Mogę śmiało powiedzieć, że czuję się kompetentny w tym zakresie, bo w Chinach założyłem 5 firm, z których 3 są ze 100-procentowym kapitałem własnym, a w dwóch jestem współudziałowcem. Pomogłem też uruchomić pięć spółek polskim przedsiębiorcom i uzyskać dla nich lokalne dotacje na start. Swoje firmy zakładałem w Shenzhen, Foshan, Guangzhou, Hangzhou i Shaoxing. Większość z nich uzyskała lokalne dotacje na start (zazwyczaj od 50 do 100 tys. zł). W Guangzhou udziałowcem jest międzynarodowy inkubator Brinc.

Nie będę porównywał tych spraw z Polską, bo już minęło sporo lat od czasu, gdy zamknąłem tam firmę. Nadal mam dobre wspomnienia co do kontaktu z urzędem skarbowym w Pruszczu Gdańskim. Możliwe, że było tak miło, bo zostawiałem im co roku 50 tys. zł podatku osobistego, a w mojej działalności 80 proc. przychodów to był dochód do opodatkowania. I z tego co słyszę, to w Polsce dość łatwo można dostać duże dotacje na start, nawet 55 mln zł z NCBR…

Wracając do Chin i prowadzenia tam spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z kapitałem zagranicznym (pełnym lub częściowym): biorąc pod uwagę różne skrajne emocje, którym ulegałem przez te lata, daję notę pozytywną na poziomie 5 (w skali fajności od 0 do 10).

Założenie firmy przez obcokrajowca (zaczynając od uzyskania NIP, podpisania umowy najmu lokalu, rejestracji firmy w urzędzie, uzyskania pieczątek, założenia rachunku bankowego) zajmuje od 3 do 5 dni roboczych. Po tym czasie można normalnie prowadzić działalność. Kolejna sprawa to bardzo przyjaźnie nastawieni pracownicy urzędów, którzy stawiają sobie za punkt honoru pozytywne załatwienie sprawy. Zagmatwane przepisy im tego nie ułatwiają, ale rzeczywiście walczą dzielnie i zazwyczaj z sukcesem!

Dość dobrze są zorganizowane poczekalnie w urzędach. Zaraz po wejściu podchodzi ktoś z obsługi (w uniformie) i stara się skierować do odpowiedniego okienka. Niekiedy sprawdza kompletność dokumentów. Jeśli czegoś brakuje to pomaga wypełnić formularz w komputerze i go wydrukować. Ta pomoc, wydruki i kserokopie są bezpłatne. Dzięki temu, gdy już idziemy do właściwego urzędnika, to nasze dokumenty są raczej kompletne i prawidłowo wypełnione.

Swoboda dla mikrofirm

Co do samego prowadzenia działalności to ogólnie jest akceptowane, że drobne biznesy, które nie wymagają wynajmu biur i zatrudniania pracowników, nie podlegają żadnym regulacjom i panuje zupełna swoboda w ich funkcjonowaniu (sprzedaż online z domu, drobna wytwórczość, usługi bez lokalu, handel straganowy/obwoźny). Mikrofirmy (do kilku osób) raczej niespecjalnie martwią się podatkami. Tak to chyba najdelikatniej można ująć. Ja jednak muszę płacić podatek dochodowy, bo tego wymaga urząd wizowy. Sprawy ubezpieczeniowe pracowników nie są obligatoryjne i można je uzgodnić w umowie z pracownikiem. Informacje o kondycji firmy (np. kary, długi) są dostępne online bez ograniczeń dla każdego.

Są jednak rzeczy, które nie pozwalają mi na wystawienie wyższej noty niż 5. Są to chociażby wymagania lokalowe. Jeden adres może posiadać tylko jedna firma i jest to corocznie weryfikowane. Jeśli firma zaprzestanie najmu lokalu i nie zgłosi tego, wówczas dostaje negatywny wpis w publicznie dostępnym rejestrze. Podatek VAT (my płacimy w Shenzhen 3 lub 6 proc.) trzeba zapłacić przed wystawieniem faktury, która jest rejestrowana w centralnym rejestrze faktur.

Co ważne, aby zwolnić pracownika, trzeba się liczyć z 6-miesięczną odprawą. Poza tym nie można zawiesić działalności, a operacje bankowe wymagają dostarczenia do banku faktur i umów. Bank pełni funkcję weryfikatora prawidłowego funkcjonowania firmy – trochę jak urząd kontrolny – w tym także kont osobistych. Systematycznie mam jakąś „akcję” w banku, gdy przychodzi przelew na konto osobiste z mojej firmy w Hongkongu. Co rusz trzeba coś dostarczyć (mejlowo) i wyjaśnić (telefonicznie). Widać, że musi być tam u nich jakiś porządek w papierach. Na szczęście pracownik ma tę ambicję, aby klient był zadowolony i walczy dzielnie, żeby sprawę załatwić pozytywnie.

Ważne lokalne wsparcie

Podsumowując: prowadzenie firmy przez obcokrajowca w Chinach nie jest jakąś wielką udręką. Trzeba się jednak liczyć, że musi być w firmie lokalna osoba, która to wszystko ogarnia. Nie jest to praca na pełny wymiar, ale 1/4 etatu będzie to jednak pochłaniało. Nie ma przy tym konieczności, aby wszystkimi sprawami zajmowały się wyspecjalizowane firmy. Urzędy są na tyle przyjazne, że większość spraw można załatwić samemu.

Odnoszę też wrażenie, że urzędy nie są specjalnie restrykcyjne wobec przedsiębiorców w razie popełnienia przez nich drobnych niezamierzonych błędów i wykroczeń. Panuje pewne zrozumienie, wręcz zaskakujące. Tak się zastanawiam, jak wyglądałby opis uruchomienia spółki z o.o. w Polsce przez Chińczyka, który nie zna języka polskiego (zna angielski) i nie posiada polskiego NIP-u…

Arnold Adamczyk Arnold Adamczyk  

Od 2012 roku prowadzi działalność w Chinach i Hong Kongu w zakresie VR/AR/MR oraz edukacji STEM. Specjalizuje się w organizowaniu polskich startupów w Chinach i Hong Kongu.