Polski pieniądz publiczny przeżywa obecnie kryzys zaufania wśród startupów. To tajemnica poliszynela rodzimego venture capital lub jak kto woli – słoń w pokoju, którego staramy się nie widzieć. Pierwszy raz w takiej skali obserwuję, jak founderzy porzucają potencjalne, a nawet wynegocjowane transakcje. Odchodzą od stołu, bojąc się, że albo pieniędzy w ogóle nie będzie, albo reperkusje z tytułu ich wzięcia będą większe niż zysk z ich posiadania. To nowość na tym rynku.

Przez ostatnie 5 lat kapitał publiczno-prywatny zmienił krajobraz finansowania technologii w Polsce w sposób niewyobrażalny. Wykształcił świetne zespoły zarządzające funduszami VC, dał pierwsze oznaki inwestorom, że to wartościowa klasa aktywów, a nie zabawa, ale przede wszystkim pomógł rozwinąć szereg niesamowitych spółek. Na ostatniej prostej jednak zbieg wydarzeń w różnych podmiotach doprowadził do powstania fundamentalnych wątpliwości. Na rynku pojawiła się typowa dla takich sytuacji panika.

To stwierdzenie zabrzmi dość przewrotnie, ale jeśli miało się to wydarzyć, to dobrze, że stało się to właśnie teraz. Dlaczego? Bo jesteśmy w okresie tranzycji. Jesteśmy na przełomie dwóch tzw. perspektyw finansowych, czyli wielkich programów, gdzie z pierwszej alokowano już znakomitą część środków i fundusze przechodzą w okresy dezinwestycyjne, więc sytuacja nie uderza w nie aż tak mocno, druga zaś perspektywa nie rozpoczęła się jeszcze na dobre. Po wielu zapowiedziach nie ogłoszono wciąż nowych konkursów, które będą dalej wspierać rozwój polskiego venture capital. Realnie ten kapitał pojawi się na rynku zapewne w przyszłym roku, na warunkach, które ostatecznie dziś nikomu nie są znane.

To właśnie powinien być moment na głębsze refleksje i autokrytykę. Na rzetelne przeanalizowanie danych z tysięcy poczynionych inwestycji, poszukanie korelacji, słabych punktów i stworzenia takich mechanizmów, które jeszcze lepiej będą wspierać polską scenę technologiczną i pokażą jeszcze większy potencjał tego, co dziś dzieje się nad Wisłą.

Znaczące środki publiczne powinny znów zostać zainwestowane w rodzime Venture Capital, by później – tak jak miało to miejsce choćby w Izraelu – ich odsetek malał kosztem prywatnych wkładów. Te z czasem powinny być dominujące. Polski rynek wciąż tego potrzebuje. Na obecnej drodze popełniono błędy – to naturalne. Teraz warto wykorzystać moment, by wyciągnąć wnioski i poprawić co trzeba.

Dla mnie osobisty udział jako inwestora w rewolucji, która wydarzyła się na przestrzeni ostatnich 5 lat był wielką przyjemnością i z niecierpliwością czekam na to, co dobrego jeszcze przed nami. Jednocześnie uważam, że w większym stopniu powinniśmy brać czynny udział w kształtowaniu tego rynku – na koniec dnia wszyscy jesteśmy jego twórcami – niezależnie od tego, czy jesteśmy po stronie startupu, funduszu, instytucji czy inwestora. To wspólna scena.

Szymon Janiak Szymon Janiak  

Autor jest współtwórcą i partnerem zarządzającym funduszu venture capital Czysta3.vc