Amatorów fotografii dzieli się zazwyczaj na dwie kategorie – tych, którzy są z komputerem za pan brat, i takich, którzy nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Ci drudzy często nie wiedzą, że z modułu pamięci flash aparatu cyfrowego można uzyskać takie same odbitki, jak z tradycyjnego filmu (rolę negatywu pełni w tym przypadku płyta CD zawierająca zarchiwizowane zdjęcia).

Aż dziw, że producenci nie zaczynają każdej reklamy 'cyfrówek’ od takiej informacji. Jej rozpowszechnienie na pewno zwiększyłoby liczbę zainteresowanych sprzętem cyfrowym.

Przyszłość fotografii należy z pewnością do aparatów cyfrowych. I jest to przyszłość bliższa, niż mogłoby się wydawać.

Na świecie wartość sprzedaży aparatów cyfrowych była większa niż tradycyjnych już w ubiegłym roku – mówi Adam Pawłowski, product manager w HP.

W Polsce kupowanych jest ich jeszcze niewiele. Producenci twierdzą jednak, że w pierwszej połowie bieżącego roku sprzedano niemal tyle samo 'cyfrówek’, co w całym 2002 roku, czyli ok. 70 tys. Optymiści uważają, że w drugiej połowie roku wielkość zbytu zostanie podwojona w stosunku do pierwszych sześciu miesięcy 2003 r. Co do przyszłego roku zdania producentów są dość rozbieżne. Jedni twierdzą, że w 2004 roku nabywców znajdzie 300 tys. aparatów cyfrowych, inni, że pół miliona. Najczęściej jednak można się spotkać z opinią, że będzie to ok. 350 tys. Takim wzrostem sprzedaży nie może się pochwalić żaden inny segment rynku.

’Cyfrówki’ w dystrybucji

Część producentów sprzedaje aparaty cyfrowe w dystrybucji IT, część nie. Wśród pierwszych jest HP, do którego należy trzecia część tego segmentu. Dostawca sprzedał w pierwszym półroczu 25 tys. aparatów, czyli dwukrotnie więcej niż w całym 2002 r. Była to między innymi zasługa dobrze zorganizowanego kanału dystrybucyjnego. Inni producenci aparatów to np. Mustek, Pentagram, Tracer i Umax. Są to dostawcy, podobnie jak HP, znani z produkcji innych urządzeń komputerowych. Aparaty cyfrowe z punktu widzenia wielkości sprzedaży stanowią raczej uzupełnienie ich oferty.

W pierwszej połowie 2003 r. sprzedaliśmy 600 aparatów – mówi Rafał Szewczyk, szef polskiego oddziału Umaksa.

Do drugiej kategorii należy Kodak. Wprawdzie w przeszłości aparaty cyfrowe tego producenta pojawiły się w dystrybucji, lecz były sprzedawane przez firmy: Cezar, Ingram Micro i Cadena… Obecnie polskie przedstawicielstwo Kodaka jest jednocześnie jedynym dystrybutorem. Producent ma w kraju sieć sklepów i własnych laboratoriów i jest zadowolony z wyników sprzedaży. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Kodak prowadził rozmowy z kilkoma dystrybutorami. Jednak najprawdopodobniej nie znajdziemy jego produktów na półkach dilerów.

Istnieje też kategoria pośrednia, czyli dostawcy, którzy co prawda sprzedają swoje produkty głównie
w sieciach detalicznych, ale są też obecni w kanale dystrybucyjnym IT, np. Minolta, Sony i Olympus. Co dzięsiąty aparat Minolty trafia do klienta za pośrednictwem kanału dystrybucyjnego. Producent chciałby sprzedawać w ten sposób na większą skalę, wie jednak, że jest to trudne z uwagi na dość wysokie ceny jego aparatów.

O jakości zdjęcia cyfrowego decyduje jakość trzech elementów: matrycy, obiektywu i systemu przetwarzania obrazu – mówi Dariusz Marciniak, dyrektor Minolta Camera Polska. – My stosujemy podzespoły wysokiej jakości, a to niestety kosztuje.

Aparaty cyfrowe coraz częściej można znaleźć w ofercie dilerów. To bardzo wdzięczny produkt. Marże sięgają kilkunastu procent, a jak wiadomo aparat kosztuje przeciętnie ok. 2 tys. zł, czyli tyle, co sztandarowy produkt resellera – pecet. Poza tym aparaty mają gwarancję producenta, a klient prawdopodobnie wróci, by kupić dodatkowy moduł pamięci flash lub urządzenia peryferyjne, np. stację dokującą.

Z kilku ankiet, jakie redakcja CRN przeprowadziła niedawno wśród dilerów, wynika jednoznacznie, że nasi czytelnicy są w pełni świadomi potencjału cyfrowej fotografii. Również dystrybutorzy powiększają ofertę 'cyfrówek’, choć wydaje się, że rośnie ona wolniej niż potrzeby rynku. Przyczyniają się do tego w pewnym stopniu producenci, którzy doceniają potencjał dystrybucji, ale nie mają recepty na pogodzenie sprzedaży za pośrednictwem kanału dystrybucyjnego i sprzedaży detalicznej. Również dystrybutorzy nie są entuzjastycznie nastawieni do sprzedaży tych urządzeń. Przede wszystkim właśnie dlatego, że obawiają się konkurencji ze strony specjalistycznych sklepów wielkopowierzchniowych, takich jak Media Markt. Ponadto ceny aparatów potrafią się zmniejszyć bardzo szybko i nieoczekiwanie. Może się więc zdarzyć, że zanim sprzęt trafi do magazynu stanieje, a takich sytuacji dystrybutorzy wolą unikać.

Jednak dilerzy powinni optymistycznie widzieć przyszłość 'cyfrówek’ w kanale IT.

Aparat cyfrowy jest często postrzegany jako komputerowe urządzenie peryferyjne, tak samo jak drukarka i skaner – mówi Przemysław Tokarski, przedstawiciel handlowy polskiego oddziału Minolty. – Ponadto zwykle pełni on funkcje odtwarzacza MP3 lub kamery internetowej, czyli peryferii typowo komputerowych.

Jeśli więc potraktować 'cyfrówkę’ jak komputerowe urządzenie peryferyjne, a ponad 70 proc. komputerów trafia do klientów przez dilerów, to kto inny miałby sprzedawać aparaty?

Oczywiście są aparaty dla wymagających i te z pewnością będą sprzedawane w specjalistycznych sklepach. Jak jednak twierdzą producenci, ich udział w sprzedaży 'cyfrówek’ wynosi kilka procent.

Z zoomem czy bez?

W 2002 r. największym wzięciem cieszyły się prostej konstrukcji aparaty z 2-megapikselową matrycą. W bieżącym roku klienci wybierają modele o lepszych parametrach. Największym powodzeniem cieszą się modele tanie, jednak nie najtańsze, z 3-megapikselową matrycą i zoomem nie większym niż trzykrotny. Stanowią ponad trzecią część wszystkich sprzedawanych w Polsce 'cyfrówek’.

Zdaniem Grzegorza Albrechta, product managera z MMV, aparaty cyfrowe można podzielić na cztery grupy. Pierwsza z nich to produkty dla początkujących z matrycą 2-megapikselową, które kosztują mniej niż tysiąc złotych (podajemy ceny brutto dla użytkownika końcowego). Grupa druga, to klasa średnia, czyli wspomniane już konstrukcje z małym zoomem optycznym za 1 – 3,5 tys. zł. Za więcej niż 3,5 tys. można kupić aparat SRL-like, czyli przypominający lustrzankę. Grupa ostatnia to profesjonalne lustrzanki, za które trzeba zapłacić co najmniej 6 tys. zł.

Z takim podziałem zgadza się też większość dostawców. Z danych zebranych od producentów wynika, że produkty z pierwszej grupy stanowią 30 proc. rynku 'cyfrówek’, grupa druga to 40 proc., trzecia – 25 proc. Ostatnie 5 proc. to najdroższe konstrukcje.

Czym klienci kierują się przy wyborze aparatu? Wszyscy producenci na pierwszym miejscu wymieniają markę, później parametry i dopiero na trzecim miejscu cenę. To niespotykana na naszym rynku kolejność…

Zakładając, że aparaty cyfrowe upowszechnią się w dystrybucji, można się zastanawiać, czy wzorem innych komputerowych urządzeń peryferyjnych z czasem najwięcej będzie sprzedawanych 'cyfrówek’ najtańszych.

A może wręcz przeciwnie, aparaty cyfrowe rozpoczną modę na produkty z 'najwyższych półek’?