Napędy taśmowe znajdziemy w większości serwerów klasy A-brand. Zdecydowanie rzadziej montowane są w maszynach B- i C-brandowych. W Polsce, podobnie jak w Unii Europejskiej, najpopularniejsze są tanie napędy taśmowe DDS. Rynki europejskie obfitują w małe i średnie przedsiębiorstwa, które mają najwyżej kilka serwerów i generują zaledwie kilkadziesiąt gigabajtów danych miesięcznie. W Polsce decydują się na nie również większe firmy, których po prostu nie stać na bardziej zaawansowane rozwiązania. Więksi i bardziej zamożni klienci, wytwarzający codziennie dziesiątki albo setki gigabajtów danych, wybierają rozwiązania należące do rodziny DLT czy LTO. Dla nieco zamożniejszych odbiorców z segmentu MSP przeznaczone są urządzenia z rodziny SLR, produkowane wyłącznie przez Tandberg Datę. Producenci i dystrybutorzy napędów podkreślają, że w Polsce prawie nie ma popytu na napędy takie, jak Mammoth i VXA (Exabyte), a w przypadku mniejszych rozwiązań – AIT (Sony), cieszące się dość dużym wzięciem na rynku unijnym. Stosunkowo najszybciej, bo o 20 – 30 proc. rocznie, zwiększa się sprzedaż zmieniaczy taśmowych. Automat ogranicza ryzyko wiążące się z błędami spowodowanymi przez tzw. czynnik ludzki, umożliwia bowiem redukcję kosztów związanych z zatrudnieniem pracowników działu IT. Autoloadery kupują średnie i duże firmy, dysponujące 6 – 7 serwerami z dyskami o pojemności 200 – 300 gigabajtów każdy.

DDS – dobry, bo tani

Analitycy z Gartner Group przewidują, że w 2003 roku na świecie zostanie sprzedanych ponad 900 tys. napędów z rodziny DDS (w ciągu pierwszych sześciu miesięcy nabywców znalazło prawie pół miliona urządzeń). Zdecydowaną większość, bo około 75 proc., będą stanowić napędy DDS 4, DDS 3 – 24 proc., a DDS 2 – najwyżej 1 proc.

Ile napędów DDS kupują polscy klienci, nie wiadomo. Dystrybutorzy oceniają roczną wartość sprzedaży na kilka milionów dolarów. Ilościowo stanowią one 60 proc. wszystkich sprzedawanych na polskim rynku napędów taśmowych. W 90 proc. przypadków służą jako wyposażenie serwera, w pozostałych 10 proc. – jako urządzenia zewnętrzne. Pozostałe 40 proc. należy do rozwiązań bardziej zaawansowanych, a więc droższych – SLR, DLT, SDLT i AIT.

U nas najlepiej sprzedaje się napędy DAT20/40 i SLR7, przede wszystkim dzięki stosunkowo niskim cenom i dużej pojemności – mówi Mirosław Chełmecki, szef działu pamięci masowych w Veracompie. – Trafiają zazwyczaj do klientów z serwerami wyposażonymi w 2 dyski o pojemności 36 GB. W większości przypadków są montowane wewnątrz, chyba że klient ma serwer, w którym brakuje miejsca bądź chce się uniezależnić od serwera w razie jego awarii.

Jeden klient – dwie technologie

Najostrzejsza walka o pieniądze klientów toczy się w segmencie zaawansowanych rozwiązań. Niemal cały rynek należy do dwóch, konkurujących ze sobą technologii (i tym samym grup producentów) – SDLT oraz LTO (w tym również nowej wersji – LTO 2). Napędy LTO są szybsze i bardziej pojemne, ale niekompatybilne wstecz (urządzenia LTO 2 nie mogą korzystać z nośników LTO). SDLT przeciwnie. Na ich zakup decydują się firmy, które chcą zmodernizować infrastrukturę i jednocześnie korzystać z nośników DLT.
Według analityków Gartner Group w 2003 roku sprzedanych zostanie około 570 tys. napędów LTO, DLT i SDLT. W 2004 roku ma być podobnie, z tą różnicą, że zakończy się produkcja urządzeń DLT (wypieranych już obecnie przez SDLT i DLT VS). Z raportu Gartnera wynika, że około 65 proc. klientów korporacyjnych (głównych odbiorców LTO i SDLT) korzysta dziś z rozwiązań LTO, 35 proc. – z SDLT i te proporcje się nie zmienią. Producenci są oczywiście odmiennego zdania.

To bzdury – twierdzi Arthur Kilian, odpowiedzialny za polski kanał dystrybucyjny Tandberg Daty. – Po pewnym czasie udziały w rynku LTO i SDLT wyrównają się. Teraz co prawda rośnie sprzedaż LTO, bo jego twórcy, tacy jak HP i IBM, mogą sprzedawać napędy z własnym serwerami. Producenci urządzeń SDLT specjalizują się w pamięciach masowych i nie mają takich możliwości. Są zdani na partnerów OEM.

Przedstawiciele IBM i HP sądzą inaczej. Przekonują, że wprowadzenie do oferty LTO 2 za jakiś czas przyniesie wzrost sprzedaży. LTO 2 mają dwukrotnie większą pojemność i szybkość od napędów pierwszej generacji. Co prawda, obecnie sprzedaje się dwukrotnie mniej LTO 2 niż ich poprzedników, lecz trudno oczekiwać lepszych wyników po zaledwie roku od wprowadzenia nowego produktu.

Nie liczę na sprzedaż setek urządzeń – mówi Robert Samotyjek odpowiedzialny za sprzedaż pamięci masowych IBM. – Na razie będziemy je liczyć w dziesiątkach. Korporacje bardzo długo zastanawiają się nad każdą inwestycją. Te, które chciały zaopatrzyć się w rozwiązania do backupu i storage – szczególnie jeśli mówimy o zmieniaczach średniej i dużej wielkości, już to zrobiły. Teraz czeka ich modernizacja infrastruktury, czyli zakup sieci SAN i NAS. Nie będą więc myśleć o wymianie napędów taśmowych. Zapewne zastanowią się nad tym dopiero za 5 – 6 lat.

Jest lepiej

Na szczęście polskich menedżerów nie trzeba już tak długo przekonywać do kupna napędów taśmowych, zmieniaczy czy bibliotek, jak kiedyś. Są świadomi tego, że jeśli nie zainwestują w bezpieczeństwo danych w firmie, czyli w ich poprawne przechowywanie, w przypadku awarii utrata cennych informacji (np. faktur) może ich kosztować znacznie więcej. Oczywiście, bywa że kupowane są urządzenia niezaspokajające potrzeb firmy, ale ma to miejsce przede wszystkim wówczas, gdy informatyczny budżet świeci pustką. Integratorzy spodziewają się, że już niedługo backup i archiwizacja danych będzie równie ważna dla menedżerów, jak wykorzystanie Internetu. Wciąż jednak zdarza się, że o konieczności kupna rozwiązań backupujących klienci przekonują się, gdy ich systemy informatyczne ulegają awarii, a dane bezpowrotnie zostaną stracone albo ich odzyskanie jest bardzo kosztowne i długotrwałe. A przecież koszt jednego dnia przestoju najprościej obliczyć, dzieląc roczny dochód przedsiębiorstwa przez liczbę dni w roku. Do otrzymanej kwoty trzeba dodać kary umowne, wynikające z niewywiązania się z umów, czasem koszt utraty klientów. Oczywiście nie wszystkie przedsiębiorstwa muszą od razu inwestować w napędy taśmowe czy zmieniacze, w przypadku małych firm do backupu i archiwizacji wystarczy 'skromny’ Windows i nagrywarka CD/DVD.

To integrator musi ocenić, co jest niezbędne jego klientowi – mówi Mirosław Chełmecki. – Pamięci masowe powinny być skrojone na miarę, nie ma sensu wydawać niepotrzebnie pieniędzy.

Zdaniem dystrybutorów integratorzy dość dobrze radzą sobie z obsługą mniejszych firm, zresztą na ogół nie wymaga ona zbyt wiele pracy. Gorzej jest w przypadku większych odbiorców i bardziej złożonych projektów informatycznych, jak chociażby instalacja sieci NAS czy SAN, dobór odpowiednich modeli napędów taśmowych itp. W takich sytuacjach integratorzy powinni zgłaszać się po pomoc do dystrybutorów.

Rzeczywiście integratorzy często nie dysponują tak szeroką wiedzą, jak pracownicy firm dystrybucyjnych – mówi Ireneusz Urbanek, Sales Engineer w Magirusie. – A przecież zdarza się, że klienci wymagają bardzo nietypowych usług, chociażby poprawnej konfiguracji nowoczesnego systemu ze starym modelem macierzy.