Według analityków GlobalData światowy rynek IoT do 2024 r. osiągnie wartość 1,1 biliona dol., co oznaczałoby niemal dwukrotny wzrost w porównaniu z rokiem 2022. Natomiast agencja badawcza IoT Analytics szacuje, że na koniec bieżącego roku na świecie będzie funkcjonować już 16,7 mld urządzeń Internetu Rzeczy. Na pierwszy rzut oka może się zatem wydawać, że ten rynek to prawdziwe eldorado, jednak powyższe statystyki nie w pełni oddają stan faktyczny. O ile konsumenci stosunkowo szybko wchłaniają nowinki technologiczne w postaci inteligentnych opasek czy zegarków, o tyle przedsiębiorcy są pod względem związanych z tym decyzji zakupowych dużo bardziej ostrożni.

Jeden z naszych rozmówców dowcipnie i jak się zdaje wyjątkowo celnie porównał Internet Rzeczy do Yeti – wszyscy o nim słyszeli, ale nikt go nie widział. Rozmowy z klientami o ewentualnych projektach są trudne i wymagają od integratorów nie tylko ogromnej wiedzy, ale także dużego nakładu pracy. Co ciekawe, dane Eurostatu pokazują, że adaptacja IoT dla użytkowników biznesowych nie postępuje zbyt szybko. W Unii Europejskiej z IoT korzysta co trzecia firma, podczas gdy w Polsce odsetek ten wynosi 19 proc., a w segmencie przedsiębiorstw produkcyjnych… 3 proc.

– Tym, co najbardziej blokuje przyjęcie IoT w Polsce jest niska świadomość przedsiębiorców o istnieniu tej grupy rozwiązań. W naszym przekonaniu zbyt dużo uwagi poświęca się na marketing produktów, zaś zbyt mało na uświadamianie potencjalnym użytkownikom możliwości, jakie oferuje ta technologia. W rezultacie wiele firm opiera się przed wdrożeniem rozwiązań IoT, nie dostrzegając korzyści i obawiając się wysokich kosztów – mówi Zbigniew Bigaj, prezes i szef R&D w Blulog.

Wejście w meandry IoT może być rzeczywiście dla wielu przedsiębiorców wyzwaniem ze względu na złożoność oraz różnorodność zastosowań.

– Praktycznie każda nowoczesna maszyna pracująca w fabryce monitoruje warunki otoczenia, sprawdza poziom wibracji, sczytuje parametry, a więc mamy tutaj do czynienia z IoT. Natomiast zdecydowanie gorzej wygląda sytuacja w przypadku wykorzystania dodatkowych aplikacji służących do optymalizacji procesów, przepływu informacji czy kontroli produkcji. Polskie firmy korzystają z nich bardzo rzadko – podkreśla Marcin Wróblewski, Business Development Manager IoT w AB.

W większości firm przeglądy maszyn czy sprzętu wykonuje się zgodnie z harmonogramem, niezależnie od obciążenia maszyn. Tymczasem czujniki rozmieszczone w pojeździe lub maszynie przemysłowej mogą wykrywać różnego rodzaju anomalie, co może sugerować potrzebę konserwacji lub pozwoli przewidzieć zbliżającą się awarię. Takie spostrzeżenia umożliwiają firmie zamawianie części, planowanie konserwacji lub proaktywne naprawy przy jednoczesnej minimalizacji zakłóceń podczas realizowania normalnych operacji.

Zdaniem części specjalistów, jedną z głównym przyczyn powolnej adaptacji IoT jest niskie zaufanie firm do nowych technologii. Większość przedsiębiorców nie chce pełnić roli królików doświadczalnych i czeka, aż dostępne rozwiązania zostaną odpowiednio przetestowane.

IoT niczym naczynia połączone 

W obecnych czasach podejmowanie właściwych decyzji biznesowych wymaga ciągłego dostępu do informacji. Niezależnie od tego czy dotyczą one ustalenia prognozy sprzedaży na kolejny kwartał czy wyłączenia kluczowych maszyn na taśmie produkcyjnej w celu konserwacji. W takich sytuacjach przedsiębiorcy zazwyczaj nie zastanawiają jaka technologia ułatwi im życie lub co kryje się pod tajemniczym pojęciem IoT.

– To tylko hasło opisujące pewną grupę urządzeń. Klienci nie myślą o wdrożeniu IoT w swoich zakładach. Oni chcą rozwiązywać konkretne problemy, a Internet Rzeczy im w tym pomaga. Naszą rolą jest doradztwo i dobór rozwiązań, które łączą budżet klienta z jego oczekiwaniami co do korzyści finansowych uzyskanych po wdrożeniu projektu – tłumaczy Aleksander Czerw, dyrektor handlowy w Elmark Automatyka.

Wbrew obiegowym opiniom IoT nie jest pojedynczym urządzeniem, lecz czymś na wzór naczyń połączonych. Choć zrozumienie samej terminologii zwykle zaczyna się właśnie od tzw. „rzeczy”. Najczęściej są to czujniki wyposażone w procesor, oprogramowanie układowe oraz ograniczoną pamięć. Sensory zbierają dane fizyczne i wysyłają je do sieci IP. Za przesyłanie i gromadzenie danych odpowiada druga warstwa IoT, obejmująca konwencjonalną sieć wraz z interfejsem. Każde urządzenie IoT otrzymuje unikalny adres IP i identyfikator i przekazuje swoje dane za pomocą interfejsu sieci bezprzewodowej (Wi-Fi lub sieci komórkowej).

Oczywiście im większa flota czujników, tym wytwarza ona w czasie rzeczywistym ogromną i wciąż rosnącą ilość danych, które trzeba poddawać bieżącej analizie. Przykładowo, informacje z maszyn fabrycznych mogą być przetwarzane w celu znalezienia wąskich gardeł w konserwacji i przepływach pracy, które można następnie zoptymalizować. Przechowywaniem, przetwarzaniem i analizą danych zajmują się klastry obliczeniowe w korporacyjnej serwerowni, obiekcie kolokacyjnym bądź infrastrukturze zaprojektowanej w chmurze publicznej.

Poza tym każdy system IoT musi posiadać jakąś formę interfejsu – pulpitu nawigacyjnego, umożliwiającego operatorowi sprawdzenie infrastruktury. Najprostszym przykładem jest tutaj inteligentny dom, gdzie właściciel ma dostęp do panelu, za pomocą którego ustawia temperaturę pomieszczenia, a także konsoli pokazującej stan urządzeń podłączonych do internetu.

Zdaniem integratora

Paweł Fester, Azure Presales Specialist, Senetic Paweł Fester, Azure Presales Specialist, Senetic  

Stosunkowo wolna adaptacja IoT w Polsce może być spowodowana brakiem wiedzy wśród potencjalnych użytkowników na temat korzyści, jakie niesie ze sobą ta technologia. Niewykluczone, że przyczyniają się do tego obawy przedsiębiorców o wysokie koszty inwestycji początkowych. Duże znaczenie ma też niepokój związany z bezpieczeństwem i prywatnością danych. Myślę również, że wciąż za mało mówi się o IoT. Dlatego trzeba nasilić dotyczące tego zagadnienia działania edukacyjne, w tym również intensywność i zakres szkoleń. W Polsce najbardziej perspektywiczne z punktu widzenia wdrożeń projektów IoT są takie sektory jak rolnictwo, opieka zdrowotna, przemysł, transport i logistyka, a także energetyka.

  
Piotr Kawecki, prezes, ITBoom Piotr Kawecki, prezes, ITBoom  

IoT jest bardzo szerokim pojęciem, a co za tym idzie, wachlarz możliwych zastosowań jest równie duży. Od popularnych rozwiązań wearables, takich jak zegarki, opaski czy czujniki montowane w rowerach i obuwiu, aż po rozwiązania wykorzystywane w przemyśle i biznesie. Sądzę, że część rynku skierowana do konsumenta rozwija się bardzo dynamicznie. W tym popularny Thermomix, jak też obsługiwane za pomocą telefonu komórkowego zamki lub inteligentne żarówki. Sprzedaż takich rozwiązań wciąż rośnie, a mało kto identyfikuje je jako urządzenia IoT. Natomiast w segmencie przedsiębiorstw na dynamiczne wzrosty trzeba jeszcze trochę poczekać. Technologia stosowana w urządzeniach domowych jest niemal identyczna, jak ta wykorzystywana w biznesie. Rozwiązania IoT będą w niedalekiej przyszłości z powodzeniem wdrażane w przedsiębiorstwach, w tym także w segmencie produkcji i logistyce.