Zatem drogi obywatelu, oprócz smartfona noś też plastikowy dowód osobisty, a szczególnie jak jedziesz za granicę, bo nigdzie poza Polską aplikacji mObywatel nie uznają. A można by na przykład na początku porozumieć się z Estonią, aby na zasadach wzajemności akceptować elektroniczne dokumenty tożsamości. Oni mają podobne rozwiązanie w telefonie z wykorzystaniem karty SIM.

Podobnie Rada Ministrów może wskazywać w rozporządzeniu zakres danych (zgodnie z art. 52 Konstytucji powinno to być opracowane na podstawie ustawy) i rejestry teleinformatyczne, które mogą być podłączone do tej aplikacji. W tej ustawie już wskazano zakres danych z rejestrów legitymacji uczniów, studentów oraz nauczycieli, lekarzy, dentystów, a także posłów i senatorów (w poprawkach zażyczyli sobie też wydania karty z tworzywa sztucznego!). Określono również możliwość zdefiniowania usług e-Urzędu Skarbowego dostępnych z tej aplikacji. Uff, robi się tłoczno w aplikacji mObywatel…

Omawiana ustawa jednocześnie nowelizuje ustawę o prawie jazdy i o kierujących pojazdami. Wprowadza ona pojęcie tymczasowego prawa jazdy, które można uzyskać natychmiast po zdaniu egzaminu, poprzez wprowadzenie go do aplikacji mObywatel z odpowiednimi danymi. Po wyjściu z WORD-a można wsiąść do bryki i gaz do dechy. Jest ono jednak ważne tylko 30 dni, gdyż w tym czasie należy wyrobić sobie stałe prawo jazdy w plastiku. A to można obecnie wprowadzić do aplikacji mObywatel, co ciekawsze ze zdjęciem z dowodu osobistego. Jak wiadomo, obecnie nie musimy już wozić ze sobą prawa jazdy (plastikowego czy elektronicznego), bo policja może to sprawdzić w swoim systemie (czasem ich system ma dane inne od danych w CEPiK-u). No to po co nam to prawo jazdy w plastiku, a szczególnie po co mamy go wszyscy wymieniać na nowe w najbliższych latach? Może tylko niech ci wyjeżdżający za granicę wyrobią sobie to plastikowe.

Czy rozumiecie te kombinacje administracji, o co tutaj chodzi – czy może tylko o zebranie opłat za czynności urzędowe? Przykładowo wydział komunikacji na Mokotowie jest w takim samym stanie jak był za czasów rejestracji naszego pierwszego „malucha” (fiata 126p) w 1976 roku. Na urzędowych biurkach pojawiły się komputery z drukarkami, ale archiwum papierowe dalej znajduje się w piwnicy, do której urzędnicy wędrują po dokumenty, bo są ważniejsze od zapisów w CEPiK-u.

Czy po podpisaniu tej ustawy moja wiara w bezpieczeństwo powszechnego użytkowania aplikacji mObywatel wzrośnie? Oczywiście rozwój informatyzacji zawsze mnie cieszy. Jednak wobec dość częstych utrat smarfonów trzymanych w ręku lub tylnej kieszeni – jestem zaniepokojony brakiem możliwości zidentyfikowania tożsamości w sytuacji krytycznej. A jeszcze weźmy pod uwagę, że właściciel tegoż smartfona z wielu powodów – zemdlenia, upojenia, bez okularów – nie jest w stanie wpisać hasła w takiej sytuacji, to nawet policja czy ratownicy nie mogą się dowiedzieć, kto zacz.

Dalej jestem sceptyczny wobec powszechności użytkowania aplikacji mObywatel, ale chylę czoła przed tymi z Was, którzy używają tej aplikacji z pewną wyższością nad „plastikowcami”. A że apkomania kwitnie, bo nawet na 2-dniową konferencję uczestnicy powinni ściągnąć odpowiednią apkę, to dlaczego nie promować mObywatela?

Wacław Iszkowski  

Autor w latach 1993–2016 był prezesem Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Pracował też w firmach: Oracle, DEC Polska, 2SI, EDS Poland, TP Internet. Obecnie jest senior konsultantem przemysłu teleinformatycznego.