Doskonałym przykładem produktów powstających poza Unią Europejską są drukarki. Jeden z naszych czytelników szukał ostatnio urządzeń, które mógłby zaproponować w unijnym przetargu. Nie znalazł żadnego o parametrach wymaganych przez zamawiającego i pochodzącego z UE. Tylko niektóre drukarki produkuje się w Europie, duża część powstaje w Azji, a także Ameryce Północnej i Południowej. Podobnie jest z innymi urządzeniami służącymi do druku: kopiarkami, urządzeniami wielofunkcyjnymi, skanerami, kombajnami itp. Zresztą problem 'niewłaściwego’ pochodzenia wyrobów dotyczy nie tylko tego segmentu rynku, ale także innych, chociażby notebooków, które montuje się np. w Chinach. Zniknie dopiero wtedy, gdy wyczerpią się fundusze Phare, czyli mniej więcej na początku 2006 r. Przepisy dotyczące funduszy strukturalnych (można z nich korzystać już od kilku miesięcy) są dla przedsiębiorców korzystniejsze, nie ma znaczenia, skąd pochodzi towar, którego zakup ma być dofinansowany.

Drukarka ze świadectwem

Dokumentem, którego wymaga się w unijnych przetargach (oczywiście mówimy wyłącznie o dotacjach z Phare), jest świadectwo pochodzenia towaru. Trzeba o nie poprosić w momencie składania zamówienia, a nie później, w czasie realizacji dostawy – radzą producenci. Według nich dilerzy często nie zdają sobie sprawy, że świadectwo pochodzenia nie jest standardowym dokumentem i jego uzyskanie zajmuje trochę czasu. Przystępujący do przetargu reseller dostaje od producenta najpierw tylko tzw. certyfikat pochodzenia, czyli rodzaj potwierdzenia, że urządzenie, które chce sprzedać, jest produkowane w danym kraju i może otrzymać świadectwo pochodzenia (zamieszczamy przykład takiego dokumentu, dotyczącego produktów wytwarzanych przez holenderski oddział Xeroksa). Dopiero po wystawieniu faktury producent prosi o wystawienie świadectwa pochodzenia odpowiednią instytucję w danym kraju. Z reguły jest to izba handlowa.

Świadectwo pochodzenia towaru mogą otrzymać nie tylko wyroby, które powstały w UE, ale także wyprodukowane w kilkunastu innych krajach, które podpisały porozumienie w sprawie zamówień rządowych (Government Procurement Agreement). Sygnatariuszami tego porozumienia, oprócz krajów członkowskich UE, jest 12 innych państw: Aruba, Hongkong, Islandia, Izrael, Japonia, Kanada, Korea Płd., Liechtenstein, Norwegia, Singapur, Szwajcaria i USA. Sprzęt wyprodukowany w jednym z tych państw (w przypadku produktów IT w grę wchodzi Hongkong, Japonia, Korea Południowa i Singapur) można oferować w unijnych przetargach.

Lista krajów, z których mogą pochodzić urządzenia dotowane z Phare, nie jest więc w praktyce ograniczona do członków UE. Mimo to warunek dotyczący miejsca wytworzenia towaru jest niemożliwy do spełnienia dla wielu producentów. Wystarczy sprawdzić, gdzie powstają drukarki, kopiarki czy wielofunkcyjne kombajny biurowe. Na przykład urządzenia Lexmarka produkuje się w Ameryce Północnej i Południowej – akurat w krajach, które nie podpisały porozumienia GPA. Również dla żadnej z drukarek Koniki Minolty nie uzyska się unijnego świadectwa pochodzenia. Epson może zaproponować kilka urządzeń drukujących, dla których można otrzymać ten dokument (są to atramentówki C45, C66, C86). Podobnie jest w przypadku Toshiby. W Europie (we Francji) produkuje ona tylko trzy modele, nie są to wprawdzie sensu stricte drukarki, ale tzw. kombajny Toshiba e-Studio 200 i e-Studio 160. Również we Francji Toshiba montuje jedną kopiarkę (model 1550). W przypadku Xeroksa świadectwa pochodzenia towaru z UE można uzyskać dla urządzeń wielofunkcyjnych z linii Work Centre 35/45/55, 65//75/90 i 165/175. Także Samsung tylko niektóre drukarki produkuje w Europie. Sprzęt Oki powstaje w Japonii (która podpisała porozumienie GPA), Chinach i Tajlandii. HP może wystarać się o świadectwa pochodzenia dla swoich produktów, ale wszystko zależy od modelu.

Śliskie obejścia

Ograniczenie dotyczące pochodzenia sprzętu, który może być objęty dotacją z Phare (absurdalne zresztą w czasach globalizacji), powoduje, że producenci muszą często w przedbiegach rezygnować z transakcji, a tym samym z części dochodów. Dilerom też ono pracy nie ułatwia, bowiem oferta sprzętu w przetargu zawęża się do tego, który produkuje się w wybranych krajach. Nasuwa się więc oczywiste pytanie: czy przedsiębiorcy próbują bądź próbowali znaleźć rozwiązanie tej sprawy? Mówiąc wprost: czy unijne przepisy można obejść? Okazuje się, że niektórzy starają się to robić. Są różne sposoby. Według prawa towar pochodzi z danego kraju, jeśli tam powstał lub został 'przetworzony’. Na przykład można drukarkę zmontować w Azji, ale do obudowy włożyć ją dopiero w Europie (w tej chwili zresztą żaden z producentów tego nie robi, bo to po prostu nieopłacalne) albo zamontować w drukarce kartę sieciową i na tej podstawie utrzymywać, że została 'przetworzona’ na terenie UE. Można też sprzedawać drukarki w zestawie z innymi urządzeniami, np. komputerami, które mają świadectwo pochodzenia (to jedna z interpretacji określenia 'przetworzenie’). Można wreszcie fałszować tabliczki znamionowe, które umieszcza się na każdym urządzeniu. Znajduje się na nich między innymi informacja o kraju pochodzenia produktu. Według renomowanych producentów jednak lepiej nie korzystać z żadnej z tych metod, bo są na granicy prawa lub wręcz ją przekraczają. Poza tym trzeba pamiętać, że konkurencja może oprotestować przetarg właśnie z powodu nieprzestrzegania przepisów o pochodzeniu towaru. Podobno często się to zdarza.

Warto mieć na uwadze jeszcze jedną kwestię. Urzędnicy, którzy przyznali dotację na zakup określonego sprzętu, mogą sprawdzić, czy transakcji dokonano zgodnie z prawem. Weryfikacji pochodzenia sprzętu dokonuje się głównie na podstawie dokumentów: świadectwa pochodzenia, faktury (muszą zgadzać się numery seryjne urządzenia na fakturze i w rzeczywistości) i dokumentów celnych, a także tabliczki znamionowej. Jak twierdzi Monika Karwat, rzecznik prasowy Państwowej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP rozdziela zarówno fundusze Phare, jak i strukturalne), kontrole przeprowadza się nie u wszystkich beneficjentów dotacji, ale tylko u niektórych, wyrywkowo. Gdy urzędnicy wykryją nieprawidłowości, mają prawo cofnąć dotację.

Tylko półtora roku

Producentów ucieszy informacja, że mniej więcej za półtora roku warunek pochodzenia towaru z krajów UE (lub kilkunastu innych, które podpisały porozumienie GPA) przestanie obowiązywać.

Stanie się to najpóźniej na początku 2006 r., kiedy powinny zakończyć się wypłaty z ostatniego funduszu przedakcesyjnego: programu Phare 2003 – mówi Monika Karwat. – W funduszach strukturalnych nie ma już obostrzeń dotyczących pochodzenia dotowanych produktów. Wiem, że wymóg związany z pochodzeniem towaru jest kłopotliwy zwłaszcza dla firm z branży informatycznej. Nie ma jednak innej rady, jak poczekać, aż skończą się pieniądze programu Phare.