Monitory ciekłokrystaliczne są obecne na rynku już od
kilkunastu lat. Do 2002 r. ich sprzedaż była marginalna, jednak gdy cena
15-calowego wyświetlacza spadła poniżej 1 tys. zł (zatem dwukrotnie),
natychmiast zaczęły zyskiwać na popularności. Popyt rósł systematycznie do
2004 r., gdy sprzedano 400 tys. LCD, co stanowiło mniej więcej jedną
trzecią całego rynku monitorów. Przełom nastąpił w 2005 r. wraz
z wprowadzeniem przez LG gwarancji „zero martwych pikseli”, co zaraz potem
z konieczności uczynili inni producenci. Wyświetlacz ciekłokrystaliczny
natychmiast stał się standardem. Pozostaje nim do dziś i wiele wskazuje na
to, że sytuacja nie zmieni się w ciągu najbliższych lat. Wprawdzie już
w roku 2006 mówiono, że technologia LCD zostanie zastąpiona przez OLED,
jednak tę prognozę możemy już dziś uznać za chybioną.

W odniesieniu do minionej
dekady można zauważyć, że mamy do czynienia ze swoistym regresem na rynku. Po
pierwsze dotyczy on sprzedaży mierzonej liczbą urządzeń. Dziesięć lat temu, gdy
LCD stały się standardem, sprzedano ich 1,3 mln, z czego 1,1 mln
w dystrybucji oraz 200 tys. w zestawach z komputerami A-brand.
To sporo, niestety od początku ogólnoświatowego kryzysu zapotrzebowanie na
monitory systematycznie spadało, by w 2012 r. osiągnąć poziom poniżej
1 mln sztuk. Regres – co z pewnością można uznać za zaskakujące
– dotyczy również przekątnych, bowiem od dwóch lat notowany jest,
nieznaczny w skali rynku, ale zauważalny i systematyczny wzrost
popytu na wyświetlacze o niewielkich rozmiarach oraz archaicznych
proporcjach ekranu znanych z CRT, czyli 4:3.

To zdumiewające, że cały czas obserwujemy
zainteresowanie monitorami o przekątnej długości 17 cali, które są droższe
od konstrukcji 18,5- czy nawet 19,5-calowych
– mówi Jurand Gołębiowski, LCD
Display Manager w polskim oddziale BenQ. – Sądzę, że klienci
wybierają „siedemnastki” ze względu na ograniczoną przestrzeń na biurku.

Czy takie podejrzenie
jest słuszne? Coś na pewno jest na rzeczy, skoro większe ekrany są tańsze.
Opinia BenQ nie jest odosobniona. Przy czym część dostawców zwraca uwagę nie
tylko na powrót małych przekątnych, ale też proporcje ekranu.

Ciągle jest duży popyt na monitory 17- i 19-calowe
o proporcjach ekranu 4:3 i 5:4, a już niedługo do naszej oferty
powróci monitor 21-calowy właśnie w starym formacie
– twierdzi
Robert Buława, Manager Channel Sales & Marketing Central South East Europe
NEC Display Solutions.

 
Jakość w górę

Choć modę na coraz
mniejsze ekrany z pewnością należy uznać za bardzo zaskakującą, to trzeba
przyznać, że skala zjawiska nie jest zbyt duża. Większość klientów najczęściej
wybiera jednak  większe monitory, które
wciąż tanieją. Dotyczy to przede wszystkim konstrukcji o przekątnych
długości 24 cali. Na spadki cen ekranów o przekątnych od 20 do 23 cali nie
ma natomiast co liczyć, bo już dawno osiągnęły minimum, a w ciągu
ostatnich miesięcy mogły już tylko drożeć ze względu na sytuację na rynku
walutowym.

Niestety, aktualna sytuacja geopolityczna wpływa
niekorzystnie na kursy walut i sprawia, że wszyscy producenci borykają się
z koniecznością podwyżek cen
– mówi Paweł Ruman, Country Sales
Manager MMD i AOC w Polsce.

Wzrost cen większości
tanich monitorów o 10–15 proc. i tak należy uznać za niewielki
w kontekście spadku wartości złotówki. Przypomnijmy, że jeszcze
w połowie 2014 r. za dolara trzeba było zapłacić niewiele ponad
3 zł. Przez całe drugie półrocze amerykańska waluta drożała, osiągając
poziom 3 zł i 60 gr, co oznacza wzrost o 20 proc.
W związku z tym monitor 22-calowy, który kosztował w pierwszej
połowie roku 400 zł, podrożał do 440 zł. W tym samym czasie
konstrukcja 24-calowa dobrej jakości potaniała z 600 zł do
550 zł. Choćby z tego jedynie powodu klienci mogli patrzeć
przychylnie na lepsze i większe LCD. Ale są też inne przyczyny.
Użytkownicy stają się coraz bardziej wymagający i oczekują od monitora nie
tylko tego, że będzie po prostu uzupełnieniem zestawu komputerowego.

Wzrost sprzedaży drogich, profesjonalnych monitorów
o dużej przekątnej świadczy, że użytkownicy końcowi jeszcze długo nie
zrezygnują z LCD jako typowego wyświetlacza
– twierdzi Karolina
Jonko-Małecka, Country Product Manager LCD w Asus Polska. – Oczywiście pod warunkiem, że producenci
będą dostarczać im takie technologie, których nie otrzymają wraz
z wyświetlaczami montowanymi w notebookach czy tabletach. LCD będą
spełniały coraz więcej zadań, na przykład jako monitory dotykowe czy
konstrukcje z wbudowanymi głośnikami wysokiej jakości.

Producenci zwracają uwagę
na tę ostatnią cechę, która jest wymagana zwłaszcza w przypadku monitorów
przeznaczonych dla entuzjastów gamingu, a ten rynek w ostatnich
latach rośnie bardzo szybko.

Obserwujemy znaczący wzrost zainteresowania monitorami
dla graczy, czyli urządzeniami wyposażonymi w funkcje ułatwiające grę

– twierdzi Jurand Gołębiowski. – Sprzedaż monitorów takich jak
XL2411Z liczymy już w setkach miesięcznie, a nie, jak rok wcześniej,
w dziesiątkach.

Jakie cechy doceniają prawdziwi gracze? Krótki czas reakcji
matrycy, technologie poprawiające kontrast przy dużych zaczernieniach (często
polem gry są ciemne pomieszczenia) oraz przede wszystkim technologia Nvidia
G-Sync, która eliminuje opóźnienia i zacinanie się obrazu, czyli wspomaga
kartę graficzną. Jednak również przeciętni użytkownicy cenią sobie coraz wyższe
standardy.

 

Udział monitorów typu
entry o przekątnych do 21,5 cala z matrycami TN spadł
w 2014 r. o 15 proc. Jednocześnie odnotowaliśmy duży wzrost
konstrukcji z matrycami IPS oraz monitorów typu ultrawide
o proporcjach ekranu 21:9
– twierdzi Grażyna Krukowska, ISP
Channel Sales Manager w polskim oddziale LG Electronics.

Krótko i treściwie proces ewolucji na rynku monitorów
ciekłokrystalicznych opisuje przedstawiciel MMD, dystrybutora marek Philips
i AOC.

Współczesne wyświetlacze LCD to urządzenia
nieporównywalnie bardziej zaawansowane niż prototypowe rozwiązania tego typu
sprzed kilkunastu lat
– mówi Wojciech Dziwok, National Key Account
Manager MMD i AOC w Polsce. – Poszerzono kąty widzenia,
poprawiono wyrazistość kolorów, kontrast oraz szybkość reakcji. Pojawiły się
nowe technologie, takie jak AMVA, IPS czy PLS, tworzące obraz
o niespotykanych do tej pory parametrach. Z drugiej strony
optymalizacji uległy również koszty produkcji, umożliwiając zakup znacznie
większego monitora za mniejsze pieniądze.

 

Kłopotliwy rynek

Rynek monitorów
ciekłokrystalicznych jest coraz bardziej kłopotliwy, przede wszystkim dla
producentów i sprzedawców. Sprzętu sprzedaje się coraz mniej, a marże
spadają, więc trudno mówić o zarobkach w przypadku najbardziej
wolumenowych monitorów. Dostawcy nie mówią tego wprost, ale wygląda na to, że
sprzedaż ekranów o przekątnych od 20 do 23 cali nie przynosi zysku,
a jest utrzymywana przede wszystkim po to, by producenci nie zmniejszyli
udziałów w rynku.

Dlatego też segment
monitorów okazuje się niełatwy w opisie. Wielkość rynku jest trudna do
oszacowania. Można oczywiście pokusić się o podanie liczby bezwzględnej
w sztukach, ale również to zadanie nie należy do prostych. Producenci nie
zawsze chcą podawać dane dotyczące sprzedaży, zwłaszcza w czasach
dekoniunktury, gdy nie ma się czym chwalić. Niektórzy podają informacje,
posiłkując się… agencjami badającymi rynek – i tu zaczynają się
schody. Jedne agencje bazują na informacjach, jakie uzyskują z central
producentów, inne gromadzą dane od dystrybutorów, jeszcze inne skupiają się na
sprzedaży detalicznej. Każda metoda ma dobre strony, ale żadna z nich nie
jest idealna. Redakcja CRN Polska zdobyła większość danych o wielkości
rynku bezpośrednio od producentów.

 
Lista obecności

Poprzedni rok przypomina nieco czasy sprzed dekady również
pod względem udziałów poszczególnych marek w polskim rynku. Mowa tu przede
wszystkim o Philipsie oraz AOC, które dawno temu były na naszym rynku
bardzo popularne, a następnie praktycznie zniknęły z półek. Jednak…

– Rok 2013 był bardzo
udany, dostarczyliśmy o ponad 20 proc. więcej urządzeń niż
w roku poprzednim, a nasz udział w rynku zwiększył się do
19 proc.
– mówi Paweł Ruman,
Country Sales Manager MMD i AOC w Polsce. – W sumie
sprzedaliśmy prawie 150 tys. monitorów obu marek, w tym ok. 80 tys.
Philipsa i 70 tys. AOC. W roku 2014 udało nam się poprawić ten wynik.
Z Philipsem przekroczyliśmy próg 100 tys. monitorów,
a w przypadku AOC udało się utrzymać na tym samym poziomie co rok
wcześniej, czyli 70 tys.

Nie ma wątpliwości, że Philips
w Polsce ma się coraz lepiej i goni liderów, którzy w ostatnim
czasie wzrostów bynajmniej nie odnotowują. Mowa tu oczywiście o LG oraz
Samsungu. Pierwszy z nich jeszcze w 2013 r. sprzedał ponad 200
tys. wyświetlaczy ciekłokrystalicznych, zaś w 2014 r. – 172 tys.
Samsung niestety nie udziela informacji o sprzedaży, zaś dane pochodzące
z firm badawczych są bardzo różne i wahają się od niewiele ponad 100
tys. do ponad 200 tys. Zdaniem dystrybutorów liczba ekranów marki Samsung,
które faktycznie trafiły do klientów w Polsce (czyli nie od producenta do
dystrybutora, od dystrybutora do dystrybutora, czy po prostu na eksport),
wyniosła w 2014 r. nieco ponad 130 tys.

Bardzo dobrymi wynikami
mogą się też pochwalić producenci komputerów A-brand, czyli Dell i HP.
Pierwszy z nich wprowadził na nasz rynek 107 tys. ekranów, zaś drugi 83
tys. W obu przypadkach jest to wzrost względem lat wcześniejszych (patrzy:
wykresy na str. 41). W zeszłym roku większą sprzedaż odnotował także BenQ,
który z liczbą 72 tys. zalicza się do czołówki krajowych dostawców. Wzrost
odnotowali też: iiyama oraz NEC, czyli firmy znane z produktów wysokiej
jakości. Na liście obecności nie ma ViewSonica, który jest marką bardzo dobrze
znaną resellerom z wieloletnim stażem, ale być może w bieżącym roku monitory
te powrócą na nasz rynek.