Niewykluczone, że epoka peceta dobiega końca. Dlaczego? Jak wiadomo, komputer służy do prac biurowych albo rozrywki. W firmie może być zastąpiony terminalem, który jest dużo tańszy. Dilerzy z choćby kilkuletnim stażem powiedzą, że nieraz już o tym czytali. Wiele wskazuje jednak, że tym razem terminal stanowi poważne zagrożenie dla peceta stosowanego do prac biurowych. Drugą alternatywą jest notebook, pod względem ceny i wydajności dogania desk-top, a do tego jest przecież urządzeniem mobilnym. Te argumenty przekonały już niejednego pracodawcę do częściowej przynajmniej wymiany sprzętu stacjonarnego na przenośny. Również w zastosowaniach domowych pecet ma bardzo poważnego konkurenta, jakim jest konsola do gier. Po co kupować komputer za co najmniej 3 tys., jeśli konsola za 700 zł go zastępuje.

Wyobraźmy sobie następujący schemat: tata używa notebooka w pracy i w domu, u mamy na biurku w pracy stoi terminal, a dzieci w domu mają konsolę do gier. Jeśli taki układ się rozpowszechni – to los peceta marny.

Cena i wydajność w przyszłości

Jest niemal pewne, że komputery w tym roku będą drożały. Dlaczego? Wystarczy, że standardem stanie się monitor ciekłokrystaliczny. To podniesie cenę kompletnego zestawu o co najmniej 700 zł. Poza tym należy się spodziewać, że droższe komponenty znajdą się wewnątrz desktopa. Dziś standardem jest jeszcze nagrywarka płyt CD, za pół roku będzie nim napęd DVD-RW. Wprawdzie jego cena spada, lecz i tak będzie droższy od CD-RW o ok. 100 zł. Stosowane obecnie dyski 80 GB ATA zostaną zastąpione pojemniejszymi z interfejsem Serial ATA – to kolejne kilkadziesiąt złotych więcej do ceny kompletnej jednostki. Niewątpliwie masowo będą też w tym roku stosowane pamięci DDR2, które według wszelkich znaków na niebie i ziemi nieprędko staną się tak tanie, jak dzisiejsze DDR-y. Inne komponenty desktopa z pewnością będą taniały, ale w bardzo niewielkim stopniu.

Już w 2004 r. spadki cen były minimalne, w Polsce komponenty taniały tylko ze względu na coraz wyższy kurs złotego w stosunku do dolara. Jeśli nawet komponenty będą taniały, wcale nie musi to oznaczać, że kompletny produkt będzie kosztował mniej. Rynek ewoluuje i klienci coraz częściej decydują się na droższą i lepszą obudowę lub klawiaturę. Jak widać, nie zanosi się, by producenci mogli skusić klientów niską ceną, tym bardziej że niejednokrotnie stosowaną taktyką jest wymuszanie popytu na komponenty szybsze lub pojemniejsze przez wycofywanie z oferty modeli o słabszych parametrach.

Również wydajność nie jest już kryterium tak ważnym. W efekcie wyścigu producentów procesorów pecet sprzed 2 lat wystarczy do obsługi chyba wszystkich najnowszych aplikacji biurowych i rozrywkowych. Już w 2000 r., przedstawiając Pentium 4, Intel ogłosił, że nie modernizował jednostki dla zastosowań biurowych, bo nie było takiej potrzeby. W przypadku wszelkich aplikacji użytkowych czy gier w zupełności wystarczy komputer z procesorem o zegarze nie szybszym niż 2 GHz. Wyjątkiem są oczywiście najbardziej wymagające gry, np. 3D, ale ich pasjonaci stanowią nieliczną grupę wśród użytkowników pecetów.

Kreowanie nowych zastosowań

Producenci nie zasypiają jednak gruszek w popiele. Wiedzą, że nie jest już możliwe zdobycie klienta coraz niższą ceną czy coraz większą wydajnością. Proponują więc nowe zastosowania pecetów. Przykładem jest Intel i jego koncepcja digital home, w której komputer pełni funkcję domowego centrum audio i wideo. Dzięki interfejsowi muzycznemu hi definition audio jest on źródłem 8-kanałowego dźwięku wysokiej jakości. Zmiany dotyczyć będą również obudowy. Prawdopodobnie już w tym roku na rynku znajdą się nowe konstrukcje o nazwie BTX. Obudowy te będą mniejsze i cichsze od stosowanych od lat ATX.

Ale pecet, który będzie jednocześnie radiem, telewizorem, odtwarzaczem muzyki i filmów, to produkt konsumencki, który raczej znajdzie się na półkach sklepów detalicznych, a nie resellerskich. Czy jeśli komputer przyszłości będzie sprzedawany w supermarkecie, oznacza to, że reseller zostanie pozbawiony swojego kluczowego produktu? Prawdopodobnie tak, ale zdaniem Piotra Pągowskiego, szefa polskiego oddziału Intela, powstanie popyt na nowe usługi. Taki komputer trzeba podłączyć do Internetu, skonfigurować w domu sieć bezprzewodową, zainstalować wszystkie programy itd. To praca dla resellerów w przyszłości.

Wizja taka wydaje się być bardzo odległa. Być może pecet w dzisiejszej postaci przetrwa jeszcze wiele lat i będzie używany do tych samych celów, co dziś. Z pewnością jednak czasy, gdy wydajność komputera rosła w takim tempie jak dotychczas, należą do przeszłości, podobnie jak duże i systematyczne spadki cen. A trzeba pamiętać, że to właśnie częste zmiany konfiguracji i spadki cen były motorem koniunktury w branży IT.

Pecet za pensję

W 2004 r. komputer o średniej konfiguracji można było kupić za niewiele ponad jedno średnie wynagrodzenie. To 18 razy mniej niż na początku ery peceta i 3-krotnie mniej niż na początku nowej dekady. Być może za kilka lat relacja z 2004 r. ceny peceta do pensji okaże się rekordowo niska, bo jak już wspomnieliśmy, w najbliższym czasie komputery tanieć raczej nie będą.

Z wykresów przedstawiających wartość pecetów w złotych, dolarach i hamburgerach wynika, że osiągnęły już swoją minimalną cenę. Wszystkie wykresy pokazują spadek wartości peceta w ostatniej dekadzie, który w 2004 roku został zatrzymany. Warto zauważyć, że linie na wykresach dotyczące poprzedniego dziesięciolecia układały się tak, że trudno było znaleźć zależności, czy podobieństwa między cenami peceta wyrażanymi we wspomniany sposób. Gdy cena w dolarach spadała, w złotych rosła, a w hamburgerach nie zmieniała się. To oczywiście wynikało przede wszystkim ze specyficznej sytuacji gospodarczej naszego kraju, odmiennej ze względu na ustrój od występującej w krajach Europy Zachodniej. W nowej dekadzie sytuacja uległa już zmianie. Dlatego przy opisywaniu ceny peceta w kolejnych latach najprawdopodobniej nie trzeba będzie odwoływać się do dolara czy hamburgera.

Najtrudniejszym elementem tworzenia wykresów było znalezienie średniej ceny komputera. Pecety różnią się przecież ceną, nawet mimo takiej samej konfiguracji, a najpopularniejsza konfiguracja zmienia się co najmniej dwa razy w roku. Analizę ceny peceta w poprzedniej dekadzie opieraliśmy na danych z NTT System. Producent wybierał komputer, którego w danym okresie sprzedano najwięcej, i podawał jego cenę.

Danych dotyczących nowej dekady nie udało nam się uzyskać od NTT System, zwróciliśmy się zatem do Optimusa. Dzięki informacjom od nowosądeckiego producenta ustaliliśmy średnie ceny desktopów w nowej dekadzie. Są one wypadkową cen najpopularniejszych konfiguracji – najtańszej, przeznaczonej dla użytkownika instytucjonalnego, i zdecydowanie droższej – dla domowego. Ponieważ były to ceny tylko jednostki centralnej, dodaliśmy wartość średniej klasy 17-calowego monitora CRT (która oczywiście była z roku na rok mniejsza).

Drugim problemem było przedstawienie relacji średniej pensji i ceny komputera. Podane kwoty przeciętnego wynagrodzenia (obliczone przez Główny Urząd Statystyczny) do 1998 r. były wartościami netto. Zaś od 1999 roku to wartości ubruttowione, czyli takie, od których należałoby odjąć kwotę składki na ubezpieczenie społeczne, a następnie jeszcze podatek od dochodu. A zatem realna kwota, jaką dysponuje statystyczny Polak po wypłacie, jest o ponad 30 proc. niższa niż na wykresie. Oczywiście wszelkie dane z powodu uogólnień, jakich dokonywaliśmy podczas opracowywania wykresów (jak na przykład metoda liczenia średniej ceny komputera), obarczone są błędami. Jednak tendencja zahamowania spadku wartości peceta nie podlega dyskusji. Była możliwa do przewidzenia, istniało tylko pytanie, kiedy to nastąpi. Jak widać, stało się tak właśnie w ubiegłym roku, gdy po raz pierwszy od lat wartość peceta wzrosła. Wprawdzie bardzo niewiele, ale na tle odwiecznych spadków cen można to uznać za historyczne wydarzenie.