Niedawno znalazłem w jednym z serwisów internetowych informację o wstrzymaniu produkcji Peppera – humanoidalnego robota wielkości dziecka. Ta wiadomość była dla mnie pewnego rodzaju zaskoczeniem, bowiem sympatyczny humanoid przeżył jedynie sześć lat. Peppera poznałem w 2018 r. na targach CeBIT w Hanowerze. Chociaż tamtejsza impreza miała mieć nową formułę i większy rozmach, niewiele z tego wyszło i wiało nudą. Jedną z nielicznych atrakcji był właśnie rezolutny robot, który odpowiadał na liczne pytania, chwalił się swoimi umiejętnościami i pokazywał różnego rodzaju gesty. Odwiedzający targi przyjęli go bardzo ciepło, większość gości na stoisku SoftBanku robiła sobie z nim selfie, a niektórzy nawet go przytulali i głaskali. Idealny materiał na rynkowy hit!

Kilka miesięcy później rozmawiałem na temat Peppera z wiceprezesem dużego banku. Kiedy zapytałem, czy zatrudniłby takiego pomocnika, bez chwili wahania odpowiedział, że nie widzi takiej potrzeby. „Klienci irytują się, kiedy muszą rozmawiać z maszyną o beznamiętnym głosie i nie za bardzo wierzę, że zaakceptują taką czy inną kukiełkę kierującą interesanta do takiego czy innego gabinetu” – tłumaczył mój rozmówca. Wówczas pomyślałem sobie, że bankierzy doskonale znają się na Excelu, a niekoniecznie na nowych technologiach. Najwyraźniej jednak źle oceniłem swojego adwersarza, bo racja leżała po jego stronie. Zresztą potwierdza to przypadek Mizuho Financial Group. W 2015 r. ta japońska instytucja finansowa zaprosiła reporterów, aby przedstawić im nowego członka zespołu. Okazało się, że przywitał ich Pepper, który stacjonował w lobby bankowym z zawieszoną na szyi… kartą pracownika. Do jego obowiązków należało polecanie klientom produktów finansowych. No cóż, obecnie próżno szukać Peppera w którejkolwiek z placówek Mizuho…

Jednym z najdziwniejszych pomysłów było zatrudnienie tego miłego robota w zakładzie pogrzebowym. Firma ubrała Peppera w szaty buddyjskiego mnicha i zaprogramowała go do intonowania kilku sutr lub pism buddyjskich. Niestety, podczas prób robot nie spisywał się najlepiej i ostatecznie zrezygnowano z jego usług, obawiając się, że… zatnie się w środku ceremonii.

Natomiast całkiem udany był początek pracy Peppera w domu opieki w Tokio. Trzy roboty (za każdego płacono około 900 dol. miesięcznie) prowadziły lekcje śpiewu i ćwiczeń dla seniorów. Najpierw uczestnicy zajęć byli podekscytowani nowością. Jednak ich euforia wygasła szybciej, aniżeli się spodziewano. Repertuar ruchów Peppera okazał się ograniczony, a na skutek błędów mechanicznych humanoid robił sobie niespodziewane przerwy. Po trzech latach dom opieki bez żalu pożegnał się z nieludzkimi instruktorami.

O ile roboty przemysłowe znakomicie wywiązują się ze swoich zadań, o tyle humanoidy pomagające ludziom w podstawowych zadaniach nie zdają egzaminu. Po nieco dłuższym obcowaniu z nimi okazuje się, że są nie tylko nudne, ale czasami wręcz irytujące. Nie są przy tym wolne od wad konstrukcyjnych. Dlatego instruktorzy fitnessu, kelnerzy, osoby pracujące w hotelach czy w telefonicznych centrach obsługi klienta jak na razie mogą spać spokojnie. W najbliższych latach roboty nie powinny zagrażać ich miejscom pracy.

Na koniec ważna wiadomość – rzecznik SoftBanku zapewnia, że Pepper nadal jest ikoną koncernu i wykonuje wiele pożytecznych prac, takich jak chociażby mierzenie temperatury pacjentów leżących w szpitalach. Jak więc widać, Pepper wciąż szuka swojego miejsca na rynku pracy.