W raporcie Ministerstwa Nauki i Informatyzacji można znaleźć zarówno dobre, jak i złe informacje dla naszych czytelników. Dobre, bo trzeba jeszcze wiele zainwestować w sprzęt i usługi IT, by urzędy mogły pretendować do miana instytucji zinformatyzowanych. Złe, bo nic nie wskazuje, by informatyzacja wkrótce nabrała tempa i ruszyła lawina zamówień. Z raportu wynika, że prace nad tworzeniem e-administracji zatrzymały się. W urzędach stoją komputery, działa sieć, jest dostęp do Internetu, stworzono strony WWW… i na tym koniec. System elektronicznego obiegu dokumentów praktycznie nie istnieje (przyznają to aż w 90 proc. ankietowanych urzędów). W przeważającej większości placówek (80 proc.) nie działa elektroniczny system do obsługi zamówień publicznych. Interesanci nadal nie mogą załatwić sprawy wyłącznie przez Internet (jest to możliwe tylko w kilkunastu urzędach, jeśli wierzyć danym zawartym w raporcie). Tak zwanych publicznych punktów dostępu do Internetu (branych pod uwagę przez unijnych urzędników w ocenie rozwoju społeczeństwa informacyjnego) jest jak na lekarstwo (nie ma ich aż 70 proc. placówek). Urzędnicy twierdzą, że nie mają na informatyzację pieniędzy. Tymczasem zainteresowanie funduszami unijnymi, które można byłoby wykorzystać na poprawę infrastruktury IT, jest prawie żadne. Przedstawiciele aż trzech czwartych urzędów przyznali, że nawet nie próbuje się ich pozyskać.

Im większy, tym bogatszy

Z badania wynika, że informatyzacja traktowana jest w urzędach, przynajmniej jeśli chodzi o jej finansowanie, po macoszemu. Co piąta placówka nie wydała w zeszłym roku ani grosza na sprzęt, oprogramowanie, projekty czy szkolenia informatyczne! Wśród tych, które nie chciały lub nie mogły inwestować w informatykę, przeważały starostwa powiatowe, miasta na prawach powiatu oraz urzędy gminne. Słowem instytucje niższego szczebla. Najwięcej urzędów (grubo ponad połowa) przeznaczyło na zakupy IT tylko jeden procent swojego budżetu. Stosunkowo dużo wydają urzędy centralne, znaczny ich odsetek (ponad 40 proc.) przeznacza na informatyzację więcej niż 4 proc. budżetu. Taką politykę prowadzi tylko niespełna 9 proc. małych urzędów. Z pewnością wnioski płynące z tych danych nie są dla właścicieli firm komputerowych nowe. Najzamożniejszych klientów w sektorze publicznym można znaleźć w dużych urzędach. Są one jednak obsługiwane przez duże firmy resellerskie bądź integratorskie. Obiorcami produktów małych firm IT mogłyby być niewielkie placówki administracyjne, bo mają dużo więcej do zrobienia niż instytucje centralne: brakuje im sprzętu, nie korzystają z nowoczesnych sposobów dostępu do Internetu, nie stosują systemów do obsługi zamówień publicznych itp. Szkopuł w tym, że nie mają środków na inwestycje.

Dlaczego nie korzystają zatem z dofinansowania pochodzącego z budżetu UE? W raporcie nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie. Można się domyślać, że chodzi po prostu o to, że nie stworzono jednolitej strategii informatyzacji (piszemy o tym dalej). W związku z tym nie bardzo wiadomo, co kupić, by program czy sprzęt były kompatybilne w funkcjonującymi w innych urzędach (to zasadniczy warunek powstania e-administracji). Zakupy na własną rękę są zatem dość ryzykowne.

A teraz dane

W raporcie znajdziemy dane, które mogą służyć za podstawę oceny stanu informatyzacji polskich urzędów, dotyczące między innymi: liczby komputerów, sposobów dostępu do Internetu, rodzaju sieci, oprogramowania, systemów informatycznych itp. Przytoczmy kilka informacji. Największa liczba urzędów dysponuje 20 komputerami (chodzi tu zarówno o desktopy, jak i terminale, serwery oraz komputery typu mainframe). Więcej niż 100 maszyn stoi zaledwie w 7 proc. jednostek administracji państwowej. Reguła jest prosta: im większy urząd, tym więcej ma sprzętu. Małe urzędy, zatrudniające nie więcej niż 20 osób, nie dysponują zbyt wieloma komputerami, posługuje się nimi tylko połowa ich urzędników. Najlepiej wyposażone są urzędy marszałkowskie i wojewódzkie, w których pracuje ponad sto osób. Komputer ma tam praktycznie każdy.

W jakich sieciach pracują urzędowe komputery? Najczęściej wybierana jest kablowa sieć lokalna LAN (80 proc. urzędów). Intranet funkcjonuje najwyżej w co drugiej placówce. Z bezprzewodowej sieci LAN korzysta się znacznie rzadziej – w niespełna 20 proc. urzędów.

Systemy informatyczne urzędów są słabo zabezpieczone. Wprawdzie oprogramowanie antywirusowe wprowadzono już niemal w każdej instytucji zajmującej się administracją państwową (ponad 90 proc. urzędów deklaruje ich posiadanie), ale firewalle zainstalowała tylko połowa. Z backupu korzysta natomiast zaledwie 17,5 proc. placówek. Urzędnicy powinni zwrócić uwagę na sprawę bezpieczeństwa. Większość z nich korzysta, jak się nietrudno domyślić, z Windowsów, do których łatwo się włamać. W Linuksie pracują nieliczne komputery, średnio jeden w każdej instytucji. Według autorów raportu najczęściej pełni on rolę serwera. Linux jest przez urzędowych informatyków oceniany jako program bardziej stabilny niż 'okienka’ – czytamy w raporcie.

Przywiązani do tradycji

W naszych urzędach nadal królują papierowe dokumenty, elektroniczny obieg papierów praktycznie nie istnieje. Stosuje go tylko niecałe 10 proc. instytucji. Nic więc dziwnego, że interesanci wciąż nie mogą załatwić swoich spraw za pośrednictwem Internetu. Strony internetowe oczywiście mają prawie wszystkie urzędy. Służą one jednak do umieszczania informacji. Pobierać formularze można tylko z połowy witryn. Możliwość załatwienia sprawy od początku do końca za pomocą Internetu istnieje w przypadku zaledwie jednego procenta stron (udogodnienie to oferują właściwie wyłącznie urzędy marszałkowskie).

Niemal wszystkie placówki mają dostęp do Internetu. Nie oznacza to jednak, że korzysta z niego każdy z urzędników. Średnio instytucje mają po 40 komputerów, przeciętnie zaś tylko 26 pracowników używa w pracy Internetu. Najczęściej urzędnicy łączą się z siecią za pośrednictwem modemu analogowego. Korzystają z niego przede wszystkim w wiejskich urzędach gminnych. Autorzy raportu zauważają, że często dostęp wydzwaniany jest traktowany jako uzupełnienie innych, nowocześniejszych metod (np. łącza typu DSL czy bezprzewodowego). Najczęściej dostawcą Internetu jest TP (urzędy wybierają głównie usługę SDI). Na połączenia administracja wydaje niewiele, największa grupa urzędów (blisko 40 proc. badanych) przeznacza na ten cel 200 – 500 złotych miesięcznie.

Kto zajmuje się informatyką w urzędach? Okazuje się, że najczęściej firma zewnętrzna. Dzieje się tak w przypadku aż 70 proc. jednostek administracji biorących udział w badaniu. Wprawdzie ponad jedna trzecia ma własną komórkę ds. informatyki, ale nie wyklucza to korzystania z outsourcingu. Jeśli dział informatyczny w urzędzie istnieje, najczęściej składa się z jednej osoby (tak jest w 70 proc. placówek). Najliczniej obsadzone są działy IT w urzędach wojewódzkich (większość zatrudnia ponad 4 informatyków).