Z danych resortu sprawiedliwości przytaczanych przez PAP wynika, że liczba pozwów związanych z klauzulami niedozwolonymi UOKiK rośnie w lawinowym tempie – w 2010 r. było ich 3,9 tys., w 2011 r. – blisko 6 tys., a w I poł. 2012 r. – ponad 9 tys. Sprawy kierują do sądów zwykle organizacje konsumenckie, a czasem osoby prywatne. Dzięki temu prawnicy specjalizujący się w tej tematyce mają coraz więcej roboty. Wnosząc pozew przeciwko przedsiębiorcy do sądu ochrony konkurencji i konsumentów zwykle proponują ugodę za określoną opłatą, jak 360 zł za pozew (to minimalna stawka dla adwokata lub radcy prawnego za udział w postępowaniu przed warszawskim Sądem Okręgowym). Regułą jest, że wobec jednej firmy składa się kilka albo więcej pozwów (jeden za każdą klauzulę), co zwiększa kwotę, jaką musi zapłacić przedsiębiorca, jeśli nie chce, by sprawą zajął się sąd (a wtedy w przypadku stosowania zakazanych klauzul również naraża się na konsekwencje finansowe). Takie sytuacje mogą prowadzić do patologii, że jednej stronie zależy głównie na wyciągnięciu pieniędzy np. od e-sklepu, a nie na ochronie praw konsumentów.

W celu ograniczenia nadużyć Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało projekty rozporządzeń, obniżające minimalne stawki adwokatów i radców prawnych w sprawach dotyczących klauzul niedozwolonych z 360 zł do 60 zł, co uczyniłoby pozywanie przedsiębiorców dużo mniej opłacalnym. Według PAP projekty są już po uzgodnieniach międzyresortowych.

Rejestr klauzul niedozwolonych UOKiK rozrasta się w ekspresowym tempie i liczy obecnie ponad 4 tys. pozycji. Stosowanie takich zapisów np. w regulaminach e-sklepów może zostać uznane za praktykę naruszającą zbiorowe interesy konsumentów, za co przedsiębiorcy grozi kara w wysokości do 10 proc. rocznego przychodu.