Przedsiębiorstwa zmagają się z ciągłym przyrostem danych nieustrukturyzowanych. Choć nie jest to nowe zjawisko, część firm sobie z nim nie radzi. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze ze względu na duże zróżnicowanie rozwiązań do przechowywania i przetwarzania danych, a po drugie problemy z oszacowaniem potrzeb z zakresu zarządzania danymi. Do tego dochodzi nabieranie się na marketingowe sztuczki dostawców usług chmurowych czy wreszcie nadmierne rozproszenie użytkowników.

Te dwa ostatnie problemy nasiliły się w czasie pandemii, kiedy trzeba było w ekspresowym tempie zapewnić dostęp do informacji osobom pracującym w domach. Jednym z najprostszych, choć niekoniecznie najtańszych sposobów było wykupienie usług Amazona czy Microsoftu. To jednak zrozumiała decyzja, jeśli wziąć pod uwagę, że w gorącym okresie nie było czasu na wnikliwe analizy. I choć pośpiech nie jest najlepszym doradcą, to nigdy nie jest za późno, aby sporządzić bardziej wnikliwe kalkulacje i lepiej dostosować się do zmieniających warunków. Jest to możliwe nie tylko dzięki elastyczności usług chmurowych, ale także narzędziom ułatwiającym procesy związane z przetwarzaniem i przechowywaniem danych. Co ważne, dostawcami tego typu rozwiązań są na ogół bardzo młode firmy, które mają świeże spojrzenie na kwestie związane z zarządzaniem plikami i obiektami.

Pliki w chmurze

Nasuni jest jednym z wielu startupów szukających sobie miejsca w segmencie chmury hybrydowej. To rynek, przed którym rysują się bardzo ciekawe perspektywy. Analitycy z MarketsandMarkets prognozują, że w 2023 r. jego wartość sięgnie 97 mld dol. (w 2018 było to 44 mld dol.). Nasuni postawiło sobie za cel zastąpienie konwencjonalnych serwerów i systemów NAS usługami przechowywania plików w chmurze. Szefowie startupu przekonują, że przechowywanie danych nieustrukturyzowanych w chmurze publicznej wymaga specjalnych rozwiązań. Najwięcej trudności sprawia obsługa plików przechowywanych w chmurze mocno oddalonej od użytkowników. Nasuni chce zoptymalizować produktywność pracowników, jednocześnie zmniejszając koszty i oszczędzając zasoby IT.

W tym celu firma opracowała globalny system plików UniFS, który integruje się z obiektową pamięcią masową i może być skalowany bez ograniczeń w ramach Amazon, Azure lub Google Cloud. System realizuje takie funkcje jak tworzenie kopii zapasowych, synchronizacja plików czy odzyskiwanie danych po awarii. Według specjalistów Nasuni ostatni z wymienionych procesów może trwać jedynie 15 minut.

Nasuni obsługuje najważniejsze protokoły, w tym SMB (CIFS), NFS, FTP/ /SFTP i HTTPS. Użytkownicy uzyskują dostęp do plików za pośrednictwem Nasuni EdgeAppliance, czyli maszyn wirtualnych lub urządzeń x86 z zainstalowanym oprogramowaniem tej marki. Obszar, w którym porusza się amerykański startup, ma spory potencjał.

Analitycy IDC szacują, że w latach 2021–2025 średnia stopa wzrostu ze sprzedaży usług związanych z przechowywaniem plików w chmurze wyniesie 41 proc. i w 2025 r. osiągnie wartość 4 mld dol., czyli niemal pięć razy więcej niż w ubiegłym roku. Warto podkreślić, że w przypadku pamięci obiektowej prognozy mówią o 21 proc. wzroście, aczkolwiek wielkość uzyskiwanych obrotów zdecydowanie przekroczy te uzyskiwane w segmencie przechowywania plików.

– Chcemy za kilka lat zgarniać z rynku około 5 miliardów dolarów rocznie. Jak na razie możemy pochwalić się 120-procentową stopą wzrostu przychodów. Co istotne, około 30 procent naszych wpływów pochodzi ze współpracy z wielką trójką: Amazonem, Microsoftem i Google’em – mówi Paul Flanagan, CEO Nasuni.

Co ciekawe, Nasuni jednocześnie konkuruje z wymienionymi koncernami. Swojej szansy upatruje w tym, że Amazon czy Microsoft koncentrują się na usługach przechowywania danych bazujących na pamięci obiektowej, a ich oferta w zakresie plików nie pokrywa potrzeb szerokiej grupy odbiorców. Z kolei bardzo ważnym graczem w tym sektorze jest NetApp, z którym Nasuni musi ostro rywalizować o klientów. Zresztą Paul Flanagan przyznaje, że około 40 proc. przychodów jego firmy generują klienci przejęci od konkurencji.

Drugie podejście Davida Flynna

Niewykluczone, że plany Nasuni częściowo pokrzyżuje David Flynn. Ten przedsiębiorca z Kalifornii jako pierwszy wprowadził na rynek nośniki SSD z interfejsem PCI. W 2014 r. jego firma Fusion-io została przejęta za 1 mld dol. przez SanDisk. Niedługo potem Flynn wystartował z nowym projektem Primary Data, a więc platformą do zarządzania danymi (funkcję Chief Scientist pełnił wtedy w tej firmie Steve Wozniak).

Chociaż Primary Data była firmowana przez znane postacie i pozyskała 60 mln dol. od funduszy venture capital, przetrwała jedynie cztery lata. Jednak sam David Flynn nie złożył broni i w 2010 r. założył startup Hammerspace, będący w pewnym stopniu kontynuacją wcześniejszego przedsięwzięcia. Firma opracowała Global Data Environment (GDE), który unifikuje rozproszone silosy plików i obiektów w pojedynczy zasób sieciowej pamięci masowej (NAS). W ten sposób zapewnia się aplikacjom dostęp na żądanie do nieustrukturyzowanych danych w lokalnych chmurach prywatnych, hybrydowych lub publicznych. Idea polega na tym, żeby punkty dostępu do danych były aktualizowane za pomocą metadanych GDE. W rezultacie cyfrowe zasoby są cały czas widoczne i można do nich uzyskać dostęp z dowolnego miejsca.

– Przedsiębiorcy potrzebują rewolucyjnego podejścia do dostępu do danych. Nasze rozwiązanie przełamuje ograniczenia techniczne występujące podczas przechowywania plików. W ten sposób zwalniamy firmowe zespoły IT z niekończącej się pracy, mającej na celu łączenie różnych systemów pamięci masowej – tłumaczy David Flynn.

Z punktu widzenia użytkownika operacja jest prosta, bo wystarczy połączyć się z systemem, aby uzyskać dostęp do wszystkich danych. Przy czym niezależnie od tego, czy znajdują się w lokalnej pamięci masowej w wielu witrynach, na platformie AWS, Azure czy GCP, pliki pojawiają się w folderach tak, jakby znajdowały się na lokalnym serwerze NAS. Dostęp dla użytkowników i aplikacji odbywa się przez NFS lub SMB, a także przez sterowniki CSI, jeśli dane są odczytywane lub zapisywane przez aplikacje uruchomione na platformie Kubernetes.

Jednym z klientów Hammerspace jest kanadyjskie studio animacji Global GFX. Firma zatrudnia animatorów rozsianych po całym świecie. GDE umożliwia im zachowanie ciągłości produkcji, gdy na przykład europejscy pracownicy wylogowują się wieczorem, a koledzy z półkuli zachodniej w tym samym czasie kontynuują pracę.

– To tak, jakby wszyscy byli w tym samym pokoju, mimo że są oddzieleni kilkoma strefami czasowymi – tłumaczy Floyd Christofferson, szef produktu w Hammerspace.

Hammerspace działa w podobnym segmencie rynku co Nasuni czy CTERA, które również zapewniają spójny dostęp do plików w różnych lokalizacjach geograficznych, jednakże obie firmy wykorzystują chmurę publiczną jako miejsce przechowywania danych.

– Zasadniczo różnimy się od naszych konkurentów. Oni skupiają się na infrastrukturze i buforują dane. To, co robimy, to całkowite oddzielenie danych od dowolnej infrastruktury – tłumaczy David Flynn.