Kapitał zapasowy – rezerwa na pokrycie ewentualnych strat w spółce stanowiłaby 5 proc. sumy zobowiązań, ale nie mniej niż 50 tys. zł. Zamiast kapitału zakładowego – obecnie w kwocie 5 tys. zł – spółka będzie musiała  mieć docelowo 10-krotnie wyższy.

– Kwota kapitału zakładowego w wysokości 5 tys. złotych jest tak mała, że nie pełni już funkcji ochronnej dla wierzycieli, a także jest zbyt skromna, żeby rozpocząć działalność gospodarczą – stwierdza w rozmowie z agencją Newseria Małgorzata Samborska z Grant Thornton.

Projekt przewiduje także wprowadzenie dla spółek z o.o. tzw. testu wypłacalności.

– Test wypłacalności będzie oznaczał, że przed dokonaniem jakichkolwiek wypłat o charakterze korporacyjnym, np. dywidendy, członkowie zarządu będą musieli podjąć uchwałę w formie oświadczenia, że ta wypłata nie spowoduje utraty wypłacalności spółki w ciągu jednego roku. Będzie to prognoza, którą zarząd musi z zachowaniem należytej staranności wykonać i trudno powiedzieć, jaki będzie zakres odpowiedzialności członków zarządu – mówi Małgorzata Samborska.

Spółki z o.o. będą mogły ustanawiać udziały beznominałowe. Obok nich ma funkcjonować nadal model kapitału założycielskiego złożonego z udziałów, posiadających wartość nominalną.

– Spółki będą mogły mieć kapitał zakładowy, albo będą mogły mieć kapitał tylko udziałowy, albo mogą mieć zarówno jeden, jak i drugi w tzw. systemie mieszanym. Ten kapitał bezudziałowy oznacza, że określona jest tylko ilość udziałów, bez ich wartości –
wyjaśnia przedstawicielka Grant Thornton.