rezultatami kuracji, bowiem środki przeznaczone na „korporacyjny Ozempic” mogą być niewspółmierne do osiągniętych korzyści. MIT-IBM Watson AI Lab sfinansował badanie polegające na zebraniu danych na temat około 1000 zadań wspomaganych wzrokowo w 800 zawodach. Okazuje się, ze zaledwie 3 proc. takich zadań może zautomatyzowanych w sposób efektywny kosztowo. Wprawdzie istnieje szansa, że w 2030 r. wskaźnik ten wzrośnie do 40 proc., ale pod warunkiem, że spadną koszty danych oraz poprawi się ich dokładność.

Czasami wdrażanie na siłę sztucznej inteligencji może być strzelaniem z armaty do mrówki. Znamienny jest tutaj przykład piekarni. Piekarze codziennie sprawdzają składniki pod kątem kontroli, co zajmuje im tylko 6 proc. wszystkich obowiązków. Oszczędność czasu i zarobków uzyskania dzięki wdrożeniu kamer i systemu sztucznej inteligencji byłaby zatem bardzo daleka od kosztów takiej modernizacji technologicznej. Na razie zatem piekarze mogą spać spokojnie.