Przedsiębiorstwa, za sprawą nowych regulacji unijnych, po raz kolejny stają przed szeregiem wyzwań. Dla wielu firm – głównie dużych korporacji – zrównoważony rozwój staje się integralną częścią ich strategii biznesowych i inwestycyjnych. Dla małych firm raportowanie to ogromne koszty, które starają się obejść, korzystając chociażby z AI. Jaka czeka nas przyszłość z ESG (Environmental, Social, Governance)? Czy z nowymi pomysłami UE powinniśmy walczyć, czy też cieszyć z ich wprowadzenia, bo – jak mówił jeden z uczestników debaty zorganizowanej przez Warsaw Enterprise Institute – bez ESG istnienie przyszłych pokoleń, a na pewno warunki, w jakich będą żyły na naszej planecie, stoją pod poważnym znakiem zapytania?

WEI przeprowadziło sondę wśród trzydziestu jeden polskich ekonomistów i ekspertów w zakresie nauk o zarządzaniu, którzy reprezentują świat akademicki, think-tanki, organizacje pozarządowe czy branżę doradczą. Zapytano ich o to, czy należy firmom narzucać obowiązek raportowania ESG, czy wpływa ono na rozwiązywanie problemów społecznych i środowiskowych oraz czy należy narzucić regulacyjnie firmom obowiązek realizacji innych celów niż maksymalizacja zysku. 

Świetlica Wolności: czas na dyskusję

Wyniki sondy pokazały, że środowisko ekonomistów jest w powyższych kwestiach bardzo podzielone. Podobnie było zresztą podczas debaty, która odbyła się w prowadzonej przez WEI Świetlicy Wolności w Warszawie. W Okrągłym Stole udział wzięło aż 16 ekonomistów i przedsiębiorców z całej Polski.

– Niedawno Rada Międzynarodowych Standardów Zrównoważonego Rozwoju opublikowała pierwsze standardy dotyczące raportowania ESG. Z uwagi na to, że jest to współpraca na poziomie globalnym, nie będą one w żaden sposób obowiązkowe dla przedsiębiorstw, ale niewątpliwie będą wpływać na to, w jakim kierunku pójdą regulacje w różnych krajach na świecie, zwłaszcza tych spoza UE – podkreślił na samym początku Damian Olko, członek Rady Towarzystwa Ekonomistów Polskich.

W przypadku krajów UE, blisko 50 tysięcy firm będzie mieć obowiązek raportowania ESG na mocy dyrektywy CSRD i Europejskich Standardów Raportowania Zrównoważonego Rozwoju (ESRS). Damian Olko zaznaczył, że wiele firm będzie musiało raportować nie tylko to, jak zmiany klimatu i inne zagrożenia mogą wpływać na ich działalność, ale będą musiały informować też o tym, jak one wpływają na klimat (tzw. double materiality).

– Trzeba zadać sobie pytanie, kto będzie beneficjentem i czy na pewno będą to przedsiębiorstwa. Otwiera się ogromny rynek doradztwa consultingowego w ramach ESG i audytu, a inicjatorami dyskusji i „namawiaczami” do ESG są według mnie te dwa sektory doradztwa biznesowego i audytu, które w krótkim okresie będą beneficjentami wdrożenia raportowania ESG – podkreśla prof. dr hab. Waldemar Rogowski.

Część specjalistów podkreśla ponadto, że aktualny system raportowania ESG nie stwarza możliwości obiektywnego porównywania danych zawartych w raportach.

– Są agencje podające ratingi ESG firm, ale ratingi te różnią się metodyką, a dostęp do tych danych kosztuje – dodaje prof. dr hab. Monika Wieczorek-Kosmala.

Warto w tym kontekście przypomnieć wyliczenia WEI, z których wynika, że koszty raportowania ESG wyniosą dla polskiej gospodarki od 1 do 2,5 mld zł. Jednorazowe koszty dostosowania się do przepisów przez MŚP instytut oszacował aż na 1,4 mld zł! (czytaj „ESG: tanio nie będzie”).

Nie liczy się już tylko zysk

ESG, czyli spojrzenie na zarządzanie w aspektach środowiskowych, społecznych i korporacyjnych wciąż jest obszarem niezbyt dobrze poznanym, co związane jest z podejściem do roli biznesu w społeczeństwie. Wiele przedsiębiorstw wciąż przyjmuje, że dla właścicieli liczy się tylko maksymalizacja zysku w krótkim okresie, natomiast okazuje się, że firmy coraz częściej od tego odchodzą.

– Dziś patrzymy na czynniki, które tworzą wartość firmy, w szczególności na te niematerialne. To bardzo ważne i wymaga pewnej zmiany w świadomości społecznej. W standardowym kanonie ekonomii głównego nurtu istotna jest maksymalizacja zysku w krótkim okresie, co z punktu widzenia ekonomii neoklasycznej tożsame jest w długim okresie z maksymalizacją wartości firmy. W rzeczywistości jednak tak nie jest, ponieważ pogoń za zyskiem w krótkim okresie prowadzi do ograniczania innowacji, co w długim okresie ogranicza wielkość produkcji i zatrudnienia. Mamy więc szereg różnych kwestii, które trzeba poruszyć – uważa prof. dr hab. Andrzej Cieślik z Uniwersytetu Warszawskiego.

Jedną ze wspomnianych kwestii jest wynagradzanie managerów za osiągane zyski w krótkim okresie. W krajach zachodnich odchodzi się od tego na rzecz rozwiązań promujących myślenie długookresowe.

– Czy zatem gospodarka europejska straci na konkurencyjności w stosunku do gospodarek, które tego typu regulacji nie będą wprowadzać? Każde regulacje są kosztowne, natomiast Unia Europejska może sobie na to pozwolić, będąc największym jednolitym rynkiem na świecie. Widzę regulacje, które są wprawdzie niedoskonałe, ale od czegoś trzeba zacząć, by później wprowadzać na bazie tego dalsze poprawki – dodaje prof. Cieślik.

Z kolei zdaniem Sławomira Horbaczewskiego ze Stowarzyszenia Emitentów Giełdowych podejście ESG to nic nowego. Mamy z nim do czynienia od bardzo dawna, tylko w różnych postaciach. Zwiększyła się natomiast presja regulacyjna. 

– Choć samo pojęcie ESG zostało wprowadzone niedawno, to cała ta koncepcja funkcjonuje już od jakiegoś czasu. Pojęcie to zostało tak nazwane i obudowane uciążliwymi regulacjami w ostatnich latach, choć jest kontynuacją funkcjonującej co najmniej od 1963 r. idei interesariuszy – stakeholders oraz ewidentnym antidotum na short-termism panoszący się na rynku co najmniej od końca ubiegłego wieku. Pozytywnym przykładem jest raport zintegrowany „Żabki”, publikowany z własnej inicjatywy przez tę sieć handlową już od pięciu lat. To świetny dowód na to, że można to doskonale robić bez biurokratycznej obudowy – mówi Kamil Sobolewski, główny ekonomista Pracodawców RP.

W podobnym tonie wypowiadał się prof. dr hab. Tomasz Rostkowski z SGH. Jego zdaniem pomysł ESG od początku do końca jest błędem, który zastąpił rewelacyjną i istniejącą już od dawna koncepcję „3P”, czyli People and Planet and Profit.

– Naprawdę nie potrzebujemy tego, by jacyś eurokraci wymyślali nam nowe rozporządzenia, ważne jest bowiem konsekwentne stosowanie zasad ekonomii – podkreśla prof. Rostkowski.

O kwestii maksymalizacji zysku mówił także Robert Tarnowski, PR&Public Affairs Manager w Glovo. Przyznał, że ten hiszpański startup z branży kurierskiej bardzo dużo w ten obszar inwestował, tylko że „w sposób głupi i mało perspektywiczny”. Inwestycje obejmowały projekty niezwiązane z firmowym core businessem, a równolegle offsetowano emisje dwutlenku węgla. Generalnie, zarząd skupiał się na tym, żeby Glovo było neutralne klimatycznie.

– Potem pojawił się kryzys i w całym świecie startupowym zaczęto patrzeć na to, czy biznes przynosi zyski. Przejęła nas też niemiecka firma Delivery Hero i nasze podejście do sustainability development się zmieniło. Nie porzuciliśmy co prawda ESG, ale zaczęliśmy myśleć, jak realnie połączyć to z biznesem, tak aby zrównoważony rozwój wpływał pozytywnie na wyniki biznesowe – mówi Robert Tarnowski.

Okazało się, że dzięki przeniesieniu kurierów z aut spalinowych na rowery czy rowery elektryczne są oni w stanie dostarczać dwa, a może nawet trzy zamówienia dziennie więcej.

– To korzyść finansowa zarówno dla kuriera, jak i dla Glovo. Zyskuje także planeta – dodaje Robert Tarnowski.