W maju ubiegłego roku Telecomm Systems, firma resellerska z Warszawy, kupiła w ABC Dacie notebook Compaq Presario 700 (model 716A). Po dwóch miesiącach notebook się zepsuł i trafił do serwisu (od maja był to już serwis HP, nie Compaqa, ponieważ fuzję producentów już sfinalizowano). Po naprawie okazało się, że sprzęt wciąż nie działa jak należy, został więc ponownie zareklamowany. Powtórzyło się to jeszcze kilkakrotnie. Notebook systematycznie psuł się i lądował w serwisie. Reseller uważa, że w tej sytuacji HP powinno wymienić go na nowy lub zwrócić pieniądze, spotykał się jednak z odmową. Staraliśmy się poznać stanowisko HP. Wielokrotnie prosiliśmy o wyjaśnienia przedstawicieli różnych działów: serwisu, handlowego… w końcu public relations (od początku maja bieżącego roku wakuje stanowisko osoby odpowiedzialnej za kontakty z prasą w dziale komputerów osobistych). Nie udało nam się uzyskać żadnej odpowiedzi. Za każdym razem słyszeliśmy, że osoba, z którą rozmawiamy, nie ma odpowiednich kompetencji, by udzielić nam informacji o sprawie feralnego notebooka.

Jak już wspominaliśmy, urządzenie kupione przez Telecomm Systems popsuło się prawie natychmiast po tym, jak trafiło do rąk klienta końcowego. Pierwszymi objawami awarii było „spływanie obrazu” na ekranie LCD. Po każdej naprawie symptomy uszkodzenia były takie same. Po kilkunastu godzinach od powrotu z serwisu notebook zawieszał się, a restarty powodowały utratę danych na dysku twardym. Oto krótka historia napraw notebooka. Wynika z niej, że był w serwisie już 6 razy. Naprawy zawsze trwały krócej niż 2 tygodnie.

  • 22 lipca 2002 r. wymieniono procesor i jego podkładkę,
  • 27 stycznia 2003 r. wymieniono podkładkę pod procesor oraz wyświetlacz,
  • 17 marca 2003 r. ponownie wymieniono podkładkę procesora,
  • 26 marca 2003 r. zainstalowano nowy procesor i podkładkę, wymieniono płytę główną, urządzenie do chłodzenia oraz dysk,
  • 8 kwietnia 2003 r. wymieniono procesor, płytę główną, wyświetlacz LCD i radiator,
  • 28 kwietnia 2003 r. notebook trafił do serwisu po raz ostatni. Nie udało nam się dowiedzieć, co tym razem zostanie bądź zostało wymienione.

Za każdym razem, kiedy notebook wracał z centralnego serwisu HP, serwisanci Telecomm Systems testowali go przez 24 godziny w optymalnych, jak twierdzą, warunkach. Uruchamiali program całkowicie obciążający procesor, nie zmieniając konfiguracji sprzętu i zainstalowanego w serwisie oprogramowania. Notebook był dobrze wentylowany, ciepło wytwarzane przez procesor było odprowadzane, a sprzęt stał na podniesionych 'łapkach’, aby odległość od stołu była jak największa.

Ostatnich napraw nie wpisano do karty gwarancyjnej. Jest w niej miejsce na odnotowanie tylko 4 wizyt w serwisie. Zdaniem resellera ten fakt powinien dać producentowi do myślenia. Komputer należałoby wymienić na nowy albo zwrócić pieniądze. Tymczasem HP zaproponowało resellerowi wydanie nowej karty gwarancyjnej 'żeby było gdzie wpisywać kolejne naprawy’. Przedstawiciele Telecomm Systems są rozgoryczeni. Zrazili do siebie klienta, sprzedając mu wadliwy notebook. Na dodatek musieli kupić mu nowy, oczywiście za własne pieniądze. – W Polsce można bezkarnie narażać firmę na straty i nie przestrzegać warunków gwarancji – podsumowują doświadczenie z HP przedstawiciele Telecomm Systems.