Działając w biznesie polegającym na sprzedaży iPhone’ów, siłą rzeczy narażacie się na potencjalne oskarżenie o udział w tzw. karuzelach VAT. Oczywiście nie celowe, ale polska skarbówka zbyt często bywa bezlitosna dla uczciwych przedsiębiorców…

To jeden z najważniejszych problemów, jakie wzięliśmy pod uwagę przy zakładaniu firmy. Nigdy nie rzucaliśmy się w nieznane, zawsze kupujemy sprzęt w sprawdzonych miejscach, z pierwszej ręki, aby nie było ryzyka wejścia na „karuzelę”. Kupujemy od użytkowników indywidualnych, którzy przychodzą do naszych salonów, ewentualnie w większych ilościach od dużych podmiotów biznesowych czy instytucji, które też są użytkownikami tych smartfonów i zamiast je wyrzucać, sprzedają takim firmom, jak nasza. Nasz łańcuch zakupowy jest bardzo krótki, więc procedura zakupu wyklucza jakiekolwiek nieprawidłowości. Wykluczony jest handel z brokerami na faktury VAT marża, co śmierdzi na kilometr. Każdy sprzedawany u nas produkt pochodzi z europejskiej dystrybucji i każdy jest sprawdzany po numerze seryjnym. Nie ma u nas mowy o najmniejszym zaniedbaniu w tym względzie, bo od tego zależy przyszłość firmy.

  Macie obecnie 12 salonów stacjonarnych. Jakie są dalsze plany rozwoju sieci?

Mam nadzieję, że uda nam się zrealizować plan, który zakłada, że do końca tego roku będziemy mieli salon w każdym mieście wojewódzkim.

  Dlaczego przyjęliście kosztowny model tradycyjnych salonów?

Zdecydowanie warto te koszty ponosić. Zdefiniowaliśmy, jakie obawy mają klienci w procesie zakupu używanego sprzętu. Przede wszystkim nie wiedzą, jak dany smartfon będzie wyglądał i jak będzie działał, a poza tym nie są pewni, czy sprzedawca to normalna, legalna firma, do której w razie czego można się zwrócić o wsparcie. Te obawy rozwiewane są w salonie, gdzie można przyjść, obejrzeć sprzęt, porozmawiać z fachowcem i w razie czego w każdej chwili wrócić po poradę, zrealizować serwis sprzętu w ramach dwuletniej gwarancji czy też wymienić sprzęt na alternatywny w przeciągu 30 dni od jego zakupu.

  A jak rozkłada się wasza sprzedaż ze względu na kraje i kanał sprzedaży?

Mogę powiedzieć, że 25 procent sprzedaży idzie za granicę, a pozostałych 75 procent trafia na polski rynek. Większość stanowi sprzedaż przez internet.

  W jaki sposób trafiacie do klientów zagranicznych?

Poprzez marketplace’y, które umożliwiają nam prowadzenie sprzedaży w 12 krajach europejskich, przede wszystkim w Niemczech, Francji i Hiszpanii.

  W Luxtrade każde urządzenie przed sprzedażą przechodzi rygorystyczny, 40-etapowy proces testowania technicznego. To jest wyjątkowo duża liczba…

Z tylu właśnie funkcji korzysta, bądź powinien móc korzystać, przeciętny klient. Począwszy od odcisków palca, skanowania twarzy, jakości głosu, stanu baterii, pracy czujnika NFC i wielu innych. Całą procedurę realizujemy dwukrotnie, zaraz po zakupie i dodatkowo przed sprzedażą. To też sposób na wycenę sprzętu. 

  Waszym celem strategicznym jest wspomniany milion zadowolonych klientów do końca 2026 roku. A jak to będzie wyglądać w tym roku?

Do dziś obsłużyliśmy około 150 tysięcy klientów, a wynik ten zamierzamy powtórzyć w kolejnym roku. Z kolei do 2026 roku zamierzamy zdobyć 1 milion zadowolonych klientów. Jak to powiedział kiedyś Churchill: sukces to droga od wyzwania do wyzwania, bez utraty nadziei. W ten właśnie sposób staramy się postępować w biznesie. Wierzę, że odnowione telefony mogą stać się produktem pierwszego wyboru na polskim rynku. To nasz najważniejszy cel.

Rozmawiał Tomasz Gołębiowski