ichael żył w świecie dostatnio, a bywały czasy, że uważano go za mistrza i najlepszego stratega w krainie. Był raczej samolubny i z nikim w konszachty nie wchodził. Miał innych za głupszych od siebie, a swój sposób życia uważał za najdoskonalszy z możliwych. Ale jak to (nie tylko zresztą) w bajkach bywa, na krainę przyszły plagi. Na Michaela zresztą też. A to mrówki, kompletnie dla Michaela niejadalne, z właściwą sobie mocą, którą daje masa i umiejętność współpracy, zaatakowały krainę. A to za sprawą zmiennego klimatu wyginęły mączniki – ulubiony przysmak Michaela, bez którego nie mógł się obejść. Po roku było widać, że Michael ginie i musi coś zrobić, bo już i hibernacja, i ograniczanie potrzeb żywieniowych okazywały się niewystarczające do przetrwania. Pomyślał Michael: udam się za rzekę. Tam nędzę będzie mi łatwiej przetrwać. Tam w nowym otoczeniu rozpocznę nowe życie. Nie będę już więcej taki samolubny i zacznę z innymi współpracować – będzie mi łatwiej.
Ale jak to zrobić? Wszak skorpiony nie pływają. Muszę kogoś poprosić, aby przeniósł mnie na swoim karku na drugi brzeg. Ale kto się zgodzi wziąć jadowitego skorpiona na grzbiet? Tylko jakiś desperat lub naiwniak wierzący w możliwość zmiany natury skorpionów. Dreptał więc Michael od jednego zwierzaka do drugiego, tłumacząc, o co mu chodzi i że jest już innym stworzeniem niż to, za które się go powszechnie uważa. Obmyślił nawet odpowiedni marketing pod hasłem, że teraz współpraca jest najważniejsza, że w grupie każdy jest silniejszy niż w pojedynkę, że on ma jeszcze wiele siły i pomysłów na szczęśliwe życie dla siebie i innych. Niech tylko znajdzie się na drugim brzegu!
Ostatecznie młoda gazela (nazwijmy ją z afrykańska – Biznesu) pomyślała: ok, może Michael nie jest taki groźny, a ja i tak przed nadchodzącą porą suchą muszę migrować na północ, za rzekę. Biznesu zgodziła się wziąć Michaela na kark i popłynęli. Na środku rzeki Michael nie wytrzymał. Podniósł swój kolec jadowy w górę. Biznesu zamarła ze strachu, a Michael… Dalsze losy skorpiona i gazeli wszyscy znają. A ponieważ imię bohatera naszej bajki nie jest przypadkowe, prawdziwy przebieg wydarzeń z Michaelem w roli głównej poznamy niechybnie w roku 2014.
Zobaczymy, czy Michael będzie w stanie przełamać swój odwieczny paradygmat i kanon, na którym zbudował wielką światową firmę – robienie biznesu „direct”. Czy znajdzie duże grono partnerów gotowych zaryzykować, aby z nim wchodzić w relacje (zwłaszcza na rynkach globalnych)? Zobaczymy, czy przemiana Michaela jest autentyczna, czy ma tylko taktyczny charakter: na chwilę, na przeczekanie. Czy polski wzorzec (gdzie tylko relatywnie mała część biznesu od zawsze była robiona bezpośrednio) ma szansę na rozpowszechnienie w świecie, czy odwrotnie: do Polski dotrą reperkusje perturbacji, których Michael doznaje w swym rodzimym kraju. Czy wreszcie Michael ma naprawdę jakieś nowe pomysły na dalszy rozwój firmy w aktualnych uwarunkowaniach finansowych i rynkowych? Czy ma pomysły nie tylko na rozwój kanału, ale też na produkty, aby w innowacyjny i konkurencyjny sposób zaspokajać potrzeby klientów. Pożyjemy – zobaczymy.
Michaelowi, jego firmie oraz wszystkim polskim resellerom życzę udanego roku 2014. Na szczęście wierzących w bajki (niezależnie od tego, kto je opowiada) w naszym kraju jest raczej mało.

 

Autor od
1996 r. do lutego 2012 pełnił funkcję dyrektora zarządzającego Tech Data
Polska.