Wprowadzenie nowych zasad licencjonowania systemu operacyjnego Microsoftu w wersjach OEM zaskoczyło resellerów. Z naszej sondy, przeprowadzonej wśród czytelników w połowie września, wynika, że większość z nich dowiedziała się o tym dopiero od CRN Polska. Ci, którzy znali (od swoich klientów) konsekwencje wymiany płyty głównej w sprzęcie z OEM-ową wersją oprogramowania, byli oburzeni. Narzekali, że Microsoft bez uprzedzenia zmienił warunki obowiązujących umów licencyjnych. I wygląda na to, że na gorsze.

Sprawa z wymianą płyty głównej jest bardziej skomplikowana, niż mogłoby się z pozoru wydawać. Chciałoby się rzec, trawestując słowa Shreka, bohatera popularnego filmu animowanego, ta sprawa ma warstwy. Dla niewtajemniczonych: im dalej w las, tym więcej drzew, czyli pytań bez odpowiedzi.

Po pierwsze, dlaczego Microsoft nikogo nie poinformował o zmianie zasad licencjonowania? Ani użytkownik, ani reseller nie dowiedzą się o tym z umów licencyjnych, nawet dołączanych do obecnie sprzedawanych produktów… Po drugie, dlaczego umowy licencyjne są sformułowane niejasno? Po trzecie, dlaczego w przypadku komputerów markowych problem uruchomienia systemu po wymianie płyty głównej nie istnieje? Po czwarte, dlaczego Microsoft nie informuje, kiedy potrzebna jest ponowna aktywacja systemu po wymianie innych komponentów niż płyta główna? Po piąte, dlaczego nie jest dokładnie określone, z jakimi komponentami można sprzedać system w wersji OEM? Nikt w polskim biurze Microsoftu nie umiał jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania. Obiecano jedynie (w połowie września), że już wkrótce redakcja CRN Polska otrzyma wyjaśnienia. Do końca września jednak do nas nie dotarły.

Ta sprawa ma warstwy

O tym, że Microsoft zmienił warunki licencji udzielanej na OEM-owe wersje swojego systemu, dowiedzieliśmy się od resellerów kilka tygodni temu. Dlaczego Microsoft żąda zakupu nowej licencji po wymianie płyty głównej, dokonanej poza gwarancją? Przedstawiciele producenta tłumaczyli, że chodziło o sformułowanie definicji komputera, po to, by określić, kiedy przestaje on być, np. w wyniku modernizacji, zmian, napraw itp., tym sprzętem, z którym sprzedano program. Producent uznał, że granicą jest instalacja nowej płyty głównej. W Microsofcie uważają, że to i tak liberalna polityka. Można przecież wymieniać wszystkie inne komponenty oprócz płyty, nie narażając się na wydatek związany z zakupem nowej licencji. Poza tym płytę główną bez problemu wymienia się w ramach naprawy gwarancyjnej (chyba że uszkodzenie komponentu się do niej nie kwalifikuje). W tej sytuacji potrzebna jest tylko ponowna aktywacja systemu. Dokonuje się jej, dzwoniąc na numer hotline’u Microsoftu. By uzyskać aktywację, wystarczy przesłać faksem dokument potwierdzający naprawę gwarancyjną. Wyjaśnienia Microsoftu budzą jednak wiele wątpliwości.

Markowi mają lepiej

Zacznijmy od tego, że kłopotów z wymianą płyty głównej (bez względu na to, czy dokonano jej na gwarancji) nie ma w komputerach markowych producentów, którzy podpisali z Microsoftem bezpośrednie umowy (Direct OEM). Są to: DTK Computer Polska, Optimus, JTT Computer, NTT System, Vobis Microcomputer. Kłopotów nie ma dlatego, że producenci instalują system w inny sposób niż resellerzy składający komputery. Robią to za pomocą 'recovery CD’, płytek, na których nagrane są wyłącznie składniki systemu niezbędne do jego uruchomienia. Producenci sami zabezpieczają program przed pirackim kopiowaniem. Polega to np. na zaszyciu informacji o sprzęcie, w którym program nagrano, w dysku twardym i płycie głównej. Dlatego można uruchomić system po wymianie płyty głównej. Na usta ciśnie się więc pytanie: dlaczego posiadacze markowych komputerów mają lepiej niż właściciele składaków no name? Nie wiadomo, jakie jest stanowisko Microsoftu w tej sprawie.

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sprzedaż systemów OEM producentom komputerów to całkiem inny kanał dystrybucji, a recovery CD to nie to samo, co płytka, którą kupuje reseller.

Skąd wiadomo?

Kolejna sprawa związana z wymianą płyty głównej, która wymaga wyjaśnień. Wydawałoby się, że właściciel OEM-owego software’u powinien dowiedzieć się o konsekwencjach jej wymiany z umowy licencyjnej. Tymczasem w kontrakcie możemy jedynie przeczytać, że 'oprogramowanie jest licencjonowane ze sprzętem jako pojedynczy zintegrowany produkt i może być używane tylko ze sprzętem. Jeśli do oprogramowania nie jest dołączony nowy sprzęt, licencjobiorcy nie wolno używać oprogramowania’. Kluczowym słowem dla zrozumienia cytowanego fragmentu jest 'sprzęt’. Na początku umowy licencyjnej Microsoft wyjaśnia, że 'termin komputer oznacza sprzęt, jeśli sprzęt jest pojedynczym systemem komputerowym, lub system komputerowy, z którym sprzęt działa, jeśli sprzęt jest składnikiem systemu komputerowego’.

Co to znaczy? Przedstawiciele Microsoftu uważają, że to jasne: każdy komputer jest sprzętem, natomiast nie każdy sprzęt jest komputerem. Innymi słowy, w umowie rozróżnia się komputer (nazywany w umowie sprzętem bądź komputerem) i jego komponenty (zwane sprzętem). Brak klarownej definicji komputera i jego części składowych ma ogromne znaczenie w kontekście wymiany komponentów. Po prostu trudno zrozumieć z umowy, z czym tak naprawdę związana jest licencja, nie wspominając już o określeniu warunków wymiany komponentów. Dlaczego tak jest? Niestety, przedstawiciele Microsoftu nie umieli na to pytanie odpowiedzieć.

Wszyscy tak robią

W Microsofcie dowiedzieliśmy się jedynie, że umowy licencyjne zawierane z użytkownikami w Polsce są wzorowane na amerykańskich. Producent podkreśla, że dba o to, by nie były sprzeczne z polskimi przepisami. Tyle tylko, że zgodnie z naszym prawem umowy powinny być zredagowane w jasny i zrozumiały sposób, a tak niestety zdaniem resellerów nie jest w przypadku umów licencyjnych Microsoftu. Na przykład kodeks cywilny (art. 385 par. 2) mówi, że umowy powinny być formułowane jednoznacznie i zrozumiale. W ustawie o ochronie konkurencji i konsumentów możemy zaś przeczytać, że brak rzetelnej informacji jest naruszeniem interesów klientów. Przedstawiciele Microsoftu uważają, że umowy licencyjne producenta są zgodne z polskim ustawodawstwem. Kwestia ich zrozumienia to natomiast inna para kaloszy.

Wszystkie umowy w obrocie handlowym są pisane trudnym językiem i nic nie można na to poradzić – usłyszeliśmy od Mikołaja Sowińskiego, prawnika Microsoftu.

Microsoft wyróżnia się na tle innych producentów oprogramowania tym, że ma dobrze zorganizowaną pomoc dla klientów. Jeśli więc mają kłopoty ze zrozumieniem warunków umowy, mogą zawsze zapytać.

Z czym kupić Windows XP?

Wiemy zatem, że użytkownik dowie się o konieczności zakupu nowej licencji po wymianie płyty głównej po fakcie, a nie z umowy licencyjnej. Przyjmijmy, że znalazł się właśnie w tej sytuacji i musi kupić nowy program. Najtańszym wariantem jest zakup Windowsów razem z komponentem komputerowym (oczywiście jeśli właściciel komputera znów wybierze produkty Microsoftu). Kosztuje on wtedy ponad 300 złotych, a nie 500 złotych, które trzeba zapłacić, gdy system kupuje się bez komponentu. Z jakim konkretnie komponentem można sprzedać Windowsy XP? Jest to jedno z pytań, na które próżno szukać w Microsofcie konkretnej informacji. Jak twierdzą resellerzy, lista komponentów, z którymi można sprzedawać OEM-owe Windowsy, nigdy nie została opublikowana. Jedyna oficjalna informacja na ten temat brzmi następująco: program OEM można kupić z każdym komponentem, który jest niezbędny do uruchomienia komputera. Sprzedawcy zatem sprzedają Windowsy na wyczucie: z myszką, dyskiem twardym itp. Nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć, że Microsoft rekomenduje sprzedaż OEM-ów z: płytą główną, dyskiem twardym, procesorem, pamięcią oraz myszką i klawiaturą. Sprzedaż systemu z wszelkimi innymi podzespołami może budzić wątpliwości.

Wymiana i aktywacja

Załóżmy teraz, że użytkownik wymienił w komputerze inny komponent niż płyta główna. Jaki wpływ ma taka zmiana na prawa licencyjne? Na ten temat też trudno uzyskać w Microsofcie informacje. Nic dziwnego, że klienci wymieniający komponent czują się, jakby grali w ruletkę. Według Microsoftu aktywacja jest konieczna, gdy nastąpiły 'znaczące’ zmiany w sprzęcie. Takim sformułowaniem posługują się pracownicy hotline’u Microsoftu. Co to znaczy? Odpowiedź wiąże się z mechanizmem aktywacji systemu (darmo jej jednak szukać w umowie licencyjnej). Każdy użytkownik programu otrzymuje w czasie pierwszej instalacji i logowania numer identyfikacyjny. Składa się on z informacji o oprogramowaniu i sprzęcie (patrz ramka). Przy każdym logowaniu się w systemie Windowsy XP sprawdzają, czy uruchamiane są na tym samym, a przynajmniej podobnym sprzęcie, na którym zainstalowano je po raz pierwszy. Jeśli okaże się, że sprzęt 'znacząco się od niego różni’, potrzebna jest ponowna aktywacja.

Kiedy sprzęt 'znacząco się różni’ od tego, na którym software został zainstalowany po raz pierwszy? Są dwie wersje. Zacznijmy od dłuższej. Według wewnętrznego dokumentu Microsoftu, opisującego kwestie związane z aktywacją, wszystko zależy od tego, czy komputer może być instalowany w stacjach dokujących oraz czy ma kartę sieciową. Jeśli komputer nie może być włożony do stacji dokującej oraz ma adapter sieciowy, wymiana co najmniej 6 informacji zakodowanych w numerze identyfikacyjnym sprzętu wywołuje prośbę o ponowną aktywację programu. W przypadku komputera również niedostosowanego do 'dokowania’, ale bez karty sieciowej (lub po zainstalowaniu innej), już zmiana 4 danych (włączając wymianę karty sieciowej), powoduje konieczność ponownej aktywacji. Pecety, które można wkładać do stacji dokujących, traktowane są przez Microsoft bardziej pobłażliwie niż te, które nie są do tego przystosowane. W komputerze nadającym się do dokowania i wyposażonym w kartę sieciową system poprosił o aktywację, dopiero kiedy zmieni się 9 danych o sprzęcie zaszyfrowanych w numerze identyfikacyjnym. Jeżeli w takim komputerze nie ma karty sieciowej, zmiana 7 wartości zakodowanych w numerze identyfikacyjnym powoduje konieczność reaktywacji programu.

Z opisu pochodzącego z dokumentu, który otrzymaliśmy od Microsoftu, wynika, że wymiana pojedynczego komponentu nie wymaga ponownej aktywacji programu. Ale to tylko teoria. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, 'znacząca zmiana’ konfiguracji, która wymaga ponownej aktywacji, to nic innego jak wymiana jakiegokolwiek pojedynczego komponentu w komputerze. W praktyce zatem zasady gry są proste: zmieniasz jeden komponent (oczywiście jeśli nie jest to płyta główna, której wymiana poza gwarancją łączy się z zakupem nowej licencji) – potrzebujesz aktywacji. Na razie trudno ocenić, jakie będą skutki wprowadzenia przez Microsoft zasady 'nowa płyta – nowa licencja’. Można się spierać o to, jak często ma miejsce instalowanie nowej płyty poza naprawą gwarancyjną. Nie w tym jednak sedno sprawy. Brak jasnych zasad licencjonowania daje zbyt duże możliwości interpretacji, a tym samym może powodować konflikty na linii użytkownik – reseller – producent. Jak wynika z naszej sondy, na razie jeszcze ich nie ma. Jak będzie w przyszłości?

hotline: 0 801-308-801 lub (22) 431-19-99