W końcu maja 2009 r. doszło do tego, czego rynek spodziewał się już od dawna – Pronox złożył wniosek o upadłość z możliwością zawarcia układu z wierzycielami. Do tej pory (na początku lipca 2009 r.) katowicki sąd podjął tylko decyzję o ustanowieniu dla firmy tymczasowego nadzorcy sądowego. Nie wiadomo dokładnie, co dzieje się w spółce. Maciej Sosiński, większościowy udziałowiec, od końca kwietnia 2009 r. również prezes firmy, odmawia udzielenia szczegółowych informacji. Tłumaczy, że woli zachować ostrożność, by jej nie zaszkodzić.

Nie mogę komentować sprawy do momentu otwarcia postępowania upadłościowego – usłyszeliśmy od szefa Pronoksu.

Udało nam się jedynie ustalić, że dystrybutor w tej chwili wyprzedaje to, co miał w magazynie. Oferta jest więc dość ograniczona – jak mówi Maciej Sosiński – bo firma nie dokonuje nowych zakupów. Zarząd zapewnia, że serwis produktów, które resellerzy nabyli w Pronoksie, będzie prowadzony „do końca”, a prezes podkreśla, że według jego informacji dostawcy realizują gwarancje na bieżąco. Niektórzy producenci postanowili zaś wziąć sprawy w swoje ręce. Gigabyte podał, że od 1 lipca przejmuje serwis swoich produktów od Pronoksu i powierza go Komputronikowi.

Z nieoficjalnych informacji, jakie udało nam się uzyskać, wynika, że serwis ma działać co najmniej do końca bieżącego roku. Jednak resellerzy, którzy muszą z niego skorzystać, powinni uzbroić się w cierpliwość, gdyż załatwianie reklamacji w Pronoksie nie przebiega tak sprawnie jak przed redukcją personelu.

Milionowe
straty

Powód złożenia przez Pronox wniosku o upadłość jest prosty: zamknął 2008 r. stratą w wysokości ponad 32 mln zł. W I kwartale 2009 r. nadal znajdował się grubo pod kreską, bo stracił blisko 12,5 mln zł (w tym samym okresie 2008 r. wypracował 300 tys. zł zysku).

„Zarząd podjął tę decyzję w związku z pogarszającą się sytuacją spółki” – napisano w komunikacie wydanym tuż po zwróceniu się do sądu, by orzekł upadłość. – „Na dzień złożenia niniejszego wniosku spółka nie reguluje swoich wymagalnych zobowiązań pieniężnych. Suma niewykonanych terminowo zobowiązań pieniężnych przekracza 10 proc. wartości bilansowej majątku Pronox Technology”.

Zaraz po wystąpieniu przez Pronox o ogłoszenie bankructwa Dariusz Smagorowicz, wiceprezes zarządu spółki, przekonywał „Parkiet”, że istnieje plan naprawczy firmy. Miał on polegać na ograniczeniu importu towarów z Azji, renegocjowaniu umów kredytowych z bankami, sprzedaży nieruchomości oraz zwolnieniu części pracowników. Natomiast Maciej Sosiński, powołany na stanowisko szefa zarządu w końcu kwietnia (po rezygnacji Artura Mrozika), w wypowiedzi dla PAP informował, że dąży do ułożenia się z wierzycielami. Propozycja Pronoksu miała polegać na umorzeniu połowy długów i rozłożeniu reszty płatności na 5 lat. Na początku lipca nie wiadomo było jeszcze, kiedy zostanie otwarte postępowanie upadłościowe, choć przedstawiciele spółki spodziewali się, że nastąpi to właśnie w tym czasie.

Dla CRN Polska mówi Andrzej Przybylo, prezes
zarządu AB.
KLIENCI SIĘ ROZEJDĄ

Po upadku każdej znaczącej firmy jej partnerzy
rozpraszają się po rynku, próbując
znaleźć najlepszych dostawców. Największe
szanse na pozyskanie tych partnerów mają
najwięksi dystrybutorzy o stabilnej pozycji.
Mimo że sytuacja na rynku nie jest najłatwiejsza,
nie obserwujemy u naszych partnerów istotnego
pogorszenia się płynności finansowej. Stale współpracujemy
z grupą ponad 12 tys. sprawdzonych przez lata firm partnerskich.
Moim zdaniem na kłopoty są narażone przede wszystkim
przedsiębiorstwa źle zarządzane. Elementami gwarantującymi
odporność na wahania popytowe są dzisiaj: niski
wskaźnik kosztów ogólnego zarządu i administracji (SGA),
dywersyfikacja portfela dystrybucyjnego oraz szeroka sieć
zweryfikowanych partnerów.

Za szeroko
i za bogato?

Jak doszło do tego, że Pronox pogrążył się w długach? Zarząd tłumaczył w swoim raporcie dotyczącym wyników sprzedaży w IV kwartale 2008 r., że okres ten był jednym z najtrudniejszych w działalności spółki. Przyczyną kłopotów miało być zaangażowanie firmy w transakcje związane z ryzykiem walutowym oparte na założeniu, że kurs złotówki pozostanie mocny.

Po podliczeniu strat za miniony rok szefowie przedsiębiorstwa wciąż usiłowali robić dobrą minę do złej gry. Zakładali, że uda się im wyprowadzić spółkę na prostą dzięki redukcji kosztów (m.in. przeniesieniu magazynu do nowego centrum logistycznego w Dąbrowie Górniczej i wycofaniu się ze sprzedaży nierentownych linii produktowych), a także innym niż dotąd sposobom finansowania (m.in. faktoringowi). Kolejne półrocze jednak pokazało, że zaordynowane przez szefów leki nie zadziałały, a pacjent słabnie w oczach.

Przeniesienie do nowoczesnego magazynu w Dąbrowie, w którym szefowie Pronoksu upatrywali sposobu na ratunek firmy, okazało się wręcz gwoździem do jej trumny. Dystrybutor zorganizował przeprowadzkę w najgorętszym dla branży okresie – pod koniec roku, w listopadzie 2008. Resellerzy i dystrybutorzy dziwili się temu posunięciu. Przedstawiciele Pronoksu przyznawali natomiast, że moment nie był najlepszy, ale ich zdaniem nie było innego wyjścia. Twierdzili, że nie mogą pozwolić sobie na to, by nowe centrum stało puste, podczas gdy koszt wynajmu starego magazynu obciąża budżet.

Z krążących opinii (choć nikt nie zdecydował się wypowiedzieć ich publicznie) można wywnioskować, że jedną z przyczyn niepowodzenia Pronoksu – oprócz spekulacji walutowych i źle wybranego momentu na przenosiny do nowo wybudowanego centrum logistycznego – były zbyt szeroko zakrojone inwestycje finansowane nie z własnych środków, lecz w dużej części z kredytów.

Pieniądze z emisji akcji dały nam nowe możliwości – przekonywał Artur Mrozik, ówczesny prezes zarządu Pronoksu w rozmowie z CRN Polska (patrz: „Między dystrybucją a sportem”, CRN 23/2007). – Dzięki nim otrzymaliśmy kredyt na budowę centrum produkcyjno-logistycznego w Dąbrowie Górniczej. Banki inaczej oceniają firmy, które są notowane na giełdzie. Jako jedna z nich jesteśmy postrzegani również przez dostawców i kontrahentów.

Szefowie przedsiębiorstwa wierzyli również, że różnicowanie działalności (produkcja komputerów i telewizorów, a także elektroniki użytkowej pod marką Easy Touch, świadczenie usług logistycznych) jest korzystne i rozwojowe dla grupy Pronox. Byli przekonani (a przynajmniej starali się robić takie wrażenie), że wybrali słuszną drogę nawet pod koniec 2008 r., gdy w Pronoksie nie działo się najlepiej. Pytaliśmy wtedy dystrybutorów o prognozy na rok 2009.

Dywersyfikacja działalności w grupie Pronox Technology jest jednym z najskuteczniejszych sposobów ochrony przed negatywnymi skutkami kryzysu – przekonywał Dariusz Smagorowicz, wiceszef spółki. – Dzięki dynamicznemu przyrostowi liczby nowych partnerów handlowych współpracujących ze spółką oraz konsekwentnemu dążeniu do obniżania kosztów działalności, jesteśmy przekonani, że 2009 r. będzie kolejnym dobrym okresem dla Pronoksu.

Na fali giełdy

Pronox zadebiutował na giełdzie w maju 2007 r. i pozyskał ze sprzedaży akcji 30 mln zł (czyli dokładnie tyle, ile stracił w 2008 r.). W 10 miesięcy później, kiedy na rynku zaczynało się mówić, że spółka nie jest w najlepszej kondycji, strategia zarządu nadal była w pełni akceptowana przez analityków giełdowych. W rankingu „Pulsu Biznesu”, którego wyniki opublikowano jesienią 2008 r., najwyżej spośród wszystkich dystrybutorów IT notowanych na giełdzie znalazł się… Pronox. Kryterium oceny stanowiły relacje z inwestorami i perspektywy rozwoju spółki. Gorzej wypadły między innymi: AB, Action, Komputronik, NTT System i Techmex. Analitycy najwyraźniej nie mieli nosa.

Warto zauważyć, że upadłość Pronoksu stanowi element większej układanki. Tuż przed złożeniem w sądzie wniosku jeden z udziałowców firmy, fundusz Secus Investment, zmniejszył swój pakiet akcji z blisko 8 proc. do 5,5 proc. W portfolio Secusa znajduje się firma Reporter (marka odzieży), która – podobnie jak Pronox – złożyła wniosek o upadłość. Pronox świadczył usługi logistyczne Reporterowi (sprowadzał ubrania z zakładów produkcyjnych w Azji i dostarczał do polskich sklepów).

Rana się zasklepi

Co oznacza upadłość Pronoksu dla polskiego rynku dystrybucji? Według Ireneusza Dąbrowskiego, prezesa zarządu Tech Daty, to przede wszystkim sygnał dla ubezpieczycieli, którzy mogą zaostrzać politykę dotyczącą ubezpieczania transakcji w branży IT.

Z pewnością na temat konsekwencji upadłości Pronoksu można powiedzieć jedno – ubezpieczyciele będą płacić ogromne odszkodowania firmom mającym należności w Pronoksie, przy czym na rynku mówi się o kwotach rzędu 20 mln zł – mówi twierdzi Tech Daty. – To drastycznie odbije się na przyszłych kosztach ubezpieczenia, a także może spowodować znaczącą utratę wiarygodności innych przedsiębiorstw i dalsze ograniczanie ubezpieczania należności. To bardzo dotknie branżę.

W opinii Ireneusza Dąbrowskiego bankructwo Pronoksu nie oznacza, że na rynku powstała nisza do wykorzystania przez innych przedsiębiorców.

Rynek nie znosi próżni i zabliźni się (o ile już tak się nie stało) błyskawicznie po zniknięciu katowickiego dystrybutora – mówi.