No cóż, gdyby nie prośba redakcji, nigdy nie miałbym szansy zapoznania się z tym tekstem i nigdy bym nie zabierał się za analizę i komentowanie listów polityków aktualnej koalicji rządowej, gdyż taką czynność z natury uważam za jałową intelektualnie i co do zasady kontrproduktywną. A to dlatego, że, z całą nieproporcjonalnością tej paraleli, można by ją porównać do zgłaszania przez Senat poprawek do ustawy/bubla uchwalonego przez Sejm, kiedy z góry wiadomo, że jest to bez szans na sukces. Zatem proszę za jakiekolwiek uchybienia i niedoskonałości tego tekstu obwiniać nie mnie, tylko redakcję, która jest poniekąd jego akuszerką.

List ministra jest tekstem dość obszernym, cechującym się dwiema właściwościami: w intencji ma być informacyjny, coś na kształt wyjaśnienia i powitania, a z drugiej strony pokazujący pracownikom przyszłego ministerstwa, że kierownictwo w pełni nad wszystkim merytorycznie panuje, zarówno w sferze organizacyjnej (poprzez prezentację struktury resortu), jak i produktowej (poprzez przedstawienie rozwiązań, które będą przedmiotem zainteresowania resortu).

Można go też powitać jako nowinkę przeszczepioną na grunt polityki z życia korporacji. Wszak to one, w powszechnym odczuciu, mają te swoje strategie, misje, wizje, plany, zasady, regulaminy, etc. Widać aktualne kierownictwo budowanego od nowa ministerstwa doszło do wniosku, że jego przyszli pracownicy, w większości ludzie młodzi, a niektórzy z jakimś stażem w korporacjach, potraktują treść takiego listu normalnie i ze zrozumieniem. Wszak w starej robocie też tak było.

Po drugie list może być, przy eliminacji w jego percepcji złej woli, odczytany jako zaproszenie pracowników do czegoś na kształt partnerstwa, angażowania się w proces decyzyjny, bo jak o czymś wiesz, to możesz co najmniej wyrazić swoje zdanie na ten temat. Jak dotąd moja ocena intencji listu, jak i jego „buletowej” treści, jest super pozytywna, a nawet wyrażona z pewną skruchą, bo nie spodziewałem się po tej władzy takiej formy otwartości i komunikacji z podwładnymi, jak z partnerami. Choć nie mogę zaprzeczyć, że w zakamarkach mojej duszy podszeptują demony: a czy gdyby nie konieczność konkurowania ministerstwa o kadry na otwartym rynku IT, to też by tak było? Czy nastawienie do pracownika nie byłoby aby mniej spolegliwe? Jednak odrzućmy uprzedzenia i potraktujmy intencje jako szczere i uczciwe. A nuż tym razem nowy twór będzie miał żywot dłuższy niż dwuletni cykl rozwojowy niektórych roślin pierwotnych, jak mchy i porosty? Zatem w dobrej wierze zajmijmy się treścią owych trafnie dobranych „buletów”.

Zgodnie z kolejnością przedstawioną w liście, pozwolę sobie na nieco egzegezy jego treści zaczynając od wizji. Wedle Ministra wizją jego resortu ma być: „Polska najwygodniejszym państwem do życia w Unii Europejskiej”. Wizja piękna, ambitna i pociągająca, tyle że kompletnie nierealna na poziomie Ministerstwa Cyfryzacji. Wszak na wygodę życia składa się wiele czynników i złośliwie powiedziałbym, że głównie niezależnych od Agendy Cyfrowej, bo wedle mnie (a śmiem twierdzić, że trzy czwarte naszego społeczeństwa uważa podobnie), to przede wszystkim bezpieczeństwo fizyczne, dobrosąsiedzkie stosunki z tymi, co są tuż za naszą granicą, niski poziom przestępczości i skuteczne ściganie naruszeń prawa, mieszkalnictwo, wychowanie i edukacja dzieci, łatwość zdobycia ciekawej i dobrze płatnej pracy, sprawna i efektywna służba zdrowia, wolności różnego rodzaju, otwartość społeczeństwa i jego tolerancja dla mniejszości, brak wykluczeń, skuteczny i w poczuciu większości obywateli, sprawny i niezawisły wymiar sprawiedliwości, wolność wypowiedzi w dziedzinie sztuki, etc. etc.

Chyba nie muszę ciągnąć powyższej listy, aby udowodnić, że w tym punkcie autor listu wpisuje się w ogólną tromtadrację aktualnej władzy. A to duży błąd, bo poddaje w wątpliwość prawdziwość dalszych punktów. Tu polityka propagandy, zwłaszcza bieżącej propagandy przedwyborczej, bierze górę nad charakterem solidnego bezpartyjnego fachowca, którym w zasadzie powinien być Minister Cyfryzacji. Im dalej ministerstwo jest oddalone od postrzegania rzeczywistości Polski, w stylu „jesteśmy najlepszym rządem w historii Polski co najmniej od 100 lat”, tym lepiej dla spraw, którymi ministerstwo się zajmuje. Lepiej dla możliwości pozyskania fachowców, lepiej dla sprawności realizowania projektów, lepiej dla realizacji jego misji. Szkoda, bo w banalnie prosty sposób można zdanie opisujące wizję ministerstwa (a nie rządu, ani partii politycznej przed wyborami) poprawić i „ skalować” – jak to się teraz mówi – do prawdziwych możliwości Ministerstwa Cyfryzacji i realizowanych przezeń funkcji.