Dostałem mejla wysłanego z adresu msa@communication.microsoft.com, opatrzonego dużym napisem „Twoja Umowa o świadczenie usług stała się bardziej przejrzysta”. W tekście czytamy: „Dzień dobry, otrzymujesz tę wiadomość e-mail, ponieważ aktualizujemy Umowę o świadczenie usług firmy Microsoft odnoszącą się do produktów i usług Microsoft, z których korzystasz. Dzięki wprowadzanym zmianom warunki będą przedstawione jaśniej i precyzyjniej oraz uwzględnią nowe produkty, usługi i funkcje oferowane przez Microsoft”.

Dostajemy więc do czytania nową wersję umowy, czyli 121 tysięcy znaków (sic!) trudnego prawniczego tekstu. I teraz szczerze, kto jest w stanie to przeczytać i zrozumieć? Może dlatego w mejlu jest dopisek o tym, że „podsumowanie najważniejszych zmian można znaleźć na stronie często zadawanych pytań”. Niestety, w tych pytaniach, a raczej odpowiedziach nie ma żadnych istotnych informacji ani wyjaśnienia po co jest ta aktualizacja.

A zatem, co tak naprawdę zmienia ta narzucona użytkownikowi nowa wersja umowy z Microsoftem? Być może informacja o zmianie miejsca rozstrzygania sporów na Irlandię dla mieszkańców Unii Europejskiej i Norwegii jest aż tak istotna, żeby zmuszać ludzi do studiowania tej nowej treści umowy? Bo argument, że „w całej treści Postanowień wprowadzono zmiany mające na celu zwiększenie przejrzystości i poprawę gramatyki tekstu, literówek oraz innych błędów, a także identyfikację i aktualizację hiperlinków”, doprawdy trudno uznać za znaczący.

Szczególnie ważne jest stwierdzenie, że brak akceptacji tej nowej umowy przed 1 października 2020 roku oznacza rezygnację z usług obejmujących oprogramowanie Microsoftu. Firma jednak ani słowem się nie zająknęła, czy wtedy i jak zwróci całość lub część opłaty licencyjnej za pozostały okres rezygnacji z tychże usług? Jeśli mam, dajmy na to, wykupioną w lipcu za 299 zł roczną licencję na Office 365 Personal, to co z rozliczeniem pozostałej części umowy? Na szczęście Windowsa i Edge’a nie ma liście oprogramowania objętego tą nową umową, ale Bing, Skype, poczta elektroniczna, usługi Windows Live i inne są.

Kiedy wywiązała się na ten temat dyskusja na LinkedIn, podzieliłem się z jej uczestnikami gorzką refleksją, że powyższy przykład jest wskazówką dla Salesforce’a i innych dostawców, jak należy postępować z klientami, aby byli grzeczni i posłuszni. Trzeba im kazać przeczytać i zrozumieć umowę o świadczenie usług – spisaną w ponad 120 tysiącach znaków.

Przypominam, że Komisja Europejska przyjęła rozporządzenie wykonawcze, które ustanawia wzór jednostronicowego streszczenia umowy, jakie operatorzy usług komunikacji elektronicznej (w tym telefonii oraz internetu) będą zobowiązani przedstawiać konsumentom od 21 grudnia 2020 r. Ma ono obejmować główne warunki umowy, takie jak informacje o cenie, usługach i gwarantowanej prędkości internetu. A może taki wymóg Komisji dobrze byłoby rozciągnąć na wszystkich usługodawców?

Wacław Iszkowski  

Autor w latach 1993 – 2016 był prezesem Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. Pracował też w firmach: Oracle, DEC Polska, 2SI, EDS Poland, TP Internet. Obecnie jest senior konsultantem przemysłu teleinformatycznego.