znaczek2-linkedin Jak słusznie zauważył Jarosław Żeliński, starszy analityk biznesowy, „profesjonalizm to także wiedza pozwalająca przewidywać skutki działania,  oceniać ich ryzyka, to jest to czego amator w danej dziedzinie nie potrafi. I dlatego coraz częściej sądy orzekają o winie dostawcy oprogramowania, bo to że ‘klient nie wie czego chce’ przestaje być wytłumaczeniem porażki wdrożenia. Pozostaje jednak także ocena samego ryzyka: ‘nie znam się, więc powinienem pozyskać wsparcie’. Tak więc, gdy idziesz do sądu nie będąc prawnikiem, raczej przegrasz z prawnikiem drugiej strony. A zatem angażujesz swojego prawnika, bo nie uznajesz tezy, że prawnik drugiej strony działa na Twoją korzyść. Dlatego planując wdrożenie systemu angażujesz swojego analityka i projektanta, bo nie wierzysz, że analityk dostawcy systemu pracuje dla Ciebie, bo on pracuje dla swojego mocodawcy: dostawcy systemu”. Prawda, ale nieczęsto wdrażana w życie.

znaczek2-linkedin Bartosz Majewski, współwłaściciel Casbeg.com, zapytał społeczność LinkedIna: „Od jakiego poziomu zarobków zaczyna się Waszym zdaniem klasa średnia w Polsce? Jak stwierdził wiceminister finansów Piotr Patkowski: ‘Klasa średnia jest oczywiście różnie postrzegana w zależności od miejsca. W Ministerstwie Finansów patrzymy na to pod kątem ekonomicznym, czyli pod kątem średnich zarobków. Dzisiaj już wiemy, że 10 procent najlepiej zarabiających Polaków to osoby mające dochody powyżej 10 tys. brutto miesięcznie. Ich możemy uznać za klasę wyższą. Natomiast klasa średnia (…) zaczyna się już od pensji powyżej 4 tys. brutto’. Wydaje mi się, że to nie jest ta wartość. Ale jaka jest Waszym zdaniem właściwa?”. Po pierwsze nam też tak się wydaje. A odpowiadając na pytanie: taka wartość, która pozwala na niezależność finansową, rozumianą jako wolność od kredytów, realizację swoich pasji i oszczędności zapewniające spokój ducha, gdy na jakiś czas urwie się źródło dotychczasowych zarobków. Jeśli te założenia nie są spełnione, to nie mamy do czynienia z przypadkiem klasy średniej.

znaczek2-linkedin Maciej Filipkowski, autor audycji Zaprojektuj Swoje Życie, zajmuje się mentoringiem i pomaga właścicielom firm w rozwoju tychże. Jak zauważył, jednym z najczęściej poruszanych tematów jest dywersyfikacja przychodów i rozwój nowej firmy wokół istniejącego już biznesu. „Skąd w ludziach bierze się potrzeba dywersyfikacji? Jest kilka głównych powodów, dla których przedsiębiorcy zaniedbują swoje dojne krowy i postanawiają doczepić nowy biznes, który zamiast być rakietą na Marsa, staje się kulą u nogi. Po pierwsze FOMO, czyli strach przed stratą. Jako przedsiębiorca, nie chcesz, aby ominęła Cię potencjalna okazja na zarobek. Tymczasem gdy koncentrujesz się na jednym biznesie w jednej branży, wielokrotnie zwiększasz swoje szanse na osiągnięcie sukcesu. Po drugie nuda. Masz firmę, która dobrze prosperuje. Mija pierwszy rok, wszystko jest poukładane, jest sprzedaż, fajny zespół, owocowe piątki. Zaczynasz dostrzegać, że nie ma już tych emocji, co na początku. Po trzecie fałszywa potrzeba bezpieczeństwa. Czasy są niepewne i coraz więcej przedsiębiorców zastanawia się nad dywersyfikacją. Widzą w niej źródło dodatkowego dochodu, które zapewni finansowe bezpieczeństwo w przyszłości”. W tym kontekście Maciej Filipkowski podkreśla, że „skupiając się na klientach, przedsiębiorstwie, zespole, który je tworzy, produkcie i postawionych celach, jesteśmy w stanie osiągnąć nie tylko sukces, ale też spokój”. Mnożenie bytów nie zawsze ma sens.

znaczek2-linkedin Rafał Agnieszczak, przedsiębiorca i inwestor, przyznał, jak następuje: „kiedyś nic mnie nie dziwiło bardziej niż startupowa rada pt. ‘zatrudniaj lepszych od siebie’. Zawsze wydawała mi się kontrintuicyjna – na usta cisnęło się wtedy ‘to po co w ogóle w tej firmie jesteś?’. Bo tylko z pewnej perspektywy jest to całkowicie zrozumiałe: trudno być przecież jednocześnie marketingowcem, sprzedawcą, rekruterem, programistą, księgowym i Bóg wie kim jeszcze. Jasne, zawsze trzeba zatrudniać kompetentnych ludzi na stanowiskach, ale to przecież banał. Wyznaczanie sobie takiej poddańczej roli w organizacji pachnie mi brakiem wiary we własne umiejętności. A przecież jest przynajmniej jeden, trudny do zdelegowania fach, w którym musisz być jednak najlepszy – zarządzanie. Zadanie daleko wykraczające poza zdobycie certyfikatu Scrum Mastera. (…) Dzisiaj już wiem, że (…) jedni chcą być głównie dyrygentami, a inni – kompozytorami. Pierwszy czyta nuty zakładając, że zarządzanie to wiedza książkowa i jako taką je postrzega. Drugi pisze te nuty widząc w budowaniu firmy pole na autorski komponent. Pierwszy kieruje firmą, aby ‘dać się wykazać pracownikom’, drugi żeby ‘wydobyć z nich co najlepsze’. Czy w takim razie dyrygent to niedoszły kompozytor? Nie. To po prostu inne fachy”. 

znaczek2-linkedin Jakub Skałbania, założyciel Netwise, przestrzegł przed sprytnym oszustwem: „wczoraj z emaila zarzad@netwise.pl nasza księgowość dostała email z fakturą do pilnej płatności i żądaniem zapłacenia. Była to faktura od firmy zajmującej się CRM (Questy z Poznania) za rzekome prace związane z modyfikacją systemu. Bardzo wiarygodnie to wygląda. Ponieważ nie korzystamy z podwykonawców do własnych prac (głupia menda oszust widocznie nie sprawdził), od razu faktura dostała czerwoną flagę. Skontaktowaliśmy się z Questy i… oczywiście nie wiedzą nic o takiej fakturze. Tak jak się spodziewaliśmy sprzedawca jest realny, nabywca jest realny, ale prace są wymyślone. Numer konta należy do oszusta. I teraz najlepsze – polska policja zajęta ściganiem babć i psikaniem gazem w kobiety (a zarządzający nią strzelaniem z głośnika bluetooth w pomieszczeniu) nie widzi problemu i nie zajmie się właścicielem konta, czyli złodziejem, bo… nasza czujność zapobiegła oszustwu, więc nie ma problemu. I nie ma wręcz tematu do zajęcia się nim. Trzeba czekać aż ktoś straci pieniądze. Oczywiście wtedy temat będzie, bo ktoś straci pieniądze, ale wtedy policja umorzy, bo nie będzie umieć znaleźć właściciela konta. Witajcie w Polsce. I koniecznie przestrzeżcie osoby odpowiadające za dekretację kosztów przed wiarygodnie wyglądającymi fakturami!”. Ręce opadają.

znaczek2-linkedin Leszek Ślazyk, redaktor naczelny portalu Chiny24.com, zwraca uwagę, że „wiele się mówi i pisze o analizach tego i owego. Karierę robią analitycy. Analitycy rozbierają na atomy konkretne, szczególne zdarzenia. Odbiorcy analiz uważają, że poszerzają swoją wiedzę, ponieważ uzyskują materiały, które wiele wyjaśniają, naświetlają, dowodzą. W wielu przypadkach jednak tak nie jest. Wiedza pełna to nie wyłącznie analizy, to także (jeśli nie przede wszystkim) synteza analiz, zdarzeń, świadomość związków przyczynowo skutkowych. Analityczne patrzenie na świat cechuje współczesne media tak zwanego głównego nurtu. Następuje jakieś zdarzenie, media rozdziobują takowe na drzazgi, do znudzenia. Bez kontekstu, bez syntezy, bez wnioskowania, bez zastanowienia nad przyczynami, nad skutkami, nad kontekstami. Oburzenie, bo pracownik pewnych linii lotniczych nie wpuścił na pokład samolotu pasażera, znanego skrzypka, który miał ze sobą niezwykle cenny instrument (ponad 5 mln euro). Skandal. Wiecie Państwo, że te skrzypce pochodzą z przestępstwa? Podobny poziom ‘wiedzy selektywnej’ obserwuję wśród menadżerów, właścicieli firm, którzy często pozbawieni są dostępu do informacji szerokiej, wielowątkowej”. A będzie o to coraz trudniej…