Raz na jakiś czas zwraca się do mnie członek jakiegoś zarządu, który znajduje się w nieprzeciętnych opałach. Skarbiec pokazuje dno, koszty przewyższają przychody, spółka ma zobowiązania wobec urzędów, pracowników i dostawców. Na ogół ludzie, którzy do mnie w takich sytuacjach przychodzą mają uczciwe powody, dla których tak się stało. Komuś konto firmowe wyczyścił wspólnik, po czym uciekł z kluczowymi klientami…

Ktoś inny ma dużo kasy w przeterminowanych fakturach od klientów, którzy wzięli i upadli…

Komuś jeszcze innemu popsuło się zdrowie i z konieczności puścił „kierownicę”, której nie miał kto złapać…

Zakładam, że wielu spośród czytających mnie ludzi znalazło się w nie mniejszych opałach i boryka się z rosnącymi kłopotami, bo szukanie pomocy wymaga siły, której właśnie wtedy może zabraknąć. Ci, którzy znajdują się wówczas w takich sytuacjach, jadą na oparach. Szczerze mówiąc, nie żałuję, że nie zgłasza się ich więcej, bo te rozmowy drenują emocjonalnie, a jednocześnie prowadzę je na zasadzie charytatywności.

Tym bardziej zachęcam do wzięcia pod uwagę kilku poniższych, uniwersalnych zasad. Może sobie je przypomnicie jak, „nie daj boziu”, coś się przytrafi albo podeślecie znajomemu, który popadł w tarapaty. A zatem…

Bądźcie paranoiczni,

także wobec siebie. Jeśli masz wątpliwości co do tego czy coś wypierasz – prawdopodobnie coś wypierasz. Wspólnicy mają wobec siebie obowiązek „trzymania się rzeczywistości” i niezapraszania optymizmu na spotkania zarządu (w opisanej sytuacji).

Reagujcie mocno i szybko.

W przypadku 100 proc. osób, które zjawiają się u mnie w kłopocie, żadna nie dostrzegła czerwonych lampek zanim było w zasadzie za późno na optymalną reakcję. Zwykle znajdują się 3–4 miesiące od momentu, w którym powinny szukać pomocy.

Pogadajcie z prawnikiem.

Zawsze lepiej mieć świadomość opcji, którymi dysponujecie i grożących ewentualnie konsekwencji.

Jeśli zauważyliście, że jesteście w dołku – przestańcie kopać.

Każdy kolejny miesiąc palenia gotówki jest miesiącem za dużo. I znajcie datę, w której, jak tak dalej pójdzie, skarbiec pokaże dno (zero cash date). Aha, pamiętajcie, żeby aktualizować ją co miesiąc.

Dbajcie o jasną komunikację z wierzycielami.

Ludzie wykazują się czasami dobrą wolą, jeśli są transparentnie informowani o kłopotach (o ile jesteście wobec nich fair). Wierzyciele z dobrą wolą stanowią czasami różnicę między bankructwem a wyprowadzeniem biznesu na prostą.

Zerwijcie wszystkie nisko zawieszone owoce,

zamknijcie każdy deal na wczoraj, windykujcie każdego klienta i zadzwońcie po wszystkie zaległe przysługi. Jeśli będziecie mieli te „iks” tysięcy przychodu więcej, będzie wam łatwiej nie zbankrutować (albo łatwiej uregulować zaległe zobowiązania).

Nie dajcie się zostawić w zarządzie jako ostatni

i nie wrzucajcie do spółki ostatniej forsy. Wiem, że jest mnóstwo pięknych historii o tym, że ktoś tak uratował firmę i pomnożył kapitał, podziwiamy tych ludzi, ale to jest niestety klasyczny błąd przeżywalności. Po prostu nie usłyszeliśmy o tych wszystkich ludziach, którzy stracili w ten sposób ostatnią koszulę.

Odwagi. I powodzenia.

Bartosz Majewski Bartosz Majewski  

Autor jest współwłaścicielem Casbeg.com.