Pracodawca będzie musiał zapewnić zdalnemu pracownikowi materiały i narzędzia pracy, pokryć koszty związane z ich instalacją i serwisem, koszty energii elektrycznej i usług telekomunikacyjnych. Firma ma także zadbać o pomoc techniczną i szkolenia – według projektu zmian w kodeksie pracy.

Pracownik w home office będzie mógł korzystać również z własnego sprzętu, ale takiej sytuacji przysługuje mu ekwiwalent pieniężny.

Szef może wpaść z kontrolą

Według projektu pracodawca uzyska prawo do kontroli, czy pracownik wykonuje pracę zdalną, w tym jest także, uwaga, sprawdzenie przestrzegania procedur ochrony danych osobowych – na zasadach określonych np. regulaminie, poleceniu albo w porozumieniu zawartym z pracownikiem.

Obecnie praca zdalna jest wspomniana w jednym przepisie ustawy covidowej (mówi o tym, że pracodawca może pracownika skierować do wykonywania takiej pracy).

Nieuregulowane pozostają takie kwestie jak problem sprzętu, kosztów internetu i prądu, ale też przestrzeganie poufności i bezpieczeństwa informacji. Jednak proponowana nowelizacja nadal może okazać się niewystarczająca, zwłaszcza w kwestii ochrony cyfrowej. Jak zauważają eksperci, polski kodeks pracy jest niedostosowany do współczesnych modeli zatrudnienia.

„Przede wszystkim należałoby unowocześnić formy współpracy czy komunikacji pracodawcy z pracownikiem. Jest wiele przepisów w kodeksie pracy, które wymagają dokumentów w pisemnej formie, a to z kolei wymaga, żeby pracownik posiadał elektroniczny podpis kwalifikowany, co jest rzadkością” – zauważa Karolina Schiffter, adwokat i partner w kancelarii PCS Littler.

Na nowe regulacje trzeba będzie jednak poczekać. Według projektu znowelizowany kodeks pracy miałby zacząć obowiązywać w trzy miesiące po odwołaniu stanu epidemii.

Źródło: Newseria Biznes