System Windows RT to dość ciekawa bestia. Dużo się o nim nie mówi,
ale jest on szalenie istotny. Wpasowuje się bowiem idealnie w obecne
trendy. To system dla procesorów ARM, czyli dla takich, które są
stosowane w praktycznie każdym smartphonie czy tablecie. A te urządzenia
są teraz zdecydowanie na topie. Koncentruje się też on na interfejsie
Metro, marginalizując znaczenie Pulpitu, który służy w nim właściwie
tylko do pracy z Office, z plikami oraz do konfiguracji systemu. Pięknie
integruje się w ciekawy ekosystem Microsoftu. Problem w tym, że jego
udział rynkowy jest znikomy i uparcie nie chce rosnąć.

Czołowym reprezentantem urządzeń z Windows RT jest, rzecz jasna,
Surface RT. Pierwszy własny tablet Microsoftu. Wzbudził on duże
zainteresowanie, zarówno mediów, jak i konsumentów. Miałem przyjemność
być na jego nowojorskiej premierze, a także niedługo po niej przejść się
do jednego z Microsoft Store, by sprawdzić, co ludzie o nim myślą.
Reakcje były w większości pozytywne. Przed sklepami Microsoftu ustawiały
się długie kolejki, z czego znaczna część osób przyszła z zamiarem
kupna, a nie tylko obejrzenia nowej zabaweczki. Problem w tym, że
Surface RT do niedawna dostępny był wyłącznie w owych sklepach. A tych
jest niewiele i są w bardzo niewielu krajach.

W efekcie, na własne życzenie Microsoftu, udział Surface RT na rynku
jest na granicy błędu statystycznego. Królują iPady i Samsungi z
Androidem. Nawet Windows 8 na tabletach z Atomem ma nieporównywalnie
większy udział, a to świeży produkt, na dodatek urządzenia z nim są
drogie.

Rzecz jasna, Windows RT nie jest sprzedawany tylko z Surface. Mamy,
na przykład, takiego IdeaPada Yogę 11. Lenovo zawsze ufał firmie
Microsoft. Ale co widzimy? Dziwny twór w postaci Yoga 11S, czyli prawie
ten sam malutki komputerek, ale zaprezentowany z Windows 8.
Dywersyfikacja oferty czy brak wiary? Są argumenty za oboma. Bardziej
wierzę w to drugie. Czemu? Bo patrzę na konkurenta Lenovo, czyli
Samsunga. Ów konkurent jest również partnerem Microsoftu. I właśnie
anulował całkowicie plany zaprezentowania tabletu Ativ Tab na
amerykańskim rynku. Tabletu z Windows RT. Z planów zaprezentowania
jakiegokolwiek urządzenia z Windows RT, gdziekolwiek, wycofał się też
HP.

Windows RT stał się ciekawostką, niczym więcej. To oznacza z kolei
brak zainteresowania deweloperów tą platformą. Co prawda, przeniesienie
aplikacji Metro pomiędzy Windows RT i Windows 8 jest banalne, dzięki
architekturze WinRT, i wymaga bardzo drobnych zmian w kodzie (tak
przynajmniej twierdzi Microsoft, ale i programiści to potwierdzają). Ale
nawet tego nie chce się robić deweloperom. Trzeba te poprawki zrobić,
sprawdzić, zrobić chociaż wewnętrzne beta-testy. Dla promila rynku? Duża
część programistów woli pójść na kawę i będzie uważała to za
korzystniejszą inwestycję. Brak aplikacji to niechętni recenzenci (co
widać czytając recenzje Surface’a RT, które chwalą system i urządzenie,
ale z uwagi na małą ilość programów, rekomendują iPada lub Galaxy Taba
zamiast Surface’a). Niechętni recenzenci to nieufni konsumenci (rzecz
jasna, ci co kierują się recenzjami, a nie reklamami – jest ich mniej,
ale stanowią mocną grupę opiniotwórczą dla ich krewnych i znajomych).
Nieufni konsumenci to niewielki udział na rynku. Koło się zamyka.

I to jest na chwilę obecną największa porażka Microsoftu. Windows 8
sprzedaje się, według dostępnych oficjalnie danych (które mogą być źle
interpretowane i co zweryfikują raporty fiskalne) przyzwoicie, ale
poniżej oczekiwań. To jednak nie jest problem wyłącznie Microsoftu. Nowe
komputery, z uwagi na trudności związane z ich innowacyjną konstrukcją,
czyli z dużymi ekranami dotykowymi, są drogie i trudno dostępne. Będzie
ich więcej, stanieją, w końcu 'zaskoczą’. Ale to Windows RT bardziej
symbolizuje wejście w modną erę post-PC. Prosty, lekki, koncentrujący
się na obsłudze dotykiem, z aplikacjami wyłącznie ze Sklepu Windows,
ze zmarginalizowanym „archaicznym” Pulpitem, na niedrogich urządzeniach.
Bezpośredni rywal tabletowych wersji Androida i iOS-a. I tu Microsoft
trafia na mur, będąc załatwionym dokładnie taką samą bronią, którą
zwycięża na rynku notebooków i desktopów. Przyzwyczajeniem.

 

Windows to bardzo przyzwoity system, ale jestem przekonany, że
znaczna część jego użytkowników wolałaby OS X, Ubuntu, lub coś innego.
Ale nie chce go zmieniać. Bo go zna, bo ma już ulubione aplikacje. Tu
trzeba się uczyć, szukać, poświęcać czas. Nie chce im się. Dlatego
Windows dalej miażdży konkurencję, kontrolując ponad 90 procent rynku
komputerów osobistych.

Z Windows RT jest na odwrót. To on tu jest tym nowym dzieciakiem na
dzielnicy zdominowanej przez gangi Androida i iOS-a. To on desperacko
próbuje się przebić. I, jak widać, na razie mu nie idzie. Dokładnie z
tych samych przyczyn, z których Ubuntu nie może się przebić na rynku PC.
Czy zatem wszystko stracone?

Niekoniecznie. Co prawda, jestem przekonany, że po raportach
fiskalnych mina fanów Windows 8 zrzednie. Jestem pewien, że udział na
rynku będzie niższy, niż zakładano. Bo tym razem nie jest łatwo się
przesiąść. Drogie urządzenia, trudno dostępne, a na dodatek jego
zupełnie nowy interfejs, który ciekawi, ale też odstrasza innością,
przez co niektórzy złośliwie i niesprawiedliwie nazywają Windows 8
„drugą Vistą”. Ale to się zmieni. Urządzenia po usprawnieniu procesów
technologicznych stanieją. Marketing Microsoftu oswoi w końcu z
kafelkami i Metro. No i to Windows. Dalej jest wyposażony w bezpieczną
przystań dla zagubionych w nowościach w postaci starego,
niezablokowanego Pulpitu, z którego Metro „straszy” jedynie w formie
nowego „Menu Start”. A jak już użytkownicy się oswoją z kafelkami, to będą chcieli
mieć na tablecie to samo. Windows RT czeka i się uśmiecha.

Jest jednak jeszcze druga możliwość. Microsoft co prawda zacieśnia
swoje więzi z Qualcommem i Nvidią (zwłaszcza tym pierwszym), ale póki
co, te firmy to kochanki, a efektem tych romansów są przede wszystkim
smartfony z Windows Phone, które wszystkie, bez wyjątku, pracują na
Snapdragonie. Ale to tylko kochanki. Natomiast małżeństwo z Intelem trwa
już od wielu, wielu lat. I wciąż obie strony się kochają. A Intel na
CES-ie zaprezentował Atomy, które, jeżeli nie było na konferencji zbyt
wielkiej ściemy, mogą dać popalić ARM-om. Nie tylko wydajnością, ale po
raz pierwszy również energooszczędnością. Bardzo możliwe więc, że
Windows RT stanie się zbędny. Na pewno byłby w tym przypadku dalej
rozwijany. Na wszelki wypadek. Czuję jednak, że Microsoft rozgości się
na rynku tabletów przede wszystkim dzięki Atomom, a nie ARM-om.

W obu przypadkach, a także w większości innych, nie wygląda to na
razie dobrze dla Windows RT. Ten system jeszcze przez długi czas
pozostanie w niszy. Pomoże mu Windows 8, który dzięki hybrydyzacji
wykorzysta swoją potęgę na komputerach osobistych, by zaistnieć w istotny
sposób na rynku tabletów. Kierunek przeciwny wykluczam. Android jest
świetnym mobilnym systemem, ale zbyt prymitywnym, by wykorzystać swoją
dominację i trafić na PC. A Macbookowi ciężko będzie pokonać takich
graczy, jak HP czy Lenovo. Windows 8 ma większą siłę rozpędu i to on się
rozepcha łokciami. Ale do tego czasu jeszcze wiele, wiele miesięcy.
Może też stać się tabletową ciekawostką i niczym więcej. Tak jak Ubuntu
na PC. Fajną, ale wciąż nietraktowaną poważnie. Tylko czy wtedy
jakikolwiek partner OEM będzie chciał w Windows RT w ogóle inwestować…?