znaczek2-linkedin Jeśli myślicie, że na początku było „słowo”, to będziecie musieli to przekonanie zweryfikować. „Otóż zanim nastał Word, był TAG. I był polski. TAG był bodaj pierwszym powszechnie używanym w Polsce biurowym edytorem tekstów”. W taki właśnie sposób o rodzimej perełce, która nie wytrzymała konkurencji rynkowej, napisał Dariusz Stelengowski, Project Manager w ING Banku Śląskim. Przypomniał, że producentem edytora TAG była gdańska firma InfoService, i że polski program pracował pod DOS-em, ale używał trybu graficznego. Dzięki temu możliwe było na przykład projektowanie do niego dedykowanych krojów pisma wraz z polskimi znakami oraz działał uproszczony podgląd graficzny złożonego dokumentu. Działała też prosta pomoc językowa oraz wydruk dokumentu w trybie grafiki. Jego pierwsze wydanie pochodziło z 1988, a ostatnie z 1996. „W połowie lat 90. TAG został wyparty z rynku przez dziurawego wtedy jak ser szwajcarski Worda z równie dziurawym Windowsem. Właśnie wtedy pozbyliśmy się ze studia graficznego dotychczasowych komputerów. Woleliśmy mieć na stanie kilka niezawodnych i o niebo wydajniejszych wtedy Maców, niż kilkanaście oddanych na wieczny serwis PC z Windowsem. Z ciekawostek: w 1993 powstała wersja TAG umożliwiająca skład po kaszubsku” – kończy swój słodko-gorzki wpis Dariusz Stelengowski.

znaczek2-linkedin Dobre przygotowanie do przyszłych wyzwań czy gaszenie pożarów: co jest bardziej efektywne (i mniej stresujące)? Jednym z największych obecnie branżowych wyzwań zajęła się Paulina Maciboch, New Business Manager w ChallengeRocket.com. „Rozmawiając z rekruterami i HR Managerami słyszę: potrzebujemy programistów na wczoraj, musimy zatrudnić 5 osób na już, projekt rusza, szukamy 3 devów na asap…” I zaraz uspokaja, że tak nie musi być: „Wyobraź sobie, że jest 6 miesięcy wcześniej. (…) Postanawiasz zbudować bazę kandydatów, która jest dla Ciebie źródłem specjalistów, a jednocześnie angażuje ludzi wokół Twojej marki, serwując im edukacyjne treści, angażujące wyzwania i oczywiście – rekrutacje. Kandydaci mają wiele punktów styku z Twoją firmą, uczą się z nią i dobrze bawią (…) Jest lipiec i przychodzi nowy bardzo ważny projekt. Trochę niespodziewanie, ale nie dla Ciebie. (…) Publikujesz ofertę pracy i wybierasz ze swojej puli talentów osoby najbardziej obiecujące. Zapraszasz na rozmowę, zatrudniasz, a wszystko zajmuje 5 dni”. Brzmi dobrze, ale Dariusz Nawojczyk, CMO w Salesbooku, sprowadza dyskusję na ziemię: „Każdy chciałby tak działać, ale rzeczywistość jest zdecydowanie mniej komfortowa, środki prawie zawsze ograniczone, a przeświadczenie, że projekt wejdzie pojawia się często 5 minut przed faktycznym wejściem”. W takiej sytuacji wypada chyba jedynie zaproponować (jakiś) złoty środek.

znaczek2-linkedin Jak ma być dobrze z polską myślą techniczną, jeśli w najnowszym tzw. Rankingu Szanghajskim tysiąca najlepszych uczelni na świecie zaliczamy kolejną równię pochyłą? „Czytam dziesiątki artykułów, jak to w Polsce jest świetnie. Jak to aż 8 naszych uczelni znalazło się w zestawieniu, w tym, co ważne, uczelnie techniczne. Tworzymy Polską Dolinę Krzemową. Tak więc nie jest świetnie. I im szybciej przestaniemy się okłamywać, tym lepiej” – radzi dr Maciej Kawecki, dziekan Wyższej Szkoły Bankowej i doradca w kancelarii Maruta Wachta. I trudno mu się dziwić, skoro najwyżej sklasyfikowany Uniwersytet Warszawski pojawia się dopiero na niepunktowanym miejscu w czwartej setce (przez 17 lat uczelnia spadła o prawie 100 pkt. w rankingu). W dodatku względem 2019 r. liczba naszych uczelni w zestawieniu zmniejszyła się, a na ponad 150 technicznych uczelni w rankingu, polskie są tylko trzy,  na pozycji od 700. i dalej… „Wyprzedzają nas przykładowo Arabia Saudyjska, Rosja, Iran, Makau, Meksyk, Turcja czy Grecja. I my chcemy nazywać się Polską Doliną Krzemową? Bez dofinansowanych ośrodków akademickich, niedługo nie tylko odpadniemy z wyścigu technologicznego, ale przestaniemy go oglądać lornetką z trybun”. Kurtyna.

znaczek2-linkedin „Na piątkowe popołudnie nietypowe refleksje, wywołane komentarzem jednego z linkedinowych komentatorów” – wpis byłej minister cyfryzacji zaczyna się niewinnie, ale niech was to nie zmyli. Anna Streżyńska, od ponad dwóch lat założycielka i szefowa MC2 Innovations, poczuła się wywołana do tablicy opinią w gruncie rzeczy pozytywną, ale jednak wychodzącą od nie bardzo pochlebnego dla byłej minister mniemania, że założenie przez nią startupu było „projektem rozżalonego polityka”. Tymczasem, jak podkreśla Anna Streżyńska: „Nigdy nie byłam politykiem. Najpierw do roli regulatora, a potem do ministerstwa poszłam jako fachowiec z 20-letnim stażem pracy w sektorze ICT, z konkretnym doświadczeniem biznesowym między innymi w inwestycjach telekomunikacyjnych, którymi zarządzałam, a których wartość łączna wyniosła prawie miliard zł. (…) Politycy nie kończą w startupie. Politycy są oddelegowywani na inne eksponowane stanowiska lub na postojowe do Spółek Skarbu Państwa”. Tym bardziej należy zrozumieć rozżalenie byłej polityk, która tak opisuje reakcję niektórych komentujących niedawną emisję akcji MC2 Innovations: „Emisja wywołała atak tych wszystkich, którzy wszystko widzą w kontekście polityki. Jedni nazywali mnie pisowskim dnem, a drudzy zdrajcą, który nie umiał dostosować się do światłej myśli politycznych liderów. Oberwałam jak Żyd przechrzta, który nigdzie nie ma swojego miejsca”. Wpis Anny Streżyńskiej kończy się apelem: „Chciałabym jednak, żeby inne osoby, które zdecydują się poświęcić swoje umiejętności pracy w sektorze publicznym, nie były traktowane jako osoby bez innego pomysłu na życie, życiowi nieudacznicy, przywry pasożytujące na żywicielu, a potem – jako żałosne ofiary losu, bo to po prostu nieprawda”.  

znaczek2-linkedin „Polski samochód elektryczny. Wór bez dna na pieniądze podatników i jednocześnie dojna krowa dla członków zarządu spółki zarządzającej projektem”. Arrinera Hussarya nie okazała się światowym sukcesem i nie brakuje osób, które podobny los wieszczą marce Izera. Celowo ograniczamy się do słowa marka, bo na razie projekt nie wyszedł poza fazę koncepcyjną. Nie wierzy w niego na pewno Maciej Nowicki, Creative Director w CVVP. „Jednym z głównych powodów, dla których ta inicjatywa będzie spektakularną porażką jest fakt że pojazdy elektryczne to nie samochody, a bardzo szybkie komputery na kołach” – konstatuje Nowicki, podkreślając, że „jakość oprogramowania w samochodzie elektrycznym decyduje o wszystkim – od wydajności i trwałości baterii po bezpieczeństwo. Nikt nie wspominał o tym przy okazji prezentacji Izery, a to tak naprawdę będzie decydujący czynnik przesądzający o porażce. Nie wygląd, nie dane katalogowe, ale to jak sprawnie kod napisany specjalnie dla Izery (a nie wzięte z półki uniwersalne moduły) będzie w stanie zarządzać pojazdem. (…) Ale dobry kod jest bardzo drogi i go nie widać, nieuchronnie pojawia się więc pokusa ułatwień, uproszczeń i drogi na skróty”. Tak bardzo chcielibyśmy się nie zgodzić…