CRN Polska: Jesteście w tej szczęśliwej sytuacji, że stać was na badania. Jak je robicie?

Grzegorz Bośko: Najpierw wybraliśmy laboratorium. ILIM jest najlepszy, bo jest tzw. jednostką certyfikującą, a poza tym ma renomę. Gdy inspektorzy zobaczyli, że badania robił dla nas ILIM, od razu była inna rozmowa. Przez pierwszy miesiąc nic nie wychodziło, próbowaliśmy różnych obudów: tanich i drogich – i nic. Żadna konfiguracja nie spełniała norm. W końcu pomogło zastosowanie ferrytów. Teraz jest to sposób powszechnie znany, ale jeszcze niedawno mało kto o nim wiedział. Same ferryty jednak nie wystarczą, trzeba odpowiednio dobrać komponenty. W końcu udało się i zestawy przeszły badania. Teraz przed wprowadzeniem do oferty nowych komponentów sprawdzamy po prostu, czy będą pasować, tzn. czy konfiguracja nadal będzie spełniać normy.

CRN Polska: Zatem nie mieliście czego się obawiać podczas kontroli, bo zainwestowaliście w badania i mieliście papiery wystawione przez znane laboratorium.

Grzegorz Bośko: Jeszcze niedawno zastanawialiśmy się, czy warto było. Bo w końcu po co to wszystko: wydatki na badania, główkowanie, jakie kupić komponenty itd. Kontrola URTiP-u utwierdziła nas w przekonaniu, że dobrze zrobiliśmy. Przyznam jednak, mimo że włożyliśmy sporo wysiłku w przygotowanie się do ewentualnej kontroli (w końcu wcześniej czy później URTiP musiał zastukać do naszych drzwi), była ona dla mnie przeżyciem. Praktycznie przez dwa tygodnie nie myślałem o niczym innym. Dobrze, że zdecydowaliśmy się scentralizować montaż. Gdyby inspektorzy znaleźli w jednym z naszych sklepów zestaw komputerowy zmontowany na miejscu, polka zaczęłaby się od nowa. I nie wiadomo, czy tym razem urzędnicy nie znaleźliby na nas haka.

CRN Polska: Najwyraźniej URTiP nie dotarł jeszcze do małych składaczy. Z tego, co wiemy, nadal bez przeszkód montują komputery samodzielnie i wystawiają deklaracje bez badań.

Grzegorz Bośko: W URTiP-ie nie wyobrażają sobie, że można wystawić ten dokument, nie testując wcześniej komputerów w laboratorium. Nie rozwiązuje też sprawy wypisanie faktury wyłącznie na komponenty, a niektórzy mówili, że tak właśnie będą robić. Zapytałem urzędników, jak by do tego podeszli, roześmiali mi się w nos. W URTiP-ie mówią, że mogą przeprowadzić kontrolę na podstawie oświadczenia klienta o zakupie gotowego zestawu, a nie podzespołów luzem. Naturalnie dotyczy to kontroli w wyniku doniesienia.

CRN Polska: Sądząc na podstawie tego, co pan usłyszał od inspektorów, dzięki przepisom o CE i URTiP-owi, który je sumiennie i z zaangażowaniem egzekwuje, drobni składacze prędzej czy później znikną z polskiego rynku.

Grzegorz Bośko: Małe firmy, dla których badania są nieopłacalne, będą sprzedawać markowy sprzęt, na przykład nasz. Po co ryzykować i upierać się przy samodzielnym montażu. To tak, jakby właściciel sklepu AGD chciał sam składać telewizory na zapleczu. Poza tym urzędnicy mówią, że gdyby sprawa CE dotyczyła wyłącznie Polski, być może dałoby się ją załatwić inaczej. Jednak przestrzeganie przepisów o znaku CE nadzoruje Unia Europejska. Polska musi informować Brukselę, ile sprzętu wprowadza się u nas na rynek i ile badań zrobiono. Jeśli wskaźnik jest zły, to przychodzi zalecenie, by skontrolować dany segment rynku.

CRN Polska: Na razie nasze wejście do unii i dostosowanie do jej wymagań oznacza dla przedsiębiorców jedynie dodatkowe obciążenia i wydatki.

Grzegorz Bośko: Pogodziliśmy się z myślą, że koszty produkcji związane ze znakiem CE będą stałym elementem w naszym budżecie. Jest też druga strona medalu. Centralizacja montażu oznacza oszczędności, nie muszę już zatrudniać 3 pracowników, którzy się tym zajmowali w sklepach. Poza tym jakość naszych komputerów jest lepsza, są zapakowane w pudełko, mają pełną dokumentację. Generalnie koszt produkcji komputera w związku z CE wzrósł o około 30 złotych. W przypadku tak dużej firmy jak nasza da się na to zarobić.

CRN Polska: Klienci końcowi poniosą – podobnie jak przedsiębiorcy, szczególnie ci mniejsi – konsekwencje wprowadzenia przepisów o znaku CE. Ceny komputerów zapewne już wzrosły.

Grzegorz Bośko: Nie ma już w tej chwili komputerów za 999 złotych, choć jeszcze niedawno producenci prześcigali się w ofertach tego typu. Z najtańszych podzespołów składać się ich już nie da. Lepszy zasilacz kosztuje o 5 – 10 złotych drożej niż najgorszy. Nie ma teraz obudów po 80 złotych, ich ceny zaczynają się od 120 złotych. Takie obudowy są szczelniejsze. Podzespoły to temat-rzeka. Nie jest sztuką kupić je tanio. Należy się jednak liczyć z tym, że producent taniego komponentu musiał zaoszczędzić chociażby na badaniach, a także na sposobie montażu podzespołu. Zdarza się, że zasilacze czy karty graficzne tego samego modelu, ale z innych partii różnią się wagą, ponieważ np. w zasilaczach zastosowano inne kondensatory. Jednym z celów wprowadzenia przepisów o CE jest wyeliminowanie z rynku najtańszych części.

CRN Polska: Co by się stało, gdyby Bestcom nie przeszedł pozytywnie kontroli URTiP-u?

Grzegorz Bośko: Przebolelibyśmy karę w wysokości 100 tys. złotych. Byłaby ona jednak niczym w porównaniu z innymi konsekwencjami: przede wszystkim zakazem sprzedaży przez 2 miesiące. Z rynku trzeba byłoby ściągnąć, w tym od klientów końcowych, wszystkie komputery. To oznacza zamieszczenie ogłoszeń w prasie, koszty logistyki związanej z odbiorem sprzętu. W świat poszłaby informacja, że komputery Bestcomu nie spełniają norm. W końcu i tak stanęlibyśmy przed wyborem: zainwestować w badania albo zrezygnować w ogóle ze sprzedaży komputerów.