Zaczęliśmy w czasie, kiedy działalność prowadziło w Polsce ponad 250 (!) dystrybutorów i subdystrybutorów, chmura była zjawiskiem atmosferycznym, Bill Gates zamiast ratować świat naprawiał Windowsa, a Elon Musk negocjował z szefami Compaqa sprzedaż Zip2. Krótko mówiąc, to były stare dobre czasy, a poniżej garść wspomnień z naszego polskiego branżowego podwórka.

Od 1983 roku amerykańska redakcja CRN tworzy listę tamtejszej elity branży IT. Tym razem na czele listy stanął człowiek, który w piśmie kanałowym może wywoływać trochę kontrowersji. Jest nim Michael Dell, szef i założyciel Dell Computer – firmy od początku swego istnienia stosującej bezpośredni model sprzedaży. ‘Top 25 Executives’ to lista ludzi, których wpływu na obraz rynku komputerowego i to nie tylko amerykańskiego, ale także światowego, trudno nie doceniać. Jest na niej także jeden urzędnik, Joel Klein, którego obecność w tym towarzystwie usprawiedliwia jego zaangażowanie w najgłośniejszy proces branży komputerowej w tym roku (czyli w roku 1999, a chodziło o postępowanie antymonopolowe Departamentu Sprawiedliwości USA przeciwko Microsoftowi – przyp. red.).

Od redakcji Przede wszystkim rzuca się w oczy zmiana pokoleniowa. Z listy 25 najważniejszych ówcześnie postaci w amerykańskiej branży IT wciąż można tak powiedzieć jedynie o dwóch – Michaelu Dellu i Larrym Ellisonie (Oracle). Pozostali odeszli na zasłużoną emeryturę, ewentualnie, jak Steven Raymund, współzałożyciel Tech Daty, są zaangażowani w biznes w ograniczonym stopniu.

Optical Storage Technology Association (OSTA) poinformowała w styczniu o rozpoczęciu prac nad stworzeniem nowej specyfikacji CD i DVD. Ma to umożliwić czytnikom CD i DVD odczytywanie dysków DVD niezależnie od formatu, w którym zostały zapisane. Zdaniem specjalistów amerykańskiego CRN-a, stworzenie jednolitego formatu dla DVD jest koniecznością, jeśli technologia ta ma kiedykolwiek zostać zaakceptowana. Podobne poglądy wyrażają analitycy Dataquest, którzy dostrzegają w pracach OSTA pierwszą, realną szansę na rozwój rynku DVD. Przedstawiciele Dataquest twierdzą jednak, że brak uniwersalnego formatu nie jest jedynym czynnikiem wstrzymującym sprzedaż DVD. Równie istotny problem stanowią zbyt wysokie ceny, których spadek jest warunkiem upowszechnienia się nowej technologii.

Od redakcji Nie wszyscy wiedzą, że zanim Netflix, najbardziej rozpoznawalny przedstawiciel tzw. mediów strumieniowych, wywrócił biznesowy stolik, zmieniając zasady gry w swoim segmencie rynku, zaczynał jako wypożyczalnia płyt DVD. Z tym, że zamiast stacjonarnego punktu dla klientów, robił to za pośrednictwem poczty – w ten sposób wysyłając i odbierając płyty z filmami. Już to, samo w sobie, stanowiło nowy model biznesowy, ale dopiero streaming pogrzebał na dobre masową karierę formatu DVD, obecnie coraz bardziej kolekcjonerskiego. A jeszcze nie tak dawno to właśnie płyta z filmem dołączona do tygodnika czy miesięcznika decydowała o sukcesie danego numeru. Umarł król, niech żyje król…   

Okazało się, że dzięki Unii Europejskiej konieczne są poprawki w systemach operacyjnych, programach księgowych, a często także w sprzęcie. A wszystko przez nową walutę – euro, która nikomu by nie przeszkadzała, gdyby nie nowy symbol graficzny. Problem dotyczy kilku aspektów. Po pierwsze w zestawach czcionek starszych wersji systemu Windows nie ma symbolu euro. Po drugie nie ma skrótu klawiaturowego do tego znaku w sterownikach klawiatur. Po trzecie prawie wszystkie drukarki, których zadaniem jest drukowanie w trybie tekstowym, także nie posiadają symbolu euro w swoim zestawie czcionek. Po czwarte żaden program księgowy nie obsługuje dwuwalutowości, czyli nie daje możliwości dokonywania operacji jednocześnie na dwóch walutach, a tego będzie wymagało euro. O ile pierwsze dwa przypadki są łatwe do rozwiązania i to tanim kosztem, trzeci i czwarty może przysporzyć wielu problemów.

Od redakcji  Dzisiaj już nie moglibyśmy napisać, że „nowa waluta euro nikomu by nie przeszkadzała”. Wprawdzie kwestie techniczne, w tym informatyczne, nie stanowią już w tym przypadku żadnego problemu, natomiast po ponad dwóch dekadach obowiązywania unijnej waluty bardzo dużo wiadomo o jej wpływie na poszczególne krajowe gospodarki. Wiadomo zatem, że ten wpływ nie jest ani jednoznaczny, ani tym bardziej oczywisty, choć nie brakuje głosów w pełni „za” lub w pełni „przeciw” (patrz: komentarze po przystąpieniu do strefy euro tak miłej naszemu sercu Chorwacji…).