Debaty są stałym punktem konferencji technologicznych. Część organizatorów traktuje je jak zapchajdziurę, inni jako doskonałą okazję, aby wypromować prezesa, który zabłyśnie kilkoma bon motami. Niezależnie od motywacji organizatorów i uczestników ważne jest to, że od czasu do czasu można trafić na wyjątkowo ciekawe, żywe panele dyskusyjne, podczas których słuchacze zapominają na chwilę o swoich smartfonach. Podczas niedawnego Dell Technologies Forum przysłuchiwałem się właśnie takiej debacie, pod hasłem „Czego możemy spodziewać się po AI”. Jej moderatorem był Dariusz Piotrowski, szef polskiego oddziału koncernu, a dyskutantami dwaj profesorzy – Piotr Płoszajski i Wodzisław Duch. Dyskusja, mimo szacownych interlokutorów, wcale nie była akademicka, bo omawiane podczas niej kwestie dzieją się na naszych oczach – tu i teraz.

Świat nowych technologii niemal oszalał na punkcie sztucznej inteligencji. Komu AI zabierze pracę? Czy powinniśmy jej się bać? Jak wykorzystać jej potencjał? Czy pomoże lekarzom w diagnozowaniu chorób? A może ChatGPT wywróci do góry nogami rynek wyszukiwarek? To tylko niewielka cześć pytań, które pojawiają się w mediach już od kilku lat. Niemniej, jak zauważa Wodzisław Duch, gdzieś obok tego zgiełku istnieje też świat zwykłych ludzi, nie przejawiających żadnego zainteresowania zjawiskiem AI. Nie zaprzątają sobie głowy moralnymi dylematami, które są z tym związane. Przeciętnemu człowiekowi, oglądającemu mecze w telewizji i popijającemu piwo, sztuczna inteligencja jest właściwie niepotrzebna. Może jedynie za dwa lub trzy lata zainwestuje w „inteligentnego” robota, który wyjmie mu z lodówki puszkę piwa i postawi je na stoliku…

Prof. Duch zwrócił przy tym uwagę na fakt, że powoli wyczerpują się tematy do dyskusji z „inteligentnymi” chatbotami. Większość ludzi nie wie o co je pytać lub zadaje trywialne pytania. Co ciekawe, w czasie wakacji liczba zapytań wysyłanych do ChataGPT nieco spadła. Z jednej strony to dobra wiadomość, bo okazuje się, że ładna pogoda odciągnęła młodych ludzi od komputera. Z drugiej strony istnieje obawa, że młodzież znudzona chatbotem przełączyła się na kanały Stuu, Gargamela czy Gonciarza, znanych jako internetowe „patusy”.

Z kolei prof. Płoszajski porównał dostępność do generatywnej sztucznej inteligencji ze szwajcarskim scyzorykiem. „To tak, jak gdyby dać ludziom po scyzoryku Swiss Army i wpuścić ich do lasu. Pojawienie się tej generatywnej sztucznej inteligencji spłaszcza krzywą Gaussa. Większość ludzi może robić to samo, nie mając żadnych talentów. To jest takie beneficjum miernoty wprowadzone przez ChataGPT” – uważa Piotr Płoszajski.

I choć paralela profesora jest bardzo efektowna, to pozwolę się z nią nie zgodzić. Ludzie mogą robić z tym scyzorykiem różne rzeczy. Komuś posłuży do ścinania grzybów, inny oskrobie marchewkę, ktoś otworzy puszkę, a bardziej kreatywni stworzą prowizoryczną włócznię. Niestety, niektóre osoby się nim skaleczą. Warto o tym pamiętać, tym bardziej, że dopiero wchodzimy do tego lasu.