CRN:Czy dystrybucja IT schodzi w Pronoksie na dalszy plan?

Dariusz Smagorowicz: W żadnym wypadku. Utarło się, że jesteśmy jedynie dystrybutorem, gdyż od tego rzeczywiście zaczynaliśmy. Dystrybucja nadal wiele dla nas znaczy, ale działamy także w innych obszarach. Obecnie stanowimy grupę kapitałową, składającą się z kilku spółek specjalizujących się w różnych dziedzinach: przede wszystkim w logistyce i serwisie (ESM Logistics) oraz w produkcji (Easy Touch). Opinia, że oddalamy się od korzeni, może brać się stąd, że ostatnio mocno eksponowaliśmy w mediach działalność produkcyjną i logistyczną, w którą inwestujemy pieniądze pozyskane z giełdy. Niemniej na pewno z dystrybucją nie zamierzamy się rozstawać. To wciąż bardzo perspektywiczna działalność. Wydatki na informatykę w Polsce rosną. W ślad za nimi zwiększa się nasza sprzedaż. Możemy się pochwalić dwucyfrowym tempem wzrostu przychodów.

CRN: Inwestorów poprosiliście o pieniądze właśnie na logistykę i produkcję, a nie na dystrybucję. Zatem logistyka to wasze oczko w głowie.

Artur Mrozik: W dystrybucję inwestujemy własny kapitał. Gdyby nie giełda, nie byłoby to takie proste. Pieniądze z emisji dały nam nowe możliwości. Dzięki nim otrzymaliśmy kredyt na budowę centrum produkcyjno-logistycznego w Dąbrowie Górniczej. Banki inaczej oceniają firmy, które są notowane na giełdzie. Jako jedna z nich jesteśmy lepiej postrzegani również przez dostawców i kontrahentów.

CRN: W Dąbrowie Górniczej powstają na razie tylko telewizory LCD?

Artur Mrozik: Tak, ale linia produkcyjna jest przystosowana do montażu także innego sprzętu. Możemy go składać na zlecenie firm z Dalekiego Wschodu. Nie chodzi tylko o prosty montaż, ale również o produkcję podzespołów, np. obudów do odbiorników. Możemy wytwarzać urządzenia w całości na miejscu, w Europie, co daje azjatyckim partnerom wymierne korzyści.

CRN: Skąd przekonanie, że przedsiębiorcy z Azji będą zlecać wam montaż?

Dariusz Smagorowicz: Dalekowschodnim firmom zależy na europejskich rynkach, ale trudno im zorganizować dostawy z Chin do lokalnych sieci handlowych. Sklepy wielkopowierzchniowe mają wyznaczone tzw. okienka dostaw i trzeba niezwykle punktualnie dostarczyć towar. Na przykład kilka tysięcy sztuk towaru trzeba przywieźć określonego dnia, rozładować przy wyznaczonej rampie. Jest na to tylko 30 minut. Gdy dostawca się spóźni, musi czekać na następne „okienko”, które wypada np. za trzy tygodnie. Firmie działającej na miejscu łatwiej sprostać takim wymaganiom. Poza tym produkty sprzedawane w Europie muszą mieć dokumentację sporządzoną według zasad określonych w przepisach, w tym głównie oznaczenia i certyfikaty. Przykładem jest deklaracja zgodności CE. Kontrahenci z Azji będą zlecać nam montaż również po to, by nie płacić cła importowego.

CRN: Dlaczego wybraliście akurat Dąbrowę Górniczą?

Dariusz Smagorowicz: Jest dogodnie położona i w miarę łatwo znaleźć tam wykwalifikowanych pracowników. Równocześnie nasze centrum znajduje się o kilka kilometrów od węzła kolejowego w Sławkowie. Tory bieg-
ną stamtąd aż do Chin i Hongkongu. Liczymy, że już niedługo będziemy mogli, zamiast z morskiego, korzystać z transportu kolejowego, który jest tańszy i szybszy. Wtedy jeszcze lepiej wykorzystamy lokalizację Dąbrowy. Towar wysłany z Chin do Europy jedzie pociągiem 3 tygodnie. Transport morski trwa 4 – 6 tygodni. Na razie jednak połączenia kolejowego nie można uruchomić. Rosjanie i Niemcy zamierzają przejąć dużego polskiego operatora kolejowego. Sprawa powinna się rozstrzygnąć w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Wtedy euroterminal w Sławkowie ożyje. To pozwoli nam uzyskać przewagę nad innymi firmami logistycznymi.

CRN: Komu sprzedajecie telewizory wyprodukowane w Dąbrowie Górniczej?

Artur Mrozik: Trafiają one do odbiorców z całej Unii Europejskiej m.in. do brytyjskich sieci sklepów. Znajdują się w ofercie sklepu internetowego Amazon, w którym dostępnych jest około 60 produktów z naszej oferty. Sprzedajemy je pod naszymi markami lub pod markami sklepów, które zlecają nam produkcję sprzętu.

CRN: A produkty Easy Touch?

Dariusz Smagorowicz: Dostarczamy je do sieci sklepów w Europie. Już za chwilę znajdą się w chińskim Amazonie (będzie sprzedawał 60 produktów marki Easy Touch, podobnie jak ma to miejsce w Wielkiej Brytanii). Chcemy, by trafiły też do tradycyjnych sklepów w tym kraju. Niektórzy nie dowierzali nam, gdy mówiliśmy, że chcemy sprzedawać nasze produkty w Chinach. Teraz nie kryją zaskoczenia. Proszę znaleźć w Polsce drugą firmę, której udałoby się to co nam. Wszyscy mówią tylko o sprzedaży w Czechach, na Słowacji czy Ukrainie. My podeszliśmy do tematu zupełnie inaczej.

CRN: Jaka jest wartość sprzedaży produktów Easy Touch?

Dariusz Smagorowicz: W tym roku sięgnie 40 mln zł. W przyszłym roku będzie to 120 – 150 mln zł. By zrealizować plany, otworzyliśmy biura w Nowym Jorku i Moskwie. W ślad za tym idą nowe kontrakty. Chcemy, aby w 2008 r. udział naszych własnych marek w sprzedaży wzrósł do 25 proc.

CRN: Skąd się wziął pomysł na produkcję towarów pod własną marką?

Dariusz Smagorowicz: Kiedyś zwiedzałem jedną z chińskich fabryk. Oglądałem linie produkcyjne, na których powstawały produkty dla różnych firm: Asusa, Philipsa itp. Na jednej z linii montażowych składano urządzenia pod nieznaną mi marką. Wyglądały tak samo jak te sygnowane znakami towarowymi znanych producentów. Zapytałem, dla kogo je montują. Usłyszałem, że dla klienta z RPA. Pomyślałem sobie: przecież my moglibyśmy robić to samo co ten zleceniodawca z Afryki.

CRN: Nie tylko wy jeździliście do Chin i oglądaliście fabryki. Żaden inny dystrybutor nie wpadł na ten sam pomysł?

Dariusz Smagorowicz: To tak jak z gotowaniem. Wszyscy wiedzą, jak zrobić bigos, ale tylko niektórym kucharzom udaje się ugotować naprawdę smaczny. Proszę mi pokazać innego dystrybutora, który jest tak dobrze przygotowany do produkcji elektroniki pod własną marką. Takiego, który miałby w Shenzhen włas-
ne biuro zatrudniające dwudziestu doskonale wykształconych i dobrze wyszkolonych we współpracy z Europejczykami Chińczyków. Produkujemy w sumie 475 urządzeń pod marką Easy Touch. Musimy koordynować pracę w 50 fabrykach.

CRN: Konkurencja na rynku elektroniki jest zabójcza.

Dariusz Smagorowicz: Tak, ale sam rynek jest bardzo chłonny. Trzeba tylko dysponować właściwymi kanałami sprzedaży.

CRN: Wy je macie, bo korzystacie z chińskich kontaktów?

Dariusz Smagorowicz: Nie zdradzę szczegółów.

CRN: Ile urządzeń może zejść z linii montażowej w Dąbrowie Górniczej?

Artur Mrozik: Obecnie ok. 800 tys. rocznie. Chcemy, żeby w przyszłości liczba ta zwiększyła się do 2 mln telewizorów LCD.

CRN: Myślicie o wprowadzeniu na rynek kolejnej marki?

Dariusz Smagorowicz: Na razie nie. Wypromowanie nowej marki to duże przedsięwzięcie. Wymaga nakładów finansowych, jest także trudne pod względem organizacyjnym.

CRN: Spółka logistyczna Pronoksu zajmuje się dystrybucją odzieży marki Reporter. Jakich jeszcze ma zleceniodawców?

Dariusz Smagorowicz: Pracujemy dla jednego z największych w Polsce sklepu internetowego Agito.pl. Obsługujemy wysyłki do 5 tys. klientów detalicznych dziennie.

CRN: Czy Pronox jest również dostawcą Agito?

Dariusz Smagorowicz: Jesteśmy jednym z dostawców Agito, ale nie należymy do grona największych. Nasza współpraca polega głównie na obsłudze logistycznej: magazynem Agito zarządza nasza spółka logistyczna ESM Logistics. Ponadto ESM Logistics świadczy usługi dla innych firm. Jakiś czas temu zwrócił się do nas koncern ITI z propozycją obsługi zamówień na telewizję cyfrową „n” (Neovision). Teraz koordynujemy ich dostawy do kanału e-commerce. Nasi specjaliści są także konsultantami sklepów internetowych. Pomagamy również w projektowaniu magazynów i planowaniu procesów logistycznych.

CRN: Inni dystrybutorzy mają podobne do waszego zaplecze logistyczne. Nie obawiacie się z ich strony konkurencji?

Artur Mrozik: Zapotrzebowanie na usługi logistyczne jest ogromne. Coraz więcej przedsiębiorców woli skupić się na sprzedaży, a nie na obsłudze wysyłek i nadzorowaniu magazynu. Budowa i wyposażenie budynków magazynowych kosztuje miliony złotych, co dla części przedsiębiorstw jest barierą nie do pokonania.

CRN: Co to jest 4Energy?

Dariusz Smagorowicz: To nasze nowe przedsięwzięcie – portal sportowy 4Energy, na którym prowadzimy też sklep internetowy. Pomysł zrodził się trzy lata temu. Wtedy pierwszy raz zorganizowaliśmy imprezę lekkoatletyczną – półmaraton „4Energy for Silesia”. To jedna z największych imprez sportowych na Śląsku. W tym roku wzięło w niej udział ok. 2,5 tys. osób. Na czas biegu zamknięto w mieście kilka ulic. Przy okazji zrodziła się też inicjatywa społeczna – bieg VIP-ów z różnych miast: Dąbrowy Górniczej, Katowic itp.

CRN: Jak zamierzacie na tym zarabiać?

Artur Mrozik: W sporcie funkcjonują znacznie wyższe marże niż w IT czy nawet w branży artykułów spożywczych, za których sprzedaż wziął się jeden z dystrybutorów. Na ubraniach czy akcesoriach sportowych zarabia się po kilkaset procent. Proszę zwrócić uwagę, że sklepy internetowe największe obroty uzyskują, sprzedając urządzenia RTV i AGD. Natomiast najczęściej kupowanymi przez Internet produktami są towary sportowe. Poza tym produkty sportowe są o tyle wdzięcznym przedmiotem handlu, że ich wartość rynkowa nie ulega tak szybkiej dewaluacji w czasie, jak dzieje się to np. w wypadku urządzeń IT. Mamy już kontakty w Chinach, gdzie możemy zlecać produkcję odzieży sportowej. 4Energy może stać się popularną sportową marką.