Trochę ponad rok temu importerów płytek, twardych dysków, kart pamięci, nagrywarek i odtwarzaczy MP3 ogarnęła wściekłość. Napisaliśmy wówczas o wchodzącym w życie rozporządzeniu ministra kultury, które nakładało na nich parapodatek od sprzedaży wspomnianych produktów. Dlaczego? Bo mogą służyć do łamania praw autorskich. Nowe myto wprowadzono bowiem z myślą o ulżeniu ciężkiej doli artystów regularnie robionych przez piratów w bambuko (szczegóły w ramce 'O co chodzi?’). Importerzy uznali nową regulację za niesprawiedliwą.

Wprawdzie nie kwestionujemy idei opłat, ale uważamy, że system obowiązujący w Polsce jest niesprawiedliwy – mówił wówczas Tomasz Nazaruk, prezes Ata-Int i członek krajowego Stowarzyszenia Importerów i Producentów Sprzętu Automatyki Biurowej. – Dlaczego działający w zgodzie z prawem importerzy mają płacić za tych, którzy łamią prawa autorskie, nielegalnie kopiując utwory literackie, muzyczne, filmowe itd.? Niech płacą na przykład punkty ksero, które w dużej mierze żyją z tego procederu.

Taką właśnie strategię przyjęły rządy Danii, Francji, Finlandii, Holandii, Norwegii, Szwajcarii, Szwecji i Włoch. U nas ustawodawca poszedł na łatwiznę i ściąga pieniądze od importerów. Po prostu łatwiej łupić kilkudziesięciu dużych niż tysiące małych…

Z decyzjami resortu kultury od początku nie zgadzał się również Mariusz Jaworski, prezes Incomu.

Ustawa (o prawie autorskim – przyp. red.) mówi o urządzeniach służących do replikacji – przypominał. – Dyski twarde i nagrywarki nie mieszczą się w tej definicji, bo nie służą do replikacji, jak kopiarka, ale do przechowywania danych. Minister zatem, wymieniając te urządzenia w rozporządzeniu, wykroczył poza ramy ustawy i stworzył jej własną interpretację.

Jeden z dystrybutorów skierował nawet spawę do Rzecznika Praw Obywatelskich. Rzecznik odpowiedział, że opłaty nie są daniną publiczną i jemu nic do tego (patrz ramka 'Płać i o nic nie pytaj’).

Krzyki oburzenia niczego nie zmieniły i dawno już przebrzmiały. Po ponad roku funkcjonowania przepisów możemy powiedzieć, że właściwie było to…

…wiele hałasu o nic

Od samego początku informowaliśmy importerów, że wiedza artystów o rynku IT jest dość skromna.

Nie mamy szacunków na temat wpływów z opłat za dyski twarde, nagrywarki, skanery, karty pamięci i odtwarzacze MP3 – mówił w lipcu zeszłego roku Wiesław Janicki z Biura Pełnomocnika ZAiKS-SAWP-ZPAV ds. Czystych Nośników, które zajmuje się ściąganiem opłat (CRN Polska nr 17/2003, 'Importerzy artystom’). – Na razie wysłaliśmy pisma do ponad 100 firm z informacją o nowym obowiązku. Nie wiemy jednak, ile z nich to importerzy.

W końcu sierpnia bieżącego roku dowiedzieliśmy się, że większość firm zlekceważyła pisma pełnomocnika. Wśród tych, którzy nie płacą, jest kilku największych polskich dystrybutorów (choć w rozmowach z CRN Polska twierdzą, że regulują wszystkie zobowiązania wobec artystów…). Postanowiliśmy dowiedzieć się, jak bardzo ryzykują. Wiele wskazuje na to, że… niewiele.

Niepokoi nas to, że nawet najwięksi importerzy nie płacą, ale nie chcemy się włóczyć po sądach, bo to trwa i kosztuje – usłyszeliśmy od Wiesława Janickiego. – Wolimy jakoś się dogadać, nawet jeśli oznaczałoby to pewne ustępstwa z naszej strony.

Jakie ustępstwa? Wyobraźmy sobie, że importer nie płaci artystom ani grosza. Odkłada jednak należne im ustawowo pieniądze na firmowym koncie. Czas mija, odsetki lecą, a artyści milczą. Po dwóch, trzech latach upominają się jednak o swoje. I to za nie byle jakim pośrednictwem, bo do akcji wkracza prokurator. Robi się gorąco, ale importer zachowuje spokój i prosi artystów, żeby odwołali zarzuty, a on ureguluje zaległości. Z tym, że bez odsetek i… na raty. Zapytaliśmy Wiesława Janickiego, co w takiej sytuacji zrobiłby pełnomocnik ZAIKS-SAWP-ZPAV.

Nie wiem, ale mogę przypuszczać, że zgodziłby się na taki układ – mówi pracownik Biura ds. Czystych Nośników. – Podkreślam, że chodzi o to, żeby się dogadać, a nie walczyć ze sobą.

Mało prawdopodobny jest nie tylko pokazowy proces dużego dystrybutora, ale także zwykły audyt w jednej z firm. Na razie artyści zdecydowali się na przeprowadzenie jednego audytu. Odbywa się w polskim przedstawicielstwie jednego z czołowych japońskich producentów sprzętu audio-wideo, którego nieliczne produkty trafiają na rynek IT. Wydaje się więc, że importerzy płytek, dysków, kart pamięci, nagrywarek i odtwarzaczy MP3 mogą na razie spać spokojnie.

Wpływy z czystych nośników to zaledwie kilka procent wpływów ZAIKS-u i innych stowarzyszeń zbiorowego zarządzania z tego typu opłat – usłyszeliśmy w Biurze ds. Czystych Nośników. – Na razie zatem nasi szefowie aż tak bardzo się nimi nie przejmują.

Przypomnijmy, że stowarzyszenia twórców już od kilku lat (zgodnie z rozporządzeniem z 1995 r.) pobierają opłaty od importerów i producentów urządzeń z segmentu consumer electronics (magnetofonów, odtwarzaczy wideo itp.) oraz kopiarek.

Ile jest, a ile powinno być

Na szczęście dla importerów stowarzyszenia zarządzające prawami autorskimi nie zdają sobie sprawy, jak duży jest polski rynek nośników. Informacje na temat wielkości jego poszczególnych segmentów twórcy czerpią z Internetu, prasy, reklam, raportów rynkowych, a także… od donosicieli.

Importerzy myślą: dlaczego ja mam płacić, a mój konkurent nie? – tłumaczy pełnomocnik ZAiKS-SAWP-ZPAV.

Już rok temu pisaliśmy, że 'twórcy biorą tyle, ile im dają firmy i właściwie nie zaglądają przedsiębiorcom w karty (…) Warto zwrócić uwagę, że nie wszystkie firmy zapłacą nowy parapodatek. Co gorsza, uczciwi zapłacą więcej, a nieuczciwi mniej. Cały bowiem system opiera się na fragmentarycznej wiedzy twórców o rynku i deklaracjach firm’ (CRN nr 17/2003, 'Importerzy artystom’).

W końcu sierpnia 2004 roku zwróciliśmy się do Biura Pełnomocnika ZAiKS-SAWP-ZPAV ds. Czystych Noś­ników z następującymi pytania­mi: Ilu ma w bazie producentów oraz importerów? Jaki odsetek z nich cokolwiek płaci? Jaką kwotę udało się od nich do tej pory zebrać? W odpowiedzi pełnomocnik uprzejmie poinformował nas, że 'Biuro ds. Czystych Nośników nie jest legitymowane do udzielenia odpowiedzi na postawione mu pytania’. Zapytaliśmy o podstawę prawną odmowy. Biuro zamilkło.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w bazie danych Biura ds. Czystych Nośników znajduje się 43 producentów oraz importerów płytek, dysków twardych, nagrywarek i odtwarzaczy MP3. Udało nam się też dowiedzieć, że począwszy od lipca ubiegłego roku, wpływy od nich wyniosły (to jednak niepotwierdzona informacja) około 4 mln zł. Z naszych obliczeń wynika, że suma ta powinna być co najmniej o 10 mln zł wyższa (szacunkowe dane oparte na sprzedaży płytek, dysków twardych i nagrywarek w 2003 r.).

Importer, czyli kto?

Ustawa o prawie autorskim nakazuje płacić na rzecz artystów 'producentom i importerom’ (art. 20). Jak wiadomo, po wejściu Polski do UE sprowadzanie towarów z państw Wspólnoty przestało być traktowane jako import. W prawie celnym zaczął obowiązywać termin 'wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów’. Ponieważ duży odsetek płytek, dysków i nagrywarek trafia na polski rynek z krajów UE, importerzy zaczęli zastanawiać się, czy powinni płacić artystom za sprowadzone stamtąd towary. W końcu nie są producentami, a po 1 maja, także importerami. Z pytaniem o zasadność wpłat zwróciła się do Biura Pełnomocnika ds. Czystych Nośników firma CSI.

’W związku z tym, że sprowadzamy towar z obszaru UE, nie jesteśmy importerami, a jedynie prowadzimy nabycie wewnątrzwspólnotowe. Tym samym od 1 maja 2004 powinniśmy być zwolnieni od opłat na rzecz ZAiKS-u’ – czytamy w piśmie. Odpowiedź pełnomocnika była jednoznaczna: 'nie udało nam się odnaleźć żadnych formalnych dokumentów, czy to polskich, czy też unijnych, które znosiłyby obowiązek wnoszenia opłat przez importerów nośników w którymkolwiek z krajów UE, gdzie obowiązek ten istnieje. Zmiana określenia 'import’ na 'nabycie wewnątrzwspólnotowe’ jest w tym przypadku nieistotna’. Jak widać, pełnomocnik ZAiKS-ZASP-SPAW… wysłał pytającego na drzewo. Jak inaczej określić wręcz arogancką odpowiedź, jakiej udzielił?

Postanowiliśmy sprawdzić, kto po 1 maja 2004 roku jest importerem, a kto prowadzi 'nabycie wewnątrzwspólnotowe’ w świetle polskiego prawa. Okazało się, że… nie wiadomo! W ustawie Prawo celne z marca 2004 r. w ogóle nie ma definicji importera. Podobnie jak w ustawie z grudnia 1997 r. o administrowaniu obrotem z zagranicą towarami i usługami. Z kolei w ustawie z kwietnia 2004 roku o administrowaniu obrotem towarowym z zagranicą napisano, że 'importer wspólnotowy to osoba, która ma siedzibę lub miejsce zamieszkania na terytorium Wspólnoty Europejskiej’. Tymczasem ustawa o VAT z marca 2004 r. przez import rozumie 'przywóz towarów z terytorium państwa trzeciego (niewchodzącego w skład Wspólnoty) na terytorium kraju’. Jednak w kodeksie cywilnym czytamy (art. 4495), że importer to ktoś, kto 'produkt pochodzenia zagranicznego wprowadza do obrotu krajowego w zakresie swojej działalności gospodarczej’.

Łańcuszek czystych nośników

Zapytaliśmy w Informacji Celnej Ministerstwa Finansów, czy sprowadzający nośniki danych z UE jest importerem, czy też firmą, która zajmuje się 'nabyciem wspólnotowym’.

Nie ma w polskim prawie jednolitej definicji importera, ale według art. 1 Wspólnotowego Kodeksu Celnego, który mówi, że 'bez uszczerbku dla przepisów szczególnych ustanowionych w innych dziedzinach kodeks stosuje się w handlu między Wspólnotą i państwami trzecimi’, sprowadzający towary z UE nie jest importerem. Staje się nim dopiero, kiedy sprowadza towar z tzw. państw trzecich, czyli pozaunijnych – usłyszeliśmy.

Jednak nasza rozmówczyni zwróciła jednocześnie uwagę na sformułowanie 'bez uszczerbku dla przepisów szczególnych ustanowionych w innych dziedzinach’. Jej zdaniem twórcy mogliby w oparciu o nie wygrać ewentualną sprawę w sądzie.

Z kolei według Krzysztofa Kucharskiego, prawnika AB, należałoby przyjąć za obowiązującą definicję z kodeksu cywilnego, choć jest niekorzystna dla importerów.

Sądzę, że tak właśnie zadecydowałby sąd wydający wyrok w sprawie importer kontra artyści – mówi.

Tymczasem część przedstawicieli firm, z którymi rozmawialiśmy, twierdzi, że rozważania na temat definicji importera nie mają zbyt wielkiego znaczenia. Należy do nich Adam Przybyszewski, dyrektor marketingu Megabajtu, który zwrócił się swojego czasu z pytaniem do niemieckiego biura Verbatimu, czy odprowadza na rzecz niemieckich artystów opłaty za płytki sprzedawane do Polski? Niemcy odpowiedzieli, że nie płacą, bo według unijnego prawa opłaty dotyczą produktów nie tylko sprowadzonych na dany rynek, ale i tam sprzedanych. A zatem opłaty obowiązują ostatniego importera w unijnym łańcuszku.

Dlatego płacimy, chociaż na rękę byłoby nam postawić się okoniem, bo większość nośników z naszej oferty pochodzi z rynków unijnych – mówi Adam Przybyszewski.

Wiesław Janicki z Biura Pełnomocnika ds. Czystych Nośników podkreśla, że tak samo firmy, które sprowadzą nośniki do Polski, a następnie sprzedadzą je na przykład na rynku czeskim, są automatycznie zwolnione z opłat. Staną się one problemem firmy z Czech.

Nie wiemy, jak do sprawy podchodzi Ministerstwo Kultury, które nie przesłało nam jeszcze swojego stanowiska. Możemy z dużym prawdopodobieństwem założyć, że nie będzie ono satysfakcjonujące dla importerów. Po pierwsze, to właśnie w resorcie kultury powstała ustawa o prawie autorskim, po drugie ministerstwo jest od tego, aby dbać o artystów.