Według IAB opinia o Internecie jako miejscu dla frustratów jest niesprawiedliwa i krzywdząca. Związek powołuje się na badania Marka Troszyńskiego z Collegium Civitas, które wykazują, że 0,86 proc. wypowiedzi zamieszczonych w sieci wykracza poza ogólnie przyjęte normy. Podkreśla, że marginalna liczba występków nie może rzutować na opinię o całym medium.

IAB nie zgadza się z propozycjami przeniesienia odpowiedzialności za publikowane treści na odbiorców usług. Według związku wdrożenie takiego pomysłu wpłynie negatywnie m.in. na swobodę działalności gospodarczej. IAB zwraca uwagę, że moderacja wszystkich wypowiedzi jest niemożliwa. Powołano się na przykład portalu nk.pl (Nasza Klasa), gdzie codziennie przybywa 14 mln komentarzy. – Gdyby właściciel chciał zatrudnić wystarczającą liczbę moderatorów, by każdy z nich mógł poświęcić 1 minutę na zweryfikowanie, czy wiadomość nie narusza dóbr osobistych, musiałby zatrudnić 41 tys. osób – wylicza IAB.

Związek przypomina, że za treści zamieszczone w sieci odpowiada internauta. – O odpowiedzialności administratora można mówić wtedy, kiedy zostanie mu udowodnione, że wiedział o bezprawnym charakterze wpisów i mimo to ich nie zablokował – przypomina IAB.  Zdaniem związku w razie naruszenia przepisów nie ma problemu z egzekucją prawa, ponieważ Internet umożliwia dotarcie do osób zamieszczających komentarze. 

IAB popiera projekt nowelizacji ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną, przygotowywany przez MSWiA. Jedną z nowości jest wprowadzenie do polskiego porządku prawnego procedury „notice and takedown”. Polega ona na umożliwieniu użytkownikom zgłaszania administratorom treści, które ich zdaniem są niezgodne z prawem. – Dzięki niej łatwiejsze będzie wykrywanie nadużyć, a użytkownicy będą mieli pewność, że wpisy naruszające prawo zostaną szybko usunięte