Jaka jest wartość przedmiotu sporu? To w zasadzie pierwsze pytanie, jakie pada ze strony kancelarii prawniczej, gdy przedsiębiorca zgłasza się do niej ze sprawą gospodarczą. W praktyce koszty obsługi prawnej postępowań wynoszą dziesiątki i setki tysięcy złotych. Sprawy trwają po kilka lat, a godzina rozliczeniowa z kancelarią kosztuje przedsiębiorcę kilkaset złotych. Plus dojazdy na rozprawy… Na różnych etapach całej sprawy mogą to być i nierzadko są dziesiątki godzin.

Cała koncepcja sądownictwa gospodarczego w Polsce nastawiona jest na spory dużych korporacji. Jeśli czegoś nie rozwiąże postępowanie nakazowe, firmy MŚP są bezradne. Nie tylko zresztą z powodu wspomnianych nieadekwatnie wysokich kosztów postępowania, ale i z uwagi na zazwyczaj słabe zrozumienie złożoności relacji gospodarczych przez sądy, co skutkuje często kuriozalnymi „wyrokami” lub wręcz ignorowaniem stanu faktycznego. Bo tak prościej. A na to nałóżmy powszechne sytuacje, w których postępowania złożone z trzech rozpraw trwają po kilka lat…

Napiszę to wprost. Spór o „wolne sądy w Polsce” dotyczy gwarancji niezawisłości sędziów, a nie jakości sądownictwa. Prywatnie rozumiem sytuację zawodową sędziów takich, jak Igor Tuleya. Problem jednak w tym, że jego niezawisłość nie daje mi, jako przedsiębiorcy i obywatelowi, żadnych gwarancji jakości sądownictwa – w szczególności nie zabezpiecza poczucia sprawiedliwości, sprawności i merytorycznej jakości wyroków. Nie zmieni też faktu, że gdy mam nawet spór o kilkaset tysięcy złotych, to prawnicy z dużymi wątpliwościami podchodzą do celowości podjęcia kroków prawnych… właśnie z uwagi na koszty obsługi postępowania. Powtarzam, słuszność i sprawiedliwość nie mają w sądach znaczenia.

Koszty postępowań hamujące celowość podejmowania sądowej ochrony przez MŚP, to kolejna przestrzeń, w której takie instytucje, jak Biuro Rzecznika MŚP, czy Krajowa Izba Gospodarcza (Polish Chamber of Commerce) powinny w sporze o wolne sądy mówić wyraźnie, że niezawisłość musi oznaczać fachowość i sprawiedliwość! Interesujący byłby też komentarz ze strony Krajowej Izby Radców Prawnych i Naczelnej Rady Adwokackiej, bo w gruncie rzeczy członkowie tych korporacji są beneficjentami opłat ponoszonych przez przedsiębiorców – tych zresztą nie zwraca w kosztach zastępstwa procesowego nawet wygrany wyrok.

Powyższe piszę po złożeniu apelacji w sporze z jedną z największych korporacji telekomunikacyjnych na świecie, która w swym oprogramowaniu umieszczała i pewnie nadal umieszcza backdoor’y, będące ewidentnym naruszeniem zasad cyberbezpieczeństwa. To klasyczny spór Dawida z Goliatem. Koszty sporządzenia samej apelacji są 5-cio cyfrowe. A przecież to tylko etap postępowania trwającego już kilka lat. Walczymy samotnie o zasadę „bezpieczne oprogramowanie” tam, gdzie Ministerstwo Cyfryzacji, Urząd Komunikacji Elektronicznej, Ministerstwo Sprawiedliwości i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów powinny wręcz włączyć się z pełną pomocą prawną, bo takie wady oprogramowania zagrażają nam wszystkim. Także instytucjom rządowym.

Piotr Marciniak Piotr Marciniak  

Doktor nauk prawnych, pełni funkcję CEO w TPNets.com i jest członkiem Grupy Roboczej ds. Internetu Rzeczy w KPRM.