Dziennik The Wall Street Journal niezbyt często pisze o Polakach. Dlatego warto odnotować, że w lutym głównym bohaterem jednego z artykułów był Grzegorz Rutkowski. Choć w Polsce jest to osoba szerzej nieznana, to doskonale znają go twórcy gier wideo. Polak należy do najbardziej poszukiwanych na świecie twórców obrazów bestii i pejzaży wykorzystywanych w grach fantastycznych. Niestety, nasz rodak w ostatnim czasie zamiast skupiać się na malowaniu, spędza mnóstwo czasu na rozmowach poprzez Zooma z prawnikami oraz innymi artystami. Tematem tych dyskusji jest jednak nie twórczy kryzys, ale kradzież dóbr intelektualnych.

Jak się okazuje, charakterystyczny styl Grzegorza Rutkowskiego i dobór tematyki uczyniły go jednym z najczęściej kopiowanych artystów przez systemy sztucznej inteligencji – Dall-E 2 oraz Stable Diffusion. W rezultacie obrazy, które do złudzenia przypominają prace polskiego malarza pojawiają się na forach internetowych, gdzie użytkownicy chwalą się obrazkami wygenerowanymi przez podpowiedzi tekstowe. Sytuacja stała się na tyle poważna, że Grzegorz Rutkowski zdecydował się dołączyć do zbiorowego pozwu przeciwko kilku firmom, w tym OpenAI oraz Stability AI.

Zanim Dall-E 2 oraz Stable Diffusion nauczyły się odwzorowywać obrazy Polaka, musiały najpierw skopiować jego prace i dzieła tysiąca innych artystów z internetu, a następnie użyć  do „trenowania” sztucznej inteligencji. Teraz obrazy generowane przez AI wypychają oryginalne prace polskiego artysty z indeksów wyszukiwania Google’a i repozytoriów sztuki online.

Przypadek Grzegorza Rutkowskiego nie jest odosobniony i w doskonały sposób obrazuje, jak generatywna sztuczna inteligencja może wpływać na różne rodzaje pracy twórczej – powieści, teksty marketingowe, artykuły prasowe, wideo, ilustracje i kody. Zdążyliśmy już przywyknąć do tego, że AI świetnie radzi sobie z rozróżnianiem wzorców, umożliwiając realizację takich funkcji, jak rozpoznawanie twarzy członków rodziny w aplikacjach fotograficznych lub oznaczanie niepożądanych treści, zanim dotrą do naszych kanałów w mediach społecznościowych. Jednakże algorytmy napędzające generatywną sztuczną inteligencję idą o krok dalej, bowiem mogą syntetyzować duże zbiory danych w celu tworzenia nowych treści, a nie tylko rozpoznawania tego, co już istnieje.

Nowy rodzaj AI spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem wśród fanów technologii. Ich zdaniem nowoczesne systemy przyczynią się do demokratyzacji tworzenia treści. Na przykład osobnik ledwo potrafiący narysować okrąg stworzy zapierające dech w piersiach dzieła sztuki. Anglik napisze po polsku powieść, nie znając naszego języka. Bardziej produktywni staną się też programiści, ponieważ będą generować kody za pomocą krótkiego monitu testowego.

Z drugiej strony nie brakuje też krytyków innowacyjnej, aczkolwiek niebezpiecznej technologii. Artyści, programiści, prawnicy twierdzą, że systemy takie jak ChatGPT czy GitHub Copilot pobierają treści bez zgody ich twórców. Bez tych wszystkich bezpłatnych treści, generatywna sztuczna inteligencja nie mogłaby istnieć. Osoby, które poświęciły mnóstwo czasu na realizację swoich dzieł, muszą konkurować z maszynami żerującymi na ich pracy. Znamienna jest reakcja startupu Stability AI. Rzecznik tej firmy tłumaczy na łamach The Wall Street Journal, że autorzy pozwu nie rozumieją w jaki sposób działa generatywna sztuczna inteligencja, zaś Stability AI zamierza bronić siebie i potencjału opracowanej technologii, aby „rozszerzyć twórczą moc ludzkości”.

Możliwe, że nowe precedensy prawne ograniczą działanie Dall-E 2, Stable Diffusion czy ChatGPT lub zmuszą te firmy do zrekompensowania strat ponoszonych przez twórców treści. Jednak może być już za późno, aby powstrzymać rozpędzone mechanizmy AI. Do tego czasu wielu utalentowanych artystów być może pożegna się ze swoim zawodem. „Sztuczna inteligencja wspina się po plecach artystów, a ja czuję, że moje plecy są coraz bardziej obciążone” – podsumowuje Grzegorz Rutkowski w rozmowie z The WSJ.