Obecnie wykroczeniem jest kradzież przedmiotów o wartości do 250 zł. Zmiana jest tłumaczona m.in. tym, że sądy są zawalone sprawami drobnych kradzieży. Ma też dostosować prawo do obecnej wartości pieniądza (dotychczasowy limit obowiązuje od kilkunastu lat). Z kolei policja chce uwolnić się od konieczności prowadzenia śledztw w sprawach drobnych kradzieży, które są bardziej kosztowne niż wartość utraconych rzeczy. Według nowych propozycji złodziej, przyłapany na kradzieży przedmiotów o wartości do 1 tys. zł, zostanie ukarany mandatem i trafi do policyjnej bazy danych. Dla recydywistów przewidziano sprawę w sądzie. 

Zdaniem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców depenalizacja tego typu przestępstw nie jest rozwiązaniem i zagraża właścicielom małych sklepów, którzy staną się bezsilni wobec złodziei. Organizacja apeluje do rządu, aby wycofał się z pomysłu 'kradzież od 1000 zł’. Z kolei Andrzej Faliński, dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji uważa, że straty handlu, gdyby nowe przepisy weszły w życie, wzrosną czterokrotnie.

ZPP proponuje, by podzielić wszystkie sprawy sądowe na małe i duże. Pierwsze byłyby prowadzone według wzorów z sądownictwa arbitrażowego (przez jednego sędziego rozstrzygającego spór). W sprawach gospodarczych limit stanowiłaby kwota uprawniająca do wnoszenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego – 75 tys. zł. Podobną granicę dla małych i dużych spraw można wyznaczyć w sprawach kryminalnych – uważa ZPP.