Trzeba zdać sobie sprawę, że rzeczywistość, w której spędzamy najwięcej czasu, gdzie utrzymujemy kontakty ze znajomymi, dzielimy się informacjami, zdobywamy wiedzę o wydarzeniach na świecie i naszym bezpośrednim otoczeniu czy wreszcie pracujemy – jest tak naprawdę całkowicie wirtualna. W Internecie, o którym właśnie piszę, realność wszystkiego jest czysto umowna. Pewne punkty odniesienia mogą stanowić witryny renomowanych gazet, magazynów czy kanałów telewizyjnych, jednak nawet one coraz częściej padają ofiarami manipulacji i przekłamań. Jednocześnie nastroje społeczne, w których zaczyna dominować przekonanie, że „wszyscy kłamią”, pozbawiają większość z nas nawet i tego oparcia. Skutek jest taki, że znajdujemy się w sytuacji kosmonauty wiszącego w przestrzeni z dala od swojego statku: dryfujemy, nie wiedząc, gdzie jest góra, a gdzie dół. Nic dziwnego, że każda kwestia samoistnie staje się przedmiotem swoistego głosowania, w którym zgodnie z efektem kuli śnieżnej zdanie uznane przez jakąś grupę za prawdziwe szybko staje się zdaniem większości, a zaraz potem praktycznie obowiązującą prawdą.

Zabawne, że ten mechanizm nie został wykorzystany przez sekretną organizację do przejęcia władzy nad światem. Został użyty przez grupę nastolatków z biednego kraju do zarobienia pieniędzy na ciuchy, gry i dobrą zabawę. Pomysłem młodych Macedończyków na zarobek było publikowanie w Internecie i zarabianie na reklamach, które pojawiały się na ich stronach. Nic niezwykłego – ot, internetowy standard. Rzecz w tym, że aby zarobić na reklamach sieci Google Ad Sense, trzeba mieć bardzo dużo wyświetleń. A nawet bardzo, bardzo, bardzo dużo, gdyż inaczej to się po prostu nie opłaca. Macedońska młodzież musiała więc znaleźć sposób na szybkie uzyskanie ogromnej oglądalności. I znalazła go.

Pierwszym krokiem było zarejestrowanie domen o amerykańsko i politycznie brzmiących nazwach, takich jak WorldPoliticus.com czy USADailyPolitics.com. Następnie trzeba było regularnie wrzucać sensacyjne wiadomości i patrzeć, jak rosną zyski. Dlaczego sensacyjne? Cóż, żeby uzyskać odpowiednio duże zasięgi, należy użyć jeszcze jednego narzędzia – Facebooka – dzięki któremu ludzie sami podadzą dalej informację i zachęcą do wchodzenia na określoną stronę następnych i następnych osób. A żeby wieści rozchodziły się na Facebooku same, muszą być sensacyjne, bulwersujące i zaskakujące. Natomiast nie muszą być… prawdziwe.

Przedsiębiorczy Macedończycy odkryli, że czytelnicy nie weryfikują informacji. Jeśli trafia ona w ich gust, pasuje do ich przekonań, to po prostu podają ją dalej, a śnieżna kula nabiera szybkości. A że – jak się okazało – Amerykanie najchętniej czytali o Donaldzie Trumpie i zwolennicy tego polityka byli w Sieci najbardziej aktywni, chcący zarobić chłopcy pisali właśnie dla nich… No cóż, ironią losu byłoby, gdyby kilkunastu macedońskich nastolatków, potrzebujących pieniędzy na gry, zupełnie przypadkiem kompletnie przemeblowało światową politykę, prawda?

Autor jest redaktorem naczelnym miesięcznika CHIP.