Przez wieki wtłaczano adeptom sztuk prawniczych do głów zasady sporządzania pism procesowych, których efektem jest to, że skargi do sądów administracyjnych bardzo często mają monstrualną długość. Nierzadko można spotkać skargi liczące sto stron, a nawet więcej. Celem takiego pisma jest olśnienie erudycją, znajomością wyroków sądów administracyjnych czy interpretacją prawa podatkowego. Klient, który przegląda taką skargę jest prawdopodobnie najczęściej zadowolony (mecenas musi być mądry, skoro napisał na tyle stron). No cóż, może mniej zadowolony jest, gdy dostanie fakturę odzwierciedlającą czas spędzony na procesie twórczym skargi.

Jeszcze mniej zadowolony jest sędzia sprawozdawca, który powinien przeczytać skargę. Można sobie zadać pytanie, czy taki sędzia będzie wdzięczny za to, że pełnomocnik daje mu szansę przypomnieć sobie pewne zasady, których uczył się na studiach? Czy doceni omówienie ogólnych zasad, jakimi rządzi się Ordynacja podatkowa czy nawet przepisów w zakresie VAT, CIT etc.? Zwłaszcza, gdy początkiem wywodów prawniczych okazuje się Kodeks Hammurabiego…

Odpowiedź na powyższe, tendencyjne pytania jest prosta – nie ma lepszej metody na wkurzenie sędziego niż kazanie mu przejść przez skargę liczącą 70 czy 100 stron (choć oczywiście w ekstremalnych przypadkach konieczne jest sporządzenie aż tak obszernej skargi).

Trzeba pamiętać, że w większości przypadków sędziowie, czyli adresaci naszych pism, są przeciążeni pracą. Niezależnie od tego, naprawdę nie jest w zasadzie możliwe utrzymywanie skupienia przy lekturze całego, wyjątkowo długiego pisma. Warto przyjąć założenie, że autor dysponuje bardzo ograniczonym „czasem antenowym”, aby przekonać czytelnika do swoich racji. Przekaz musi więc być przejrzysty, konkretny i stosunkowo krótki. Zdecydowanie większą szansę na sukces będziemy mieli, gdy skupimy się na wytłumaczeniu kluczowych kwestii dla sprawy (np. reguł biznesowych wskazujących, że określone działania były całkowicie uzasadnione i rynkowe).

Jeśli mamy argumenty, którymi możemy razić mocą pocisków z wyrzutni HIMARS, to odpuśćmy sobie strzelanie z procy. Nie ma sensu dawać się fiskusowi wciągać w zapasy w błocie i polemizować z kwestiami nieistotnymi. A o tym, że takie podejście w pisaniu pism procesowych ma sens, najlepiej świadczy nasza bardzo korzystna statystyka w sporach przed sądami administracyjnymi. Czego życzę też innym.

Jerzy Martini Jerzy Martini  

Partner i doradca podatkowy w Kancelarii MartiniTAX.