W tytule tego felietonu zdecydowałem się użyć języka francuskiego – języka, którego kompletnie nie znam i przyznam, nie za bardzo lubię. Zrobiłem to w opozycji do powszechnej dominacji języka angielskiego, w którym tytuł brzmieć by musiał „Polish love”, od czego tylko krok do „polish love”, czyli miłości wypolerowanej. A to mogłoby skutkować tym, że co druga z osób zazwyczaj otwierających w magazynie CRN mój tekst, tym razem by tego nie zrobiła. Czyli jest to nic innego, jak chwyt marketingowy z mojej strony obliczony na przyciągnięcie większej liczby czytelników. A może czytelniczek? Wiadomo wszak powszechnie, że jak o miłości, to tylko po francusku.

I jeszcze drugie wyjaśnienie. Tytułowa miłość w moim felietonie reprezentować będzie poza samą sobą inne silne i pozytywne uczucia, jak zaangażowanie, odpowiedzialność za innych, bezinteresowność, altruizm etc. O nich chcę pisać właśnie teraz, gdy wydaje się, że po pierwsze świat zwariował i nie te wartości są postrzegane jako najlepsze i oczekiwane, jako najistotniejsze. Po drugie, ich brak w przestrzeni publicznej, zarówno w obszarze polityki, biznesu, jak i relacji międzyludzkich jest wedle mnie przyczyną aktualnego wzburzenia, niepewności, czy wręcz strachu, które odczuwamy wszyscy.

Inspiracją do poruszenia tego tematu było wystąpienie p. Tuska na konwencji ruchu Inicjatywa Polska. Przemowa ta w czasie zbiegła się z oskarżeniem jego syna o wzięcie łapówki od handlujących rosyjskim węglem i sprzedających Rosjanom polskie tajemnice. Tusk postawił w niej śmiałą tezę, że bardzo górnolotnie mówiąc, aktualna kampania przed następnymi wyborami jest prowadzona jako starcie dwóch potężnych żywiołów: Miłości i Nienawiści. Kto reprezentuje wedle niego który, nie muszę chyba wyjaśniać. A także, że wbrew przekonaniom sił nienawiści co do tego, że trzeba atakować tych, których przeciwnik kocha, bo to jest najsłabszy element, jest dokładnie na odwrót. To znaczy, że liczenie na to, że miłość, w tym przypadku ojca do syna, zaowocuje, gdy będzie zaatakowana, największymi stratami po stronie napadniętego, jest błędem. De facto jest odwrotnie, o czym pisał św. Paweł w liście do Koryntian, a który to passus tak często można usłyszeć podczas ceremonii zaślubin.

Z tej okazji popatrzyłem, jak to jest z praktykowaniem miłości i innych cech kardynalnych oraz naruszeń dekalogu przez polityków reprezentujących siły Miłości i Nienawiści. Mam pobieżne, ale niezachwiane wrażenie, że im komu bliżej do ołtarza w sensie przenośnym, czyli daje się spotkać w Toruniu w okolicach kontrolowanych przez „ojca dyrektora”, im komu bliżej do katedry oliwskiej (jeszcze niedawno) lub katedry wawelskiej (na nowo i ciągle), to mu dalej od imperatywu miłości, tablic mojżeszowych czy owoców Ducha Świętego.

Słuchać hadko (jak mówili nasi przodkowie) o tych, co unieważniają swoje katolickie małżeństwa po 20 latach pożycia. O tych, które nie wiadomo z kim i który raz są zamężne, a kto jest ojcem ich córek. O tych, co są karani za przemoc w rodzinie, albo o tych, co ciągną za samochodem na linie uwiązanego żywego psa. Dziwne jest to, że wśród nich nie obowiązuje polityczny rozkład równomierny, czyli że są rozrzuceni jednakowo gęsto we wszystkich partiach. Ciekawe, że skupiają się w swojej większości wokół jednego ośrodka. I jest to ośrodek, który nie emanuje jakąś wielką miłością rodzinną, jacyś bliźni jawią się dla niego jako mordy zdradzieckie i podli ludzie (bo czym jest „gorszy sort” i kim są podli ludzie). Nawet prawa słabszych – kobiet i zwierząt – też nie cieszą się w nim wielką estymą.

Może więc Tusk ma rację z tym podziałem na siły Miłości i Nienawiści? Może odwrotnie niż w fizyce, cząsteczki o tym samym ładunku się nie odpychają, a przyciągają? Może tu bardziej potwierdzają się prawdy i przysłowia ludowe, jak „szuka swój swego”, albo „jak wpadłeś we wrony to kracz jak i one” i inne typu „kruk krukowi oka nie wykole”?

Zapytać ktoś może, po co o tym piszę? Czy już całkowicie mnie pogięło i nie mogę uciec od polityki? Przecież to czasopismo biznesu IT i inny ktoś może zapytać, czy to ma w ogóle jakieś znaczenie, jakie polityk reprezentuje wartości emocjonalne, rodzinne, etyczne, jeśli jest skuteczny, potrafi utrzymać władzę i wywołuje u innych strach? A może właśnie postawa moralna ma znaczenie dla innych sfer naszego bytowania, jak zarządzanie, dowodzenie, rozwój i efektywność? Odpowiadam, że jestem przekonany i głęboko wierzę oraz mówi mi to moje doświadczenie, że ma i to wielkie.