W ostatnich czasach szczególnie dużo mówi się o ochronie danych. I trudno się temu dziwić chociażby w świetle narastającej liczby ataków ransomware czy skoordynowanych akcji przeprowadzanych przez złowrogie państwa, takie jak Rosja czy Korea Północna. W tej sytuacji decydenci zaczynają się coraz częściej zastanawiać, czy ich dane są naprawdę bezpieczne. Koniunkturę doskonale wyczuwają inwestorzy z funduszy venture capital, którzy poważnymi zastrzykami finansowymi zasilają firmy opracowujące systemy bezpieczeństwa.

Jednym z przykładów jest amerykański startup HYCU, który w minionych miesiącach dwukrotnie otrzymał silne wsparcie finansowe. Najpierw, w czerwcu br., Acrew Capital, Bain Capital Ventures (BCV), Atlassian Ventures oraz Cisco Investments przeznaczyły na rozwój startupu 54 mln dol. Zaledwie cztery miesiące później inwestorem strategicznym HYCU został fundusz Okta Ventures. Wprawdzie nie ujawniono kwoty jego zaangażowania w ten biznes, aczkolwiek włączenie się tego inwestora do gry otwiera przed HYCU szereg możliwości rynkowych, o czym trochę później.

Simon Taylor, CEO HYCU, w jednym ze swoich wystąpień przyznał, że zanim wystartował z nowym projektem, wspólnie z zespołem prześledzili historię rynku ochrony danych.

 – Veritas był świetny dla systemów Unixa, Commvault dla Windowsa, zaś Veeam sprawdził się w środowisku VMware’a. Jak jednak ludzie mają chronić swoje dane w środowisku wielochmurowym? – pyta Simon Taylor.

Nic dziwnego, że motto amerykańskiego startupu to: „Dane w dowolnym miejscu, ale chronione wszędzie”. HYCU stawia sobie za cel eliminację silosów danych i zapewnienie kompleksowej ochrony cyfrowych zasobów. Zdaniem Simona Taylora największą przyczyną tego chaosu jest postępująca adaptacja usług chmurowych, a zwłaszcza SaaS. Obecnie w Stanach Zjednoczonych działa około 15 tysięcy dostawców SaaS, a przeciętnie przedsiębiorstwo korzysta ze 150 aplikacji chmurowych.

HYCU rozpoczęło swoją działalność w 2017 r. od opracowania systemów backupu dla infrastruktury hiperkonwergentnej Nutanixa, a następnie stopniowo rozszerzała swoją ofertę w zakresie ochrony danych. Rok później pojawiło się rozwiązanie dla Google Cloud, a następnie dla AWS, Azure, VMware, Office 365 i Kubernetes. Flagowy produkt HYCU Protégé zapewnia ochronę i migrację danych w wielu chmurach.

Rozwiązania do backupu danych znajdujących się w środowisku chmurowym różnią się pod wieloma względami od tradycyjnych produktów.

– Jednym z przykładów jest deduplikacja. Musieliśmy opracować specjalną wersję dla środowiska chmurowego. Jak wiadomo, jest to funkcja wymagająca dużej mocy obliczeniowej. O ile w systemach pracujących lokalnie nie stanowi to wielkiej przeszkody, o tyle w chmurze znacznie obniża wydajność – wyjaśnia Subbiah Sundaram, Senior Vice President HYCU.

Przyszłość startupu wygląda dość obiecująco, zwłaszcza w kontekście współpracy z Oktą, która dostarcza platformę zarządzania tożsamością. HYCU uzyskuje dostęp do interfejsów API, technologii i wiedzy inżynieryjnej Okta, a także 15 tys. potencjalnych klientów.

Backup dla MSP

Amerykańska firma N-able, podobnie jak HYCU, stawia na ochronę danych w chmurze. Wcześniej startup ten należał do SolarWinds, ale ich drogi rozeszły się w ubiegłym roku. N-able już jako samodzielny podmiot wystartował z nową marką Cove Data Protection. Prawdopodobnie nie byłoby to możliwe bez 250 mln dol. włożonych w projekt przez grupę inwestorów, w tym Canada Pension Plan Investment Board. Firma wprowadziła na rynek usługę SaaS, przeznaczoną do tworzenia kopii zapasowych oraz przywracania danych, obejmującą ochronę serwerów, stacji roboczych i platformy Microsoft 365.

– Produkt został opracowany przede wszystkim na potrzeby dostawców zarządzanych. Klienci nie potrzebują żadnych urządzeń, a kopie zapasowe mogą być przechowywane w jednym z 30 centrów danych, w których kolokujemy nasz sprzęt – wyjaśnia Chris Groot, General Manager Cove Data Protection.

Warto dodać, że firma nie zamyka się na klientów, którzy chcą przechowywać kopie zapasowe w środowisku lokalnym i istnieje opcja, która pozwala na wykorzystanie własnego serwera NAS.

Co ważne, N-able nie tworzy kopii zapasowej obrazu, lecz backup plików. W tym pierwszym przypadku można utworzyć kopię dysku wraz z systemem operacyjnym oraz zainstalowanymi wcześniej programami i ustawieniami. Natomiast backup plików nie obejmuje historii przeglądarki, dzienników, systemu operacyjnego i skupia się na kopiowaniu danych zapisanych w bibliotekach, pulpicie czy folderach domyślnych. Najczęściej są to dokumenty, zdjęcia i filmy.

– Kopie zapasowe oparte na obrazach są dalekie od ideału, zwłaszcza dla dostawców usług zarządzanych. Takie rozwiązanie oznacza zarządzanie pamięcią masową w wielu lokalizacjach, spędzanie zbyt dużo czasu na szukaniu i rozwiązywaniu problemów oraz niepotrzebną złożoność. Czas personelu to najcenniejszy zasób MSP, a także jego największy wydatek – wyjaśnia Chris Groot.

Tradycyjne pliki kopii zapasowych obrazów są duże, przez co tworzenie kopii zapasowych w chmurze jest czasochłonne i nieefektywne. N-able wylicza, że zastosowanie alternatywnej metody powoduje, że przyrostowe kopie zapasowe stanowią często tylko 10 do 20 procent całkowitego zmienionego rozmiaru plików.

– Jeśli więc zmodyfikowano 2 GB plików, ostatecznie zostanie zarchiwizowane tylko 200–400 MB – tłumaczy Chris Groot.

Segment usług oferowanych przez N-able doczekał się już własnej nazwy – Data Protection as a Service (DPaaS), czyli ochrona danych łącząca długoterminowe przechowywania kopii zapasowych oraz odzyskiwania po awarii. Akronim nie jest jeszcze zbyt popularny, ale rywalizacja pomiędzy dostawcami tej usługi zapowiada się interesująco. W tym kontekście sporo do powiedzenia powinny mieć takie formy, jak: Cohesity, Commvault (Metallic), Veeam czy wspomniane wcześniej HYCU. Co ciekawe, N-able bardzo poważnie myśli o polskim rynku i w związku z tym Chris Groot w listopadzie br. ma odwiedzić Warszawę.