Kilka lat temu przez branżę IT przetoczyła się fala spraw skarbowych dotyczących tzw. karuzel VAT-owskich. Cześć z nich zakończyła się upadłościami, część sanacją, przy czym część spółek była ewidentnie, celowo założona w „określonym celu”, a część to szanowane spółki, działające od lat, które były jednym z przypadkowych „koralików w łańcuszku”. To chyba dobry czas, żeby podsumować tamten okres i pomówić o tym, czy cokolwiek zmieniło się na lepsze. Czy na przykład zniesienie w 2018 roku 30-procentowej sankcji VAT miało wpływ na spadek aktywności przestępców?

Jerzy Martini Akurat z tym założeniem się nie zgadzam, bo oszuści nie przejmują się przepisami, w tym tego rodzaju karami administracyjnymi. Oni po prostu kradną i znikają. Natomiast faktycznym straszakiem okazały się wprowadzone w 2017 roku drakońskie kary przewidziane w Kodeksie karnym. Od tamtej pory można trafić za kratki nawet na 25 lat. Wcześniej mafiozi sobie kalkulowali, że na karuzelach VAT mogą zarobić miliony właściwie bezkarnie w porównaniu do konsekwencji, jakie grożą za handel narkotykami czy wymuszenia. Wcześniej można było dostać większy wyrok za kradzież starego opla niż za wielomilionowe oszustwo na podatku VAT! Dopiero wprowadzenie istotnej penalizacji w tym zakresie wpłynęło na decyzje przestępców. Niestety, stało się tak zdecydowanie za późno. Przez lata skarbówka nie miała wystarczającej wiedzy i odpowiednich narzędzi, a mafiozom niewiele groziło. Stąd zasadnym wydaje się pytanie, dlaczego za tę indolencję państwa mają odpowiadać przedsiębiorcy? Tak być nie powinno.

  Można zatem stwierdzić, że skala oszustw jest wprost pochodną zaniechań ze strony państwa?

Tak właśnie. W efekcie mieliśmy wysyp smutnych wydarzeń z tym związanych, nie tylko w branży IT. Przy czym jest to dla mnie tym bardziej irytujące, że przez wiele lat byłem zaangażowany w zwalczanie przestępstw podatkowych i przez cały ten czas słyszałem od urzędników, że nie da się uszczelnić systemu, bo „sam Pan wie, jak to jest, mamy Państwo z kartonu i niech się pan nie spodziewa cudów…”. I tu dochodzę do wniosku, że mamy do czynienia z podwójnymi standardami. Inaczej podchodzi się do działania urzędników, a inaczej do postępowania przedsiębiorców. Przecież najpierw ktoś doprowadził do tego, że Polska stała się rajem dla oszustów z całej Europy i na naszym rynku bezkarnie hulali sobie przestępcy z wielu różnych krajów. A kiedy sprawa nabrzmiała i trzeba było coś z tym zrobić, najczęściej nie łapano organizatorów karuzel VAT-owskich (tych ciężko złapać, a poza tym wiązało się to z ryzykiem osobistym dla pracowników organów skarbowych), ale uczciwych przedsiębiorców, którzy byli na miejscu, a więc łatwo ich było przyszpilić oskarżeniem o udział w oszustwie.

  Czy Pana zdaniem uczciwi przedsiębiorcy mieli możliwość dochować należytej staranności i zorientować się, że uczestniczą w oszustwie?

W większości branż, w których „kręciły się” karuzele VAT-owskie, nie znam ani jednego dużego podmiotu, który nie miałby z nimi styczności w charakterze jednego z ogniw w łańcuszku sprzedaży. I trudno się temu dziwić, skoro na tym miała polegać swoboda przepływu towarów w Unii Europejskiej. Przedsiębiorcy wychodzili z założenia, że skoro, dajmy na to, w Hiszpanii są tańsze iPhone’y niż w innym kraju, to dlaczego nie sprowadzić ich do Polski, o ile są one tutaj droższe i można łatwo na tym zarobić. Tak nam wszystkim obiecywano i tak wszyscy robili. I jeśli teraz ktoś mówi „sprawdzam”, oskarżając uczciwych przedsiębiorców o oszustwa, to dlaczego nie ścigano faktycznych przestępców, którzy niecnie wykorzystali mechanizmy stworzone zarówno przez urzędników, jak i polityków?

  Czy nie było ani jednego uczciwego „szeryfa” wśród urzędników skarbówki?

Osoby takie zdarzały się, lecz bardzo rzadko. Wśród spraw, które prowadziłem miałem tylko jeden przypadek decyzji, wydanej przez urząd celno-skarbowy w Przemyślu, zgodnie z którą podatnik, choć rzeczywiście wpadł w karuzelę, to uznano, że nie było to celowe i odstąpiono od wymierzenia kary podatnikowi. Słyszałem też o jednym czy dwóch podobnych przypadkach od innych kolegów – doradców podatkowych. Poza tym, przez te wszystkie lata, kiedy zajmuję się tematem oszustw podatkowych, praktycznie nie widać refleksji ze strony urzędników, że może ten przedsiębiorca, który działa w Polsce od dziesięciu, dwudziestu, czasem trzydziestu lat jest uczciwy i sam padł ofiarą oszustów. Generalnie administracja skarbowa nie próbuje w sposób obiektywny ocenić czy podatnik faktycznie działał w dobrej wierze. Cała energia kierowana jest na szukanie nawet najgłupszych powodów, żeby tylko dobrać się do pieniędzy podatnika. To jest jedyny kierunek działania.

  Kolejną instancję stanowią sądy. Czy tam sytuacja jest bardziej korzystna dla podatników?

Mam wrażanie, że w sądach często stosowane jest podejście, że lepiej skazać trzech niewinnych niż puścić jednego winnego. Z drugiej strony staram się zrozumieć sędziów, którzy niestety nie mają doświadczenia w kwestiach gospodarczych i łatwo im wmówić (co nagminnie czynią organy skarbowe), że pewne okoliczności, w rzeczywistości zupełnie normalne na rynku, są rzekomo podejrzane. Winą za tą sytuację należy obarczyć sam system doboru sędziów, który powoduje, że nie ma wśród nich praktyków (za wyjątkiem byłych pracowników fiskusa). Wśród sędziów sądów administracyjnych zajmujących się sprawami podatkowymi w zasadzie nie zdarzają się osoby, które miałyby doświadczenie w doradzaniu przedsiębiorcom. Jak więc mają nauczyć się zasad funkcjonowania biznesu? Dodatkowo, niektóre sądy są zdecydowanie przeciążone i mam wrażenie, że akta przygotowane przez organy skarbowe celowo są czasami „nadmuchiwane” bezwartościowymi dla oceny sprawy materiałami, tak, aby zniechęcić sędziów do głębszej analizy materiału dowodowego. Mam czasem wrażenie, że nawet wśród części sędziów panuje przekonanie, iż uczciwy podatnik wiedząc o działaniu w jego branży oszustów, powinien natychmiast zakończyć działalność, żeby nie narazić się na wciągnięcie w karuzelę… Tego chcemy?

  Czy jest na to sposób?

Ze swojej strony nigdy nie staram się olśnić sędziego erudycją, począwszy od powoływania się na Kodeks Hammurabiego po cytowanie dziesiątek wyroków. Mówiąc kolokwialnie, sędzia też człowiek i należy pomóc mu w podjęciu dobrej decyzji, wyjaśniając w prostych słowach i możliwie krótko, na czym polega określony problem. Tak, żeby zrozumiał proste mechanizmy biznesowe i zrozumiał, że narracja skarbówki jest narracją fałszywą.