Kiedy zdarza mi się jechać autem, a na kontrolce paliwa zapala się czerwona lampka, od wielu lat przeważnie napełniam bak na tej samej stacji. Gdy robiłem to kilka dni temu, zauważyłem jej pracownika, który stał przed wejściem przy czymś, co przypominało bankomat. Okazało się, że nie jest to bankomat, ale urządzenie za pomocą którego można zapłacić za benzynę, trochę na wzór bezobsługowej kasy w supermarkecie. Wspomniany pracownik pokazał mi, jak to zrobić, i niespełna pół minuty później oczarowany funkcjonalnością kasy wracałem do auta. Bardzo przydatna nowość, pomyślałem, a potem zapytałem, od kiedy ta maszyna stoi w drzwiach sklepu. „Od pięciu lat” – odparł pracownik. Chyba nie udało mi się ukryć zaskoczenia, bo dodał jeszcze: „No właśnie. Dlatego tu stoję”.

Gdy obserwujemy aktualną sytuację w Chinach, w kontekście relacji z USA, nieco inaczej niż zwykle docierają do nas informacje na temat produktów i rozwiązań, które już są dostępne lub niebawem będą w Państwie Środka. Dla porządku podsumujmy, jak wyglądają stosunki między mocarstwami. Prezydent USA powiedział, że za jego kadencji Chiny nie będą największą gospodarką świata i nałożył wysokie cła na produkty z Kraju Środka, ale to nie wszystko. Najpierw w maju gruchnęła wiadomość, że Huawei, oskarżony o szpiegostwo, przestanie mieć dostęp do systemu Android. Następnie okazało się, że brytyjski ARM również wstrzymuje współpracę z chińskim gigantem. Jednocześnie Intel przestał dostarczać procesory do produktów Huawei. W związku z tym wstrzymana została produkcja serwerów i komputerów producenta, ale niewątpliwie największe problemy czekały Huawei w związku z odcięciem go od software’u i hardware’u do smartfonów.

Opisana sytuacja sprowokowała media i świat biznesu do prognozowań, czy konflikt między mocarstwami potrwa dłużej, a jeśli tak, to jakie będzie miał konsekwencje dla wszystkich. Nie ma bowiem cienia wątpliwości, że skutki swoistej wojny handlowej między Stanami Zjednoczonymi i Chinami będą dotyczyły całego świata. Przede wszystkim stanęlibyśmy przed perspektywą zastopowania rozwoju sprzętu mobilnego oraz komputerowego, a może nawet jego regresu. Kilka tygodni temu rozmawiałem na ten temat z ekspertami i – co ciekawe – opinie były bardzo spolaryzowane.

Posłuchajmy Tadeusza Kurka z NTT System: „Wojna w każdym znaczeniu tego słowa, w tym przypadku handlowym czy gospodarczym, ma uzasadnienie tylko wtedy, gdy ktoś może na tym zarobić. A ponieważ każdy jest zainteresowany zarabianiem, a nie traceniem, jak jest właśnie w tym przypadku, pytanie, czy mamy spodziewać się wojny między USA i Chinami, to raczej dobry pomysł na sensacyjną powieść”.

 

A teraz oddajmy głos Pawłowi Śmigielskiemu z Kingston Technology: „Prezydent Trump jest kompletnie nieprzewidywalny i przez swoje działania może naruszyć równowagę na światowym rynku. Takie działania jak te wobec Huawei będą miały miejsce coraz częściej i dynamika zmian na rynku będzie przybierać na sile”.

Jak wiemy, na początku lipca Donald Trump nieoczekiwanie zniósł sankcje wobec Huawei i sytuacja prawdopodobnie wróci do stanu poprzedniego, zanim jeszcze zdążyła się naprawdę pogorszyć. Zatem w sprawach handlowych niemal nie stało się nic (poza chwilowymi przestojami w dostawach serwerów, na czym z kolei zyskał Dell). Jak widać, rację mieli ci, którzy jak prezes NTT System wieszczyli rychłe zakończenie konfliktu. Jednak tak jak kilka miesięcy temu nikt nie spodziewał się radykalnych sankcji względem Huawei, tak nikt nie oczekiwał, że zostaną zniesione, jeszcze zanim realnie zaczęły obowiązywać. W ten sposób przejawia się nieprzewidywalność Trumpa, o czym z kolei mówił szef Kingstona.

Tak czy inaczej, wygląda na to, że jesteśmy świadkami początku całkiem nowego porządku świata, o czym świadczą omawiane wyżej wydarzenia. W tym kontekście spekuluje się, czy Chiny odcięte od zachodnich rozwiązań, patentów, sprzętu poradziłyby sobie, a jeśli tak, to w jaki sposób. A jednocześnie dowiadujemy się, że w Państwie Środka pracuje się nad systemem operacyjnym do sprzętu mobilnego, który jest o 40 proc. szybszy od Androida. Pada oczywiste pytanie, jak można dopiero pracować nad czymś, o czym już wiadomo, że jest szybsze o ponad jedną trzecią. Następnie czytamy informację prasową o nowym procesorze „Made in China”, który jest dostępny od czerwca i pod względem wydajności porównywalny z jednym z popularniejszych modeli Intela z serii i5.

Takich newsów pojawia się coraz więcej. Ale czy rzeczywiście powinny nas zaskakiwać? Okazuje się, że są tak samo nowe, jak wspomniana kasa bezobsługowa na stacji benzynowej. Tak jak potrzebny był pracownik stacji, by kasę zauważyć, tak potrzeba było konfliktu Chin z USA, żebyśmy dostrzegli to, co na Dalekim Wschodzie dzieje się od dawna. Skoro system operacyjny do smartfonów jest właśnie testowany, to znaczy, że prace nad nim są prowadzone od lat. Wspomniany procesor, o nazwie Zhaoxin KX-U6880, to następca zeszłorocznego modelu U 6000. Chińczycy rozpoczęli prace nad procesorami, które mogą być alternatywą dla jednostek intelowskich, już w 2006 r., czyli w roku premiery architektury iCore!

Na początku ub.r. Xi’an UniIC Semiconductors rozpoczęło sprzedaż kości SO-DIM i modułów pamięci DDR4. Zaznaczmy, że producent ten, razem z Yangtze Memory Technologies Corporation, zainwestował 100 mld dol. w rozwój i produkcję kości. Ponadto tylko w bieżącym roku chiński rząd utworzył fundusz dysponujący 47 mld dol. z przeznaczeniem na inwestycje we własny przemysł półprzewodnikowy. W tym kontekście informacja „chińskie uczelnie techniczne opuszcza co rok 4 mln inżynierów” brzmi już naprawdę poważnie. Do tego koniecznie trzeba dodać, że największe złoża metali ziem rzadkich – niezbędnych przy produkcji sprzętu elektronicznego – występują głównie… no właśnie, sami już to wiecie, a jeśli nie, to się domyślcie.