Już w tej chwili fiskus dysponuje pokaźnymi bazami danych zawierającymi informacje o podatnikach. Jednak nie poprzestaje na tym i próbuje uzyskać pełną kontrolę nad danymi dotyczącymi ich poczynań. Część z tych prób odbywa się pod szczytnymi hasłami walki z wyłudzeniami podatków, uchylaniem się od opodatkowania. Jednak całości nie można zakwalifikować inaczej niż dążenie do orwellowskiego modelu Wielkiego Brata.

Podatników, a zwłaszcza podatników przedsiębiorców, czekają bowiem kolejne zmiany dotyczące informacji, które chce od nich i o nich pozyskiwać fiskus. Część z nich to pokłosie uszczelniania systemu podatkowego (i to zarówno w zakresie VAT, jak i podatków dochodowych). Jak to zwykle z takimi zmianami bywa – otwarcie krytykować nie wypada, bo idea zasadniczo ze wszech miar słuszna, jednak gdy cierpią za nieuczciwych uczciwi podatnicy, siedzieć cicho nie można.

Stroną, w którą zaczął od jakiegoś czasu wędrować fiskus, jest Big Data. Dzięki temu będzie można skuteczniej typować podatników do kontroli. Przykładem wykorzystania Big Data jest np. Centralny Rejestr Faktur (planowany już od wielu lat). W założeniach miała być to baza danych zawierająca informacje o wystawianych przez podatników fakturach. Dawałaby ona możliwość zrobienia po pierwsze prostego tzw. cross-checku – kontroli krzyżowej, czyli sprawdzenia, czy dla faktury, w przypadku której podatnik zgłasza VAT do odliczenia, mamy w rejestrze, „po drugiej stronie”, zgłoszoną fakturę sprzedażową przez sprzedawcę. Ponadto Centralny Rejestr Faktur dawałby możliwość analizowania wystawianych faktur w celu wyłapywania pewnych anomalii, które mogłyby świadczyć o występowaniu np. karuzel VAT-owskich. Na razie tego Centralnego Rejestru Faktur nie ma i dopóki nie dojdzie do upowszechnienia faktur elektronicznych (i wyeliminowania faktur papierowych), takiego rejestru się w Polsce nie doczekamy.

Ministerstwo Finansów powołało spółkę, która miała opracować i wdrożyć m.in. Centralny Rejestr Faktur – firma nazywa się Aplikacje Krytyczne… i chyba nazwa nie została wybrana przypadkowo. Podmiot ten miał zinformatyzować fiskusa, ale na razie nie najlepiej to wygląda. Ze strony internetowej spółki wynika, że dotąd wystosowała jedno zapytanie ofertowe i trzy zaproszenia do składania ofert – wszystkie wymienione postępowania zakończyły się bez wyłonienia wykonawcy.

Wracając do meritum – jak się w takim razie będzie odbywała zwiększona kontrola, inwigilacja i zaciskanie pętli na szyi podatników? Zacznijmy od tego, że fiskus bardzo nie lubi gotówki i preferuje pieniądz elektroniczny. Oczywiście dlatego że po obrocie elektronicznym, w odróżnieniu od gotówkowego, zawsze zostanie ślad.

 

Eliminowanie obrotu gotówkowego

Jak często płacimy gotówką? A jak często kartą? Większość z nas dużą część swoich płatności realizuje przy pomocy pieniądza elektronicznego. Obrót bezgotówkowy ma sporo zalet, ale ma też jedną podstawową wadę (a może to przymiot?) – nic nie umknie systemowi. Z punktu widzenia fiskusa najbardziej pożądanym byłoby całkowite wyeliminowanie pieniądza materialnego i zastąpienie go obrotem bezgotówkowym. Praktycznie zniknęłaby szara strefa – bo jak płacić za towar czy usługę bez faktury inaczej niż gotówką? Przecież po płatności kartą czy przelewem pozostaje ślad w systemie bankowym. Żeby nie było – jestem gorącym zwolennikiem walki z szarą strefą (choć niektórzy ekonomiści twierdzą, że napędza ona również PKB), jednak nie przy pomocy metody całkowitej eliminacji gotówki z obiegu. A ku temu małymi kroczkami zmierzają decydenci.

Do końca 2016 r. obowiązywał limit dla płatności gotówkowych pomiędzy przedsiębiorcami. Przekroczenie limitu (równowartości kwoty 15 tys. euro, czyli ponad 60 tys. zł) podczas płatności gotówką nie powodowało większych konsekwencji. Właściwie żadnych, poza brakiem możliwości zastosowania zwrotu VAT w przyśpieszonym terminie 25 dni. Ale można było wydatki regulowane pomiędzy przedsiębiorcami gotówką zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów. Od 2017 r. zaszły diametralne zmiany. Po pierwsze limit dla transakcji gotówkowych między przedsiębiorcami obniżono z 15 tys. euro do 15 tys. zł. A po drugie odebrano możliwość zaliczania do kosztów uzyskania przychodów płatności gotówkowych, związanych z wykonywaną działalnością gospodarczą, przekraczających limit 15?000 zł. Innymi słowy, jeżeli przedsiębiorca otrzyma fakturę na 20 tys. zł, którą opłaci gotówką, nie zaliczy takiej faktury do kosztów uzyskania przychodów.

 

Inwigilacja i blokowanie rachunków bankowych

Kolejnym pomysłem świadczącym o zmierzaniu w kierunku pełnej kontroli podatników (w imię walki z wyłudzeniami podatków oczywiście) jest STIR, czyli System Teleinformatyczny Izby Rozliczeniowej. W Polsce izbą rozliczeniową dla sektora bankowego jest Krajowa Izba Rozliczeniowa. I to właśnie ta spółka ma dostęp do wszystkich danych dotyczących rozliczeń i płatności realizowanych w systemach elektronicznych oraz systemie bezpośrednich płatności internetowych. Wszystkie te dane posłużą po pierwsze do analizy ryzyka, po drugie zostaną przekazane fiskusowi, a poza tym w ramach systemu STIR będzie możliwość blokowania rachunków bankowych przedsiębiorców.

Żeby dokonać analizy ryzyka, KIR ma otrzymywać (od banków – w ciągu 24 h od otwarcia rachunku, i fiskusa – z Centralnego Rejestru Danych Podatkowych) dane identyfikacyjne przedsiębiorców, osób upoważnionych do ich reprezentowania, numery rachunków, których posiadaczem jest przedsiębiorca, dane o tzw. beneficjencie rzeczywistym, dane uzyskane na potrzeby wymiany zleceń płatniczych oraz ustalania wzajemnych wierzytelności.

Analiza dokonywana przez KIR ma uwzględniać kryteria ekonomiczne, geograficzne, przedmiotowe, behawioralne i powiązań. W przypadku ekonomicznych  chodzi o analizę pod kątem celu prowadzonej przez przedsiębiorcę działalności gospodarczej. Geograficznych – pod kątem dokonywania transakcji z krajami, w których występuje wysokie zagrożenie wyłudzeń podatkowych. Przedmiotowych – analiza pod kątem rodzaju prowadzonej działalności gospodarczej wysokiego ryzyka (np. do niedawna za taką uchodziła branża elektroniczna). Behawioralne z kolei uwzględniają analizę pod kątem nietypowych sytuacji czy działań przedsiębiorcy. Natomiast kryterium powiązań zakłada przeanalizowanie transakcji pod kątem powiązań przedsiębiorcy z podmiotami, co do których występuje ryzyko uczestniczenia w wyłudzeniach podatkowych lub ich organizowania.

 

Trochę zagmatwane? Nawet bardzo. A jak to będzie wyglądało w praktyce? Załóżmy, że mamy podatnika działającego od lat w branży elektronicznej – kupuje i sprzedaje sprzęt IT. Ma kilku kontrahentów zagranicznych z Europy, większość kontrahentów stanowią jednak lokalni polscy przedsiębiorcy. Po wejściu w życie mechanizmu wykorzystującego STIR do fiskusa trafią informacje o analizie, która uwzględni wszystkie nietypowe operacje bankowe podatnika, przykładowo dokonywane do lub z tzw. rajów podatkowych, przeprowadzane wiele razy dziennie, np. kilkanaście operacji dziennie przy dotychczasowych kilkudziesięciu w tygodniu, a na dodatek trafi się płatność dla bułgarskiej spółki, co do której nie ma wątpliwości, że bierze udział w karuzelach VAT. Krótko pisząc, gdy wynik analizy okaże się niekorzystny dla przedsiębiorcy, wówczas fiskus będzie mógł zażądać blokady jego rachunków (wszystkich lub wskazanych) na okres nie dłuższy niż 72 h, a o blokadzie będzie informowany właściwy przedsiębiorcy naczelnik urzędu skarbowego. Blokada będzie mogła zostać przedłużona na czas oznaczony, maksymalnie 3 miesiące.

Jak widać, system jest pomyślany w taki sposób, aby wyłuskiwać przestępców wyłudzających podatki i uniemożliwić im transfer ukradzionych pieniędzy. Cel słuszny, z tym że – jak to zwykle bywa – gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. I kto da uczciwym podatnikom gwarancje, że nie będzie pomyłek w działaniu systemu i nie obudzą się któregoś ranka z poblokowanymi rachunkami bankowymi, bo z analizą  ich rozliczeń coś poszło nie tak?

Widać więc wyraźnie coraz większe agregowanie danych dotyczących przedsiębiorców – poufnych, objętych tajemnicą bankową i skarbową – na serwerach prywatnej spółki prawa handlowego
(bo czym innym jest Krajowa Izba Rozliczeniowa SA, jak nie zwyczajną spółką akcyjną?) i coraz większe uprawnienia fiskusa do ingerowania w działalność przedsiębiorców. Natomiast nie widać gwarancji dla uczciwych podatników, że nie zostaną potraktowani jak ci, z myślą o zwalczaniu których ten system jest pomyślany.

 

Czas na STIR

Warto jeszcze napisać o jednym ze stosunkowo nowych pomysłów w zakresie nowelizacji Ordynacji podatkowej. Pomysł ten zakładał, że banki będą miały obowiązek przesyłania codziennych wyciągów z rachunków przedsiębiorców. W połączeniu z systemem STIR taka porcyjka wyciągów przesyłana fiskusowi nie będzie stanowić jedynie, jak się przyjmuje, masowej i prewencyjnej kontroli transakcji finansowych, tylko totalną inwigilację podatników. Na szczęście fiskus zmodyfikował projekt zmian w Ordynacji i wycofał się rakiem z proponowanych nowinek. Pozostał pomysł, aby organy podatkowe mogły informować przedsiębiorców o tym, że kontrahent nie złożył deklaracji podatkowej w terminie, złożył ją wadliwie lub nie zapłacił podatku. Idea oczywiście szczytna – ochrona przed nieuczciwymi kontrahentami. Warto jednak wstrzymać się z ocenami do czasu, kiedy będzie można ocenić działanie tejże procedury w praktyce.

Przy okazji stworzono Rejestr Należności Publicznoprawnych, w którym figurują dłużnicy niepłacący podatków, ZUS i innych opłat (mandatów, użytkowania wieczystego itp.). Żeby znaleźć się na tej niechlubnej liście, wystarczy 5 tys. zł długu.

Ale to nie wszystko, na co stać naszych kreatywnych rządzących. Swego czasu opublikowano projekt ustawy o Centralnej Bazie Rachunków, której zadaniem ma być przetwarzanie informacji o rachunkach „w celu ustalania miejsca przechowywania wartości majątkowych mogących mieć związek z przestępstwem lub podlegających egzekucji sądowej lub administracyjnej”. Nie macie z takimi wartościami majątkowymi nic wspólnego? Nie szkodzi! Dane na temat waszych rachunków bankowych i tak znajdą się w bazie.

Szczegółowy rejestr danych na temat prowadzonych rachunków będzie obejmował m.in. rachunki bankowe, płatnicze, rachunki w SKOK-ach, IKE, rachunki papierów wartościowych, umowy ubezpieczeniowe z elementami inwestycyjnymi czy nawet… umowy o udostępnienie skrytki sejfowej. Pod groźbą wysokich kar obowiązek dostarczania danych do Centralnej Bazy Rachunków (w ciągu 24 godz. od otwarcia, modyfikacji lub zamknięcia) będą miały praktycznie wszystkie instytucje związane z finansami podatników. I to nie tylko przedsiębiorców, ale również zwykłych osób fizycznych. Zakres przekazywanych danych jest bardzo szeroki, łącznie z tym, że w przypadku rachunków osób fizycznych instytucje zobowiązane będą przekazywać numer telefonu komórkowego właściciela rachunku.

 

Oczywiście szereg instytucji będzie uprawnionych do korzystania z informacji, zaczynając od komorników poprzez szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, a na organach Krajowej Administracji Skarbowej kończąc. Dodatkowo osoba, której dane będą przetwarzane, nie będzie o tym nawet wiedzieć. Na razie projekt „utknął”, jednak nie wiadomo, czy wkrótce rząd nie wróci do tego pomysłu.

 

JPK i kasy fiskalne online

Kasy rejestrujące mają zapewnić uczciwe rozliczanie obrotu przez podatników świadczących usługi lub sprzedających towary osobom fizycznym. Jak to wygląda w praktyce, każdy wie z doświadczenia. Jest różnie, ogólnie rzecz ujmując. W ramach walki z niewystawianiem paragonów fiskus do tej pory ograniczał się do akcji typu „Weź paragon”, loterii paragonowej czy informowania o tym, że w gastronomii oszukują i zamiast paragonu fiskalnego można otrzymać do złudzenia podobny wydruk z systemu gastronomicznego (który paragonem oczywiście nie jest). Ale teraz wytaczane są kolejne działa.

Wypada zacząć od Jednolitego Pliku Kontrolnego (JPK), a więc zestawienia danych w zakresie VAT, które przedsiębiorcy przesyłają co miesiąc fiskusowi. Ten ostatni wpadł na pomysł, że dobrze by było dostawać takie zestawienie danych dotyczących sprzedaży detalicznej podatników. Na razie raz w miesiącu. A później, to się zobaczy. Jest to ewidentne preludium do wprowadzenia kas rejestrujących online.

Oczywiście kasy fiskalne online będą wprowadzane etapami. Zacznie się pewnie od tych podatników, którzy będą musieli wymienić sprzęt na nowy lub rozpoczynając działalność, kupić nowe urządzenie. Dopóki stare będzie działało i spełniało wymogi fiskusa, będzie go można używać. Nie sądzę, aby fiskus próbował jakoś masowo przymuszać podatników do wymiany tradycyjnych kas rejestrujących na kasy online. Będzie się to zapewne działo na drodze ewolucji, a nie rewolucji, związanej z żywotnością technologiczną tych urządzeń.

Jeszcze wrócę na chwilę do JPK Paragon – ten z kolei miał już obowiązywać. Na podstawie danych przesyłanych przez podatników fiskusowi urzędnicy skarbowi będą porównywali bieżące obroty podatnika z obrotami sprzed wprowadzenia obowiązku raportowania. I będą mieli, jak na widelcu, tych, którzy obrót w przeszłości zaniżali. Ale na tym nie koniec. Mając dane z JPK Paragon konkurencyjnych podmiotów działających na tym samym rynku i w tej samej branży, urzędnicy skarbowi będą mogli porównać te dane i typować do skontrolowania podatników podejrzewanych o zaniżanie obrotów. Na razie JPK Paragon jeszcze nie obowiązuje, natomiast składać JPK VAT musi większość (nawet tych najmniejszych) przedsiębiorców.

Autor jest prawnikiem i licencjonowanym doradcą podatkowym.

Od kilkunastu lat świadczy usługi doradztwa podatkowego, prawnego i celnego różnym podmiotom,
od najmniejszych po globalne korporacje.
Prowadzi serwis internetowy podatki.blog.