W końcu listopada 2021 roku Jack Dorsey, współtwórca i wieloletni prezes Twittera, ogłosił, że przestaje pełnić swoją funkcję. „Po 16 latach pracy w Twitterze, w różnych rolach, zdecydowałem, że w końcu czas odejść” – napisał Dorsey w mailu opublikowanym (a jakże) na Twitterze oraz rozesłanym do wszystkich pracowników firmy. Brodaty Jack Dorsey oznajmił, że nie zamierza piastować innego stanowiska w Twitterze, a jego odejście ma dać pole do działania nowemu CEO spółki, czyli Paragowi Agrawalowi (do tej pory pełniącemu funkcje CTO): „I believe it’s really important to give Parag the space he needs to lead…I believe it’s critical a company can stand on its own, free of its founder’s influence or direction”. Nowy prezes będzie musiał spełnić wysoko wyśrubowane oczekiwania firmy – między innymi Twitter ma zamiar pozyskać 315 milionów aktywnych użytkowników do końca 2023 r., nie mówiąc o podwojeniu rocznych przychodów.

Parag Agrawal, który pełnił funkcję CTO od 2017 r., jest związany z Twitterem od ponad dekady. Wcześniej odpowiadał za strategię obejmującą sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe oraz kierował projektami, które miały sprawić, że tweety na osi czasu użytkowników będą dla nich bardziej istotne. Wygląda więc na osobę, która jest bardzo dobrze przygotowana do swojej nowej roli. A jednak dla obserwatorów rynku technologicznego jego nominacja była sporym zaskoczeniem – Twitter może nie porywał wynikami, ani nie był uznawany w branży za serwis, który przewodzi zmianom, ale Dorsey nie był wymieniany jako kandydat do grillowania przez senackie komisje. Jeśli tam się pojawiał, to jako uzupełnienie i tło dla menadżerów z Facebooka, Amazona czy Apple’a.

Koniec użerania się…

Decyzję Dorseya media oceniły na kilka sposobów: po pierwsze jest to ucieczka od mozolnego poprawiania Twittera, szukania lepszego modelu biznesowego oraz użerania się z regulatorami rynkowymi. Obecnie można powiedzieć, że Twitter skręca z bycia platformą z reklamami, do medium dla małych społeczności, które oparte będzie o subskrypcje. Stąd niedawno pokazano „Tips” (czyli opcję mikropłatności dla twórców), „Communities” (możliwość tworzenia mikrospołeczności) i „Spaces” (jako odpowiedź Twittera na Clubhouse).

Po drugie, rezygnacja Dorseya to delikatny prztyczek w nos dla Zuckerberga, który nie uważał Twittera za konkurencję (a przynajmniej nie na tym etapie), a tym samym nie bardzo szanował samego Dorseya. Ten odgryzł mu się, poddając w wątpliwość zasadę przyjętą w Dolinie Krzemowej, że to founderzy powinni kierować swoimi biznesami: „There’s a lot of talk about the importance of a company being ‘founder-led’. Ultimately I believe that’s severely limiting and a single source of failure. I’ve worked hard to ensure this company can break away from its founders and its founding”.

Po trzecie, Dorsey zarządzał Twitterem, ale nie miał kontroli nad spółką. Było to efektem wewnętrznych przepychanek między grupą inwestorów, ale dwie strony osiągnęły w końcu porozumienie. Inwestor Paul Singer chciał pozbyć się Dorsey’a ze względu na jego zaangażowanie w Square, a także planowane przez Dorsey’a przenosiny do Afryki.

Moda na jogę

Dorsey współtworzył Twittera, był jego pierwszym prezesem, a w 2015 r. powrócił jako… czwarty. Przez cały ten czas był jednym z bardziej niekonwencjonalnych liderów w biznesie. Jak opowiada Nick Bilton w swojej książce o początkach spółki „Hatching Twitter – A True Story of Money, Power, Friensdship, and Betrayal”, Dorsey został początkowo odsunięty od pracy, ponieważ zbyt dużo czasu spędzał, uprawiając jogę oraz uczęszczając na zajęcia z projektowania mody. Jak można się domyślić, nie był wymarzonym partnerem do tworzenia szybko rosnącego biznesu i medium, jakim stał się Twitter. W książce Biltona był daleki od wizjonerskiego lidera, przedstawiany jako nadgorliwy dyletant, który czasami chciałby rzucić wszystko i szyć ubrania, a nie rozwijać serwis internetowy. Jego kierowanie Twitterem jest przedstawione jako totalna katastrofa. Jack był małostkowy, kierował się swoim wybujałym ego i małostkami. Miał wychodzić z biura, żeby pospacerować albo pójść na zajęcia plastyczne, podczas gdy wszyscy inni pracowali w pocie czoła nad awariami technicznymi, jakimi był nękany Twitter w początkach swojego istnienia. Poza tym słabo się komunikował.

Czytając taki opis CEO, można zrozumieć, dlaczego w 2008 r. tyle osób domagało się jego ustąpienia. Jednak w 2015 r. akcjonariusze nie mieli wyjścia. Musieli prosić Dorseya o pomoc, aby ratować źle radzącego sobie na rynku Twittera. Dorsey wrócił w blasku zwycięzcy – nie tylko odzyskał władzę, ale jego druga spółka Square właśnie złożyła papiery pozwalające jej na giełdowy debiut. Tym samym Dorsey udowodnił, że umie tworzyć i zarządzać biznesem. Pozwolono mu zatem na piastowanie obu stanowisk i Dorsey był jedynym CEO dwóch spółek publicznych, których wartość rynkowa przekraczała 5 mld dol.