Skąd te spadki?

W miarę jak recesja przetacza się przez biznes, firmy gorączkowo szukają sposobów na obniżenie kosztów. Ta niepewna sytuacja może spowodować, że Zoom zostanie wyparty przez konkurencyjne usługi. Jednocześnie coraz mniej osób spotyka się na spotkaniach wideo, aby oderwać się od pandemicznej rzeczywistości. Stąd firma coraz bardziej skupia się na klientach biznesowych. Tu pojawia się spory problem: Microsoft Teams, główny rywal Zooma, po cichu zgromadził ponad 270 mln użytkowników (dane z początku 2022 r.).

Warto przy tym zwrócić uwagę na fakt, że pandemiczny sukces Zooma tkwił w jego prostocie i przystępności cenowej. Z platformy można korzystać bezpłatnie, o ile połączenia wideo między użytkownikami nie przekraczają 40 minut. Jednocześnie do każdego spotkania może dołączyć do 100 uczestników. Jednak konkurenci, tacy jak Google Meet i Skype, oferują bezpłatne połączenia o dłuższym czasie trwania, co zmniejsza przewagę chińskiej aplikacji. Eksperci uważają, że firmie brakuje zatem obecnie przewagi konkurencyjnej, która pozwala jej osiągać dobre wyniki.

Zwłaszcza że na przykład z systemu Windows 10 korzysta ponad 1 miliard urządzeń miesięcznie, a Microsoft dodał przycisk Meet Now, aby ludzie mogli szybko dołączyć do spotkania online. W dodatku Microsoft Teams jest już zawarty w pakiecie Microsoft 365, który daje użytkownikom dostęp do Worda, Excela czy Power Pointa. To ogromna przewaga biznesowa. Podobne rozwiązania oferuje Google, a do tego dodajmy AI, nad którym obie spółki intensywnie pracują. W tym wyścigu Zoom został daleko w tyle.

Co więcej, w branżę rozwiązań ułatwiających produktywność i spotkania online wchodzi coraz więcej nowych startupów. Na rynku robi się coraz ciaśniej i o wyborze tej czy innej marki może decydować niższy koszt użycia. Co więcej, skojarzenia z Zoomem nie są wyłącznie pozytywne. Podczas pandemii pojawiło się zjawisko tzw. „zmęczenia Zoomem”, spowodowane dziwnymi, psychologicznymi skutkami długotrwałej komunikacji wideo i obserwacji własnej twarzy przez wiele godzin dziennie. Do tego doszedł „Zoom Bombing”, gdzie osoby z zewnątrz umyślnie przeszkadzają uczestnikom spotkań, często wykorzystując obraźliwe treści. Z tego też powodu Zoom spotkał się z falą krytyki za niewystarczającą ochronę prywatności swoich użytkowników.

Walka o wzrosty

Firma zdaje sobie sprawę z konieczności zmiany oferty. Pod koniec 2022 r. ogłosiła plany włączenia mejli i kalendarza do swojej platformy oraz wdrożenia chatbota AIT do rozwiązywania problemów klientów. Kilka miesięcy temu zaprezentowano też nową opcję Zoom Spots, dla zespołów działających w trybie hybrydowym. Nowy „ficzer” ma dać iluzję „pracy obok” w biurze (takie niekończące się spotkania, do których pracownicy mogą swobodnie dołączać). „Można się rozejrzeć wokół, zobaczyć kto jest w biurze i rozpocząć konwersację bez konieczności wcześniejszego ustawiania terminu spotkania” – zachęcał Eric Yuan. Według niektórych komentatorów, wygląda to na dodatkową możliwość kontroli pracownika przez pracodawcę, a nie metodę zwiększenia produktywności…

Fala zwolnień obnażyła jeszcze jeden smutny fakt – Zoom podczas pandemii został wyraźnie przewartościowany i to, co widzimy obecnie to korekta, z którą boryka się nie tylko ta korporacja. W efekcie przyszłość Zooma wygląda niepewnie. Chociaż dalej notuje wzrosty, to zmaga się z coraz większą konkurencją, która oferuje ten sam lub szerszy zakres usług, podczas gdy coraz mniej osób spędza cały dzień przed komputerem, pracując.

Niemniej, zależność użytkowników od Zooma się nie skończyła. Ich platforma pozostaje topową platformą do spotkań online, właśnie przez swoją prostotę użytkowania. Lecz, aby wrócić do wzrostów z 2020, czy 2021 r., firma musi wzbogacić ofertę i zaproponować rozbudowane rozwiązania do pracy. Tylko wtedy będzie w stanie konkurować na tym polu z największymi, a przynajmniej częściowo utrzymać swoją część tortu.

Maciej Marek Maciej Marek  

Współautor newslettera „Technofobia” o wpływie technologii na życie i biznes.