Prognozy dla rynku aplikacji mobilnych od dawna są hurraoptymistyczne. W ubiegłym roku miało pojawić się ogromne zainteresowanie palmtopami (głównie wśród firm FMCG). Łącznie na rynek miało trafić 40 tysięcy urządzeń. Rzeczywistość okazała się inna. Najbardziej optymistyczne dane mówią, że ogólna sprzedaż palmtopów zamknęła się liczbą 20 tysięcy. Czy w tej sytuacji na sprzedaży aplikacji mobilnych można już zarobić?

Kłopot polega na tym, że palmtop ciągle traktowany jest przede wszystkim jak gadżet dla prezesa, a użytkownikowi, który tak postrzega to urządzenie, w zupełności wystarczy standardowe oprogramowanie zawarte w systemie operacyjnym – mówią resellerzy. – Nawet jeśli firmy dostrzegają zalety biznesowe systemów mobilnych, to rzadko decydują się na zakup. I często dotyczy to przedsiębiorstw, które teoretycznie stać na tego typu inwestycje. Trudno więc powiedzieć, o co tak naprawdę chodzi.

Czas i pieniądz

Doświadczenie uczy, że jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Trudno się dziwić, że klienci rozważnie podchodzą do systemów, których wdrożenie w dziesięcio-, dwudziestostanowiskowej firmie to koszt rzędu kilkudziesięciu, a nawet stu tysięcy złotych.

Kolejną barierą jest czas potrzebny na dostosowanie istniejącej aplikacji mobilnej do potrzeb klienta lub przygotowanie nowej 'na jego miarę’ – mówi Michał Krumplewski, dyrektor ds. techniki i wdrożeń Be-Mobile, wrocławskiej firmy integratorskiej. – Wdrożenie i testy mogą trwać nawet pół roku. Wszystko to powoduje, że na kupno rozwiązań mobilnych decyduje się bardzo wąska grupa najbogatszych klientów.

Pewien pomysł na rozwiązanie problemu czasu i kosztu wdrożenia ma mysłowicki Logotec. Producent wprowadził właśnie na rynek aplikację Mobile@Connector. Narzędzie to pozwala na tworzenie aplikacji umożliwiających mobilny dostęp do danych zgromadzonych na firmowym serwerze. Koszt licencji dla jednego użytkownika jest stosunkowo niewielki (nieco ponad 500 zł). Jak zapewniają przedstawiciele Logotec, Mobile@Connector znacznie skraca także czas przygotowania oprogramowania dla konkretnego klienta, a po trzydniowym szkoleniu nawet osoba bez przygotowania programistycznego jest w stanie w ciągu kilku dni stworzyć sprawnie działające aplikacje.

Matka nadzieja

Już kilka lat temu doszliśmy do wniosku, że rynek aplikacji mobilnych rządzi się szczególnymi prawami. Trudno jest trafić z gotowym produktem w indywidualne potrzeby klienta ­ mówi Jerzy Dryndos, prezes Logoteca. – Opracowaliśmy więc narzędzie do samodzielnego tworzenia odpowiedniego rozwiązania.

Aplikacja Logoteca umożliwia pracę online, offline, synchronizację danych, definiowanie praw dostępu i zróżnicowanie ich w zależności od grup użytkowników oraz rozwiązywania konfliktów przy jednoczesnej pracy wielu użytkowników. Nie wymaga ona okresu testowania, a po prostym szkoleniu wszelkie modyfikacje jest w stanie wykonać sam użytkownik. Producent liczy, że w związku z niewielkim kosztem licencji i prostotą zbudowania aplikacji za pomocą narzędzia Logoteca sprzedażą systemów mobilnych zainteresują się także niewielkie firmy resellerskie.

Takie firmy mają już grono klientów, którzy im zaufali. Teraz wystarczy, aby przekonali ich do wdrożenia prostego rozwiązania mobilnego. Zyskają na tym wszyscy. My zainkasujemy opłatę licencyjną, resellerzy zarobią na wdrożeniu i późniejszej obsłudze systemu, a klient dostanie do ręki tanie narzędzie biznesowe – zachwala Jerzy Dryndos.

Mobilny klient

Najważniejszy segment wśród polskiego oprogramowania do palmtopów to aplikacje wspomagające sprzedaż. Niemal każdy producent takich aplikacji ma w swojej ofercie mniej lub bardziej rozbudowany program dla mobilnych handlowców. Najbardziej znane na naszym rynku to Alfa Sprzedaż (ApSys), Mobilny Sprzedawca (Speed), Gemini (Mobilebox) czy Signo (LST).

Funkcje najprostszych systemów mobilnych umożliwiają zbieranie zamówień, zarządzanie bazą klientów, podgląd stanu magazynu oraz synchronizację danych z centralą firmy. Standardem jest współpraca z wdrożonymi w przedsiębiorstwie systemami ERP, finansowo-księgowymi czy magazynowymi. Wdrożenie tego rodzaju gotowych rozwiązań to koszt rzędu kilkunastu – kilkudziesięciu tysięcy złotych (nie licząc sprzętu).

Na rynku dostępne są także systemy bardziej rozbudowane. Aurum Agent Care ComArchu to rozwiązanie e-commerce klasy CRM. Umożliwia nie tylko planowanie codziennej trasy, ewidencjonowanie działań i wydatków służbowych, dostęp do wszelkich danych dotyczących klienta i historii cen, przyjmowanie zamówień, ale także wypełnienie ankiet marketingowych, przygotowanie raportów sprzedaży i określanie stopnia realizacji planu czy wymianę informacji z centralą. System ten udostępnia także funkcje dla kadry zarządzającej, odpowiedzialnej za sprzedaż i finanse: monitorowanie pracy wszystkich handlowców, zdalne definiowanie zadań, wielowymiarowe raporty dotyczące historii zamówień poszczególnych dystrybutorów, sieci handlowych oraz pojedynczych sklepów.

Najwyżej podwykonawca

Innym przykładem firmy, która nieźle zarabia na sprzedaży systemów mobilnych, jest lublińska Anica z produktem EBI Mobile. Mobilne zarządzanie sprzedażą przy użyciu tego oprogramowania zostało wdrożone w kilkunastu firmach w Polsce, między innymi u takich potentatów, jak Bakoma, Cadbury Wedel, Ferrero, Henkel, Nestle, Unilever czy Wella. Należy zaznaczyć, że tego typu zaawansowane aplikacje, choć najczęściej przeznaczone dla handlowców, nie są przydatne wyłącznie dla tego kręgu odbiorców.
Grupa programów pozahandlowych jest na tyle niejednorodna, że w zasadzie należałoby je określać mianem 'wszystkie inne’. Są tu aplikacje przeznaczone wyłącznie dla ankieterów, np. Ankieta CE, umożliwiająca tworzenie różnych szablonów ankiet (w tym przez WWW), przesyłanie gotowych wzorów ankiet i formularzy na palmtopa, definiowanie zadań i czasu pracy pracownika, przesyłanie wyników ankiet na serwer, a na koniec analizę danych na serwerze.

Zarobek na tego rodzaju wdrożeniach jest naprawdę duży, a i klientów nie trzeba długo przekonywać. Jednak jest to interes wyłącznie dla dużych integratorów, typu ComputerLand. Mniejsze firmy mogą tu liczyć najwyżej na rolę podwykonawcy – mówi jeden z warszawskich resellerów.

Wciąż droższe od… kartki

Niemal wszyscy resellerzy, z którymi rozmawialiśmy, twierdzą, że na wzrost zainteresowania aplikacjami mobilnymi przyjdzie jeszcze poczekać.

Mali klienci, mający kilku handlowców i widzący potrzebę wyposażenia ich w sprzęt mobilny, już kilka lat temu kupili notebooki. Nic dziwnego, bo wtedy nie było jeszcze na rynku ani palmtopów, ani odpowiedniego oprogramowania w rozsądnych cenach – mówi warszawski reseller.

Dziś więc sytuacja wygląda tak, że wprawdzie ceny rozwiązań mobilnych spadły do poziomu dostępnego nawet dla niewielkich (choć ciągle dość bogatych) firm, ale przeważnie mają one wciąż wystarczająco nowoczesne notebooki. Na wysyp zamówień od tego rodzaju firm liczyć można dopiero za dwa, trzy lata, gdy zestarzeje się sprzęt używany przez ich pracowników.

Dzisiejszy poziom cen jest jeszcze za wysoki dla przedstawicieli firm nieprzekonanych do aplikacji mobilnych. Ciągle tańsze jest dla nich wysłanie handlowca z kartką papieru i późniejsze wpisanie danych do stacjonarnego systemu ERP. Nie oznacza to oczywiście, że nie warto interesować się wprowadzeniem do oferty rozwiązań mobilnych. Większość resellerów ma przecież choć jednego klienta, który da się przekonać. To żywa gotówka, a nie trzeba wiele inwestować – podsumowuje reseller z Krakowa.